Liczba stron: 312
Tłumaczenie: Marek Marszał
Oprawa: całopapierowa
Tłumaczenie: Marek Marszał
Oprawa: całopapierowa
Premiera: 22 października 2019 r
W cztery lata po wydaniu „Non stop”, Brian Aldiss
napisał „Cieplarnię”. Obie książki przypadają na początkowy okres kariery
literackiej Brytyjczyka, stąd też można w nich dostrzec wiele podobieństw. W
obu obserwujemy małe grupy ludzi, które wędrują po obcym i nieznanym świecie. W
pewnym momencie naszym oczom ukazuje się też główny bohater, którego losy
zaczną płynąć szybciej, niż rozpędzone Pendolino. Zbieżność powieści wynika też
ze zbliżonego rozłożenia nacisków - dużo tu o nowym porządku świata, rządzących
nim prawach, dzikich istotach. Nie zabraknie w „Cieplarni” dziwnych nazw,
zwrotów akcji oraz specyficznej niepewności, utrzymującej napięcie do ostatnich
stron. Nad wszystkim unosić się będzie inteligentne i filozoficzne rozważanie o
kondycji człowieka, a patrząc na temat jeszcze szerzej – o wpływie naszych
słabości na los przyszłych pokoleń.
„Cieplarnia” to złożona z pięciu opowiadań historia
z dalekiej przyszłości. W wyniku starzenia się Słońca, Ziemia przestała
wykonywać ruch obrotowy, a co za tym idzie, została podzielona na dwie części –
nocną i dzienną. W tym świecie nie ma już zwierząt w tej postaci, którą dobrze
znamy. Ewolucja pozwoliła przetrwać tylko najwytrwalszym, stąd głównym
beneficjentem ciągłego naświetlania słonecznego są rośliny, z ich królem,
gigantycznym figowcem na czele. Planetę porastają dzikie puszcze, w których
żyją nieliczne, skarlałe grupy ludzi. Człowiek u Aldissa zupełnie nie pamięta swojej
przeszłości i dokonań. Nie wie czym są biblioteki, sztuczna inteligencja, broń
masowego rażenia czy lekarstwa. W swoim rozwoju cofa się do etapu
prehistorycznego, gdzie jedynym celem życia było przetrwanie.
Ludzie boją się funkcjonować w takim świecie. Jest
on dla nich opuszczony, złowieszczy i drapieżny. Rośliny nie są już tylko pięknie
wyglądającym tłem, ale gotowym do walki, morderczym organizmem. Nie może więc
dziwić, że grupa dzielnych bohaterów stale się zmniejsza. Jak w rasowym
horrorze. Ale przecież nie o uśmiercaniu pojedynczych istnień jest to książka.
Gdy już dobrze poznamy realia, Aldiss idąc swoim utartym schematem, wyeksponuje
nam na pierwszy plan Grena – człowieka cennego, bo rozpłodowego. Nic jednak ta
jego wyjątkowa w tym świecie cecha nie pomoże, gdy przyjdzie podjąć decyzję o
jego oddelegowaniu poza obręb grupy. Za swoją wyjątkową buntowniczość zostanie
skazany na banicję, która skończy się dość nieoczywistym związkiem z pewnym
myślącym grzybem.
Widać że autor lubi groteskę i ciężki humor
(czasami miałem skojarzenia z Kurtem Vonnegutem). Nie boi się wchodzenia na
grunt psychodeli. Przede wszystkim jednak, Aldiss był wielkim myślicielem i
wizjonerem. Może nawet większym niż pisarzem. Powstała w 1962 roku „Cieplarnia”,
poza wątkiem przygodowym, jest przecież bardzo udaną rozprawą o losach
ludzkości. Mimo że współcześni mu ludzie, bardziej interesowali się kosmicznym
obliczem Zimnej Wojny, brytyjski pisarz już wtedy myślał o tym, jak będzie
wyglądał świat po globalnym ociepleniu. Nie daje nam przy tym powodów do
optymizmu. W starciu z nieubłaganym ciepłem, to rośliny wyprą człowieka. Nam
pozostanie cofnięcie się do pierwotnych instynktów.
„Cieplarnia” nie jest książką doskonałą. Za dużo tu
niewiele wnoszących dopowiedzeń, gubienia wątków, zabaw słownych czy braku
logiki. Ale taki już ten styl Aldissa jest. Raz nieco toporny, innym razem
płynny i hipnotyzujący. W jego książkach najważniejsza jest właśnie wizja oraz
umiejętność konstrukcji niespotykanych nigdzie indziej światów. To dzięki tym
dwu cechom jego książki przetrwały próbę czasu i nadal, całkowicie słusznie, są
wznawiane. Dzięki nim, ja podczas lektury znowu zacząłem myśleć nie tylko o
tym, dokąd zmierzamy, ale też o tym, skąd ten człowiek to wszystko wiedział. A
może nie wiedział, tylko po prostu to czuł? Jeśli jakaś lektura sprawiła, że
boję się sięgać myślami w przyszłość, jest to właśnie „Cieplarnia”.
Przygnębiająca wizja ludzkości pożartej przez siły wyższe. Bolesna o tyle, że w
sumie całkiem realna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz