Kraj produkcji: Kazachstan
Premiera polska: 18 października 2019 rok
Filmowy Kazachstan, mimo starań lokalnych
twórców, póki co nadal kojarzy się głównie z postacią Borata. Tę popularną
tendencją starają się zmienić dwaj reżyserzy:
Sergei Dvortsevoy oraz Emir Baigazin. Choć ten drugi nie jest tak
rozpoznawalny, jak autor „Tulpana” (nominowany w zeszłym roku do Złotej Palmy
za film „Ajka”), już obecnie może pochwalić się, że ze swoimi dziełami
odwiedził festiwale w Wenecji i Berlinie. Jego najnowszy film, zwieńczenie
trylogii Aslana – „Rzeka” wygrał nawet prestiżowy konkurs „Horyzonty”.
W „Rzece” reżyser splata ze sobą wiele wątków. Akcja
dzieje się na zapomnianym przez świat pustkowiu. To nie jest kraina przyjazna
życiu. Na tym stepie silnie czuć siłę natury i przyrodniczego żywiołu. Jedynymi
śladami człowieczeństwa pozostaje małe gospodarstwo zamieszkane przez
małżeństwo z piątką synów. Najstarszemu z nich, 13-letniemu Aslanowi
(Zhalgas Klanov), ich surowy ojciec (Kuandyk Kystykbayev) powierza nadzór nad
resztą rodzeństwa w pracach rolniczych, w tym nad ciężkimi zadaniami związanymi
z opieką nad zwierzętami i wytwarzaniem cegieł z błota. Ich stodoła jawi się w
tym kontekście jako więzienie, z którego młodym bohaterom nie jest łatwo się
wyswobodzić. W nielicznych wolnych chwilach, bracia angażują się w rozgrywki
piłki nożnej, ćwiczą łucznictwo przy użyciu domowych łuków i strzał lub
wczuwają się w rolę żołnierzy wyposażonych w zabawkowe pistolety wykonane z
patyków. Gdy jednak nadejdzie taka chwila, że ich ojciec dostrzeże
niesubordynację, bezwzględnie wychłosta bliźniaków Yerlana i Tourlana (Zhasulan
i Ruslan Userbayev), upominając przy tym Aslana za to, że jego sympatia i
miękkie serce naruszają autorytet przywódcy. Sposób eksponowania przemocy ma tu
swoje fabularne uzasadnienie. Baigazin nie chce epatować brutalnością, woli
skupić się na nerwowym spojrzeniu Aslana oraz rozmytą, niepokojącą perspektywą
najmłodszego z dzieci. Dzięki temu wdziera się w psychikę młodych bohaterów,
buduje atmosferę osaczenia i permanentnego lęku.
Baigazin
buduje swój świat posługując się symboliką. Tym najbardziej oczywistym
odwołaniem, jest tytułowa „Rzeka” – miejsce postrzegane jako świątynia zarówno
pożądania, jak i strachu. Gdy Aslan przedstawia swoim braciom chłodne odmęty
wody, staje się ona dla nich regularną idylliczną ucieczką. Pływają pod prąd
lub pozwalają się nieść jej sile, siedzą w milczeniu na brzegach lub opalają
się na okolicznych skałach. Woda obmywa ich codzienność z bezwzględności
starotestamentowego ojca, przynajmniej do pewnego czasu. Metaforyczna jest też
postać kuzyna, który ostatecznie zaburzy ład i spokój miejsca. Bo „Rzeka” nie
jest tylko i wyłącznie portretem dzieciństwa upływającego pod duszpasterskim
rygorem. Gdy w spokoju i kontemplacji obserwujemy kolejny dzień orki, znikąd
pojawia się jeździec – wyposażony w hoverboard i tablet kuzyn. Kontrast
przyodzianych w łachmany członków rodzeństwa oraz pochodzącego z miasta, modnie
odzianego, długowłosego Kanata jest początkowo wstrząsający i przywodzi na myśl
pojawienie się samolotu w finale słynnego „Szymona Pustelnika”. Przywieziona
technologia z miejsca burzy harmonię i zakłóca harmonogram codziennych
czynności. Młodzi bohaterowie dowiadują się nowych informacji o światowych
konfliktach, zbrodniach i niepokojących wydarzeniach. Z pruderyjną fascynacją
obserwują toczące się na ich oczach rozgrywki. Odkrywają też pornografię,
otwierającą ich oczy na pojęcie seksualności. Niedostępny do tej pory dla nich
świat otwiera się przed nimi w pełnej krasie. Kanat, podobnie jak tajemniczy
przybysz z „Teorematu” Pasoliniego jawi się tu raczej jako fałszywy prorok, niż
niosący Dobrą Nowinę Mesjasz. A to tylko najbardziej oczywiste skojarzenia,
które każdy może poszerzać zgodnie z posiadanych kontekstem kulturowym.
Styl Baigazina jest natychmiast rozpoznawalny - każde
ujęcie kamery, sportretowany kadr, jest kompozycyjnym cudem. Jego obrazy
promienieją egzotyką, oddychają, niezależnie od tego, czy są nimi zamknięte
wnętrza, rustykalne konstrukcje, czy rozległe, otwarte przestrzenie. Ruch
kamery jest minimalny, muzyka została zredukowana do naturalnych dźwięków oraz
dwóch eterycznych utworów chóralnych, pojawiających się w kluczowych dla
interpretacji dzieła momentach. Film wkomponowuje się w rytm natury, stawia na
stonowaną kolorystykę i umiar, co jeszcze bardziej podkreśla aurę ludowej
przypowieści.
„Rzeka” to jeden z piękniejszych filmów, jakie dane mi
było oglądać w ostatnim czasie. Wielowymiarowa produkcja, uniwersalna, silnie
odwołująca się do poetyki Theo Angelopoulosa, mająca liczne tropy
interpretacyjne i stawiająca morze pytań, w tym te o zderzenie natury z
cywilizacją XXI wieku. Piękny rodzinny dramat, który na bazie młodzieńczych
konfliktów subtelnie wkracza w świat filozofii, wielkiej polityki, globalizacji,
religii. Dzieło kompletne, mimo że otwarte na kolejne analizy. Prawdziwa perła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz