Liczba stron: 200
Tłumaczenie: Maryna Ochab
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Premiera: 24 lutego 2018 r.Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Pamiętam, że
gdy w 2010 roku, z okazji pięćdziesięciolecia premiery udało mi się obejrzeć „Zazie
w metrze", czułem się skonfundowany i zniesmaczony. Nie przemówiła do mnie estetyka
burleski i surrealizmu, silnie eksponowana przez reżysera Louisa Malle’a.
Dzisiaj, po lekturze niewielkiej książki Raymonda Queneau i kolejnym seansie
francuskiego filmu, wiem już co poszło nie tak. Z jednej strony chodzi o
mój młody wiek i znane mi konteksty kulturowe, które ówcześnie były bardzo
ograniczone. Inną kwestią jest przerysowanie. Autor Windą na szafot wziął na
warsztat książkę szaloną, z tym chyba zgodzi się każdy. Strategia Malle’a była
prosta i słuszna – trzymać się pierwowzoru. Problem pojawia się w
scenach, gdzie nawarstwienie nierealności przybiera niebotyczne rozmiary.
Reżyser zaczyna bawić się w nich konwencją, dodawać własne pomysły
inscenizacyjne, gmatwać coś, co jest już wystarczająco pogmatwane. To właśnie
owo przejaskrawienie, te wszystkie sztuczne gesty sprawiają, że film od pewnego
momentu staje się mało interesujący. I tak z potencjalnego arcydzieła,
stopniowo spada do poziomu dzieła bardzo dobrego, a ostatecznie ląduje jeszcze
niżej. Dla wszystkich, którzy jak ja poczuli się w pewnym momencie przez Malle’a
oszukani mam jednak dobrą wiadomość. Mechanizm utrudniania i udziwniania
surrealizmu jest autorskim pomysłem reżysera. U Raymonda Queneau sposób montażu
zdarzeń i myśli jest wypracowany do perfekcji.
Tak, już na
starcie zdradzę, że „Zazi w metrze” jest w mojej opinii książką absolutnie
wyjątkową. Nie przez przypadek Le Monde umieścił ją na liście 100 najlepszych
XX wieku. Co ciekawe sam Queneau nie był przesadnie dumny z kojarzenia jego
osoby głównie przez pryzmat tej publikacji. Trudno się też temu dziwić, biorąc
pod uwagę jego dorobek. Był jednym z prekursorów postmodernizmu,
współzałożycielem eksperymentalnej grupy literackiej OuLiPo (wśród zrzeszonych
był między innymi: Georges Perec), autorem tekstów popularnych piosenek,
maszyny produkującej sonety, redaktorem Encyklopedii Plejady – summy ówczesnej
wiedzy o świecie. Należał też do Akademii Goncourtów i napisał szereg
wybitnych książek, jak chociażby Psią trawkę czy Pierrot mon ami. Podsumowując
– miał się czym pochwalić, a głosy stawiające go w gronie nieporozumień
Noblowskich (tych nieprzyznanych) też można zrozumieć.
„Zazi w metrze”
była jedną z ostatnich powieści wydanych przez francuskiego pisarza. Ciekawa
sprawa, że tuż przed jej premierą, dokładnie 10 kwietnia 1959 roku Robert Bloch
wydał "Psychozę".
Właściwie niewiele łączy te książki, obie jednak doczekały się swoich filmowych
adaptacji dokładnie rok po publikacji. Obie te ekranizacje przyczyniły się
także do wzrostu popularności literackiego pierwowzoru. W ogóle to jak spojrzeć
na propozycje wydawnicze roku 1959, dostrzeżemy tam wiele filmowych analogii: "Goldfinger",
'Blaszany bębenek", "Samotność długodystansowca", "Nagi lunch", "Słodki ptak młodości"
– te wszystkie ekranizacje przetrwały w ludzkiej świadomości dużo dłużej, niż
książki (może poza powieścią Grassa).
Wróćmy jednak
do „Zazi w metrze”. Sama fabuła jest tu bardzo prosta. Jedenastoletnia
dziewczynka zostaje oddana pod opiekę wuja na kilka dni. Jej marzeniem jej
przejażdżka paryskim metrem, ale pech chce że akurat trwa strajk. Zazi ucieka
więc z mieszkania opiekuna i udaje się w samotny spacer ulicami wielkiego
miasta. Na tym streszczenie należy zakończyć, bo doprawdy nie dzieje się tu
wiele więcej. Kwintesencją książki jest dialog, a uściślając rzecz jeszcze
bardziej – słowa. To właśnie one wyprowadziły pierwszych krytyków z równowagi.
To też one, mimo upływu 60 lat, nadal szokują i zachwycają. Queneau celuje w
parodię – zarówno klasycznych dzieł literackich (Hugo, Szekspir czy Rabelais),
jak i społeczeństwa w ogóle. Jego protagoniści wyrzucają w świat wszystkie te
zdania, których nie zwykło się wymawiać. Człowiek ma to do siebie, że woli
ugryźć się w język, niż kogoś zranić, urazić, lub obśmiać. W „Zazi w metrze” te
hamulce zostają wyłączone. Ludzie się wyzywają, są wulgarni, dopiekają sobie,
kłamią, wyłapią każdą ułomność, każdy słaby punkt, aby później go publicznie
wykpić. Zabawy językiem przybierają też często formę zapisu fonetycznego czy
gry słów („Truskajon i wdowa Muak przeszli już kawałek drogi jeden obok
drugiego, powoli, lecz prosto przed siebie i, co więcej, w milczeniu, kiedy
zorientowali się, że idą jeden obok drugiego, powoli, lecz prosto przed siebie
i, co więcej, w milczeniu”). Naprawdę dzieje się tu na tyle dużo, że dodatkowa
akcja mogłaby tylko książkę popsuć. Swoją drogą, jeśli kiedyś przyjdzie Wam
napisać o jakimś autorze, że używa świeżego i nieoczywistego języka,
przypomnijcie sobie tę powieść Queneau. Być może uchroni Was to przed
wyciąganiem pochopnych wniosków.
Ale nie tylko
język jest tu awangardowy. Siłą „Zazi w metrze” są charakterystyki jej
bohaterów. To wykolejeńcy, chodzące maski charakterów, które splatają w sobie
przywary wielu grup społecznych. Dość spojrzeć na samą Zazi – jej zasób
słownictwa, poziom agresji, bezczelności, rozumienia świata od razu podpowiada,
że nie jest to postać autentyczna, a symboliczna. Tak jest z każdym: tańczącym
w klubie dla homoseksualistów wujem Gabrielem, nieporadnym Truskajonem czy
oderwaną od rzeczywistości wdową Muak. Ich ustawienie na planszy wyimaginowanej
codzienności jest tu drobiazgowo przemyślane i uzasadnione. Pozwala na
uwypuklenie dużej ilości absurdów: sposobów formułowania myśli, odpowiedzialności
rodziców, nieznajomości miejsc, w których się mieszka, naiwności turystów,
mechanizmów miłości. Wszystko to sprawia, że „Zazi w metrze” jest jedną z
celniejszych satyr jakie czytałem. Ważną także dlatego, że jej uniwersalność
wcale nie straciła na aktualności. A może wręcz odwrotnie, ona wciąż rośnie. To
taka mała, tykająca bomba, którą wbrew logice chciałoby się ciągle rozbrajać na
nowo.
Dr Аgbazara-świetny człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać mojego kochanka Jenny Williams, który zerwał ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, i dzisiaj wróciła do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub zadzwoń / WhatsApp +2348104102662. I rozwiąż swój problem jak ja.
OdpowiedzUsuń