Wbrew pozorom
w Polsce wydaje się całkiem sporo zbiorów opowiadań. Według moich obliczeń, w samym
2022 roku było ich ponad 150 sztuk. Co drugi dzień do księgarni trafia więc
jakiś tom krótkim próz. Nie sposób ich wszystkich przeczytać. Nie ma też takiej
potrzeby, bo część z nich to wznowienia (czasami potrzebne, czasami nie), a
wiele innych jest wręcz szkodliwa dla czytelnika. W swoich wyborach kieruję się
kilkoma czynnikami, które, jak pokazują dane historyczne, sprawdzają się z 80%
skutecznością. Inaczej mówiąc – 4 na 5 zbiorów branych do ręki podoba mi się.
W 2022 roku
przeczytałem 47 nowych zbiorów opowiadań. Ich autorzy pochodzili z różnych
zakątków świata. Był Australijczyk, Japończyk, Peruwiańczyk, Meksykanin, Dunka,
Grek i wielu innych. Jedni skupiali w swoich tekstach na cierpieniu i sensie
istnienia, inni próbowali mnie przestraszyć, a był też taki jeden, który
rozbawił do łez. Jedną z zalet opowiadań jest właśnie to, że są tak różnorodne.
Niestety nadal ten gatunek jest traktowany przez czytelników po macoszemu, o
czym najlepiej niech zaświadcza fakt, że w sieci jest niewiele miejsc, które
podjęłyby się misji kompleksowego promowania opowiadań.
Nie
przedłużając – poniżej lista moich typów w kategorii najlepszy zbiór opowiadań 2022.
Dwa z nich uważam za tomy wybitne i dla ułatwienia ustawiam je na początku
zestawienia.
ZAGRANICZNE
"Parabole
milczenia" Eduardo Antonio Parra – Officyna
W swojej
recenzji tak określiłem ów zbiór „Zawarte tu dziewięć opowiadań rozgrywa się na
peryferiach, a bohaterami są zwykli, ubodzy ludzie. Owe peryferia można
rozumieć dosłownie, jako enklawy miast lub wsie, ale jednakowo trafnym będzie
podział na peryferia płciowe (np. kuchnie i szerzej dom jako przestrzeń, w której
obracają się kobiety), i społeczne (dom opieki, więzienie, dom publiczny).
Głównym motywem, wokół którego toczą się losy postaci, jest zło”. Jest to jedno
z największych odkryć nie tylko 2022 roku, ale w ogóle ostatniego 5-lecia.
Cudowny, mądry, pięknie napisany i tłumaczony przez Tomasza Pindla. Musicie go
poznać.
„Trzej do Kartalu” - Miljenko Jergović
– Wydawnictwo Akademickie SEDNO
Kto czytał „Sarajewskiego
Marlboro” ten wie, że Miljenko Jergović jak nikt inny potrafi opisać
codzienność w ogarniętym wojną mieście. O ile jednak wydana 28 lat temu
poprzedniczka była rzeczą bardzo dobrą, o tyle w „Trzej do Kartalu” autor
przeszedł sam siebie. Czytając te krótkie teksty wielokrotnie rozdziawiałem
gębę w niedowierzaniu – jak na 5-6 stronach udało się zbudować tak kompletną,
intrygującą i doskonale spuentowaną historię. Bez sztuczności, gry na emocjach
czy niepotrzebnych zabaw językowych. Wstrząsający, wybitny zbiór opowiadań.
Jest coś
takiego w tekstach Mariany Enriquez, że cały literacki świat, włączając w to
fanów bestsellerów i książek niszowych, chce je czytać. Jej historie o
potworach, duchach, czarownicach, chorych, gnijących, brudnych i szalonych nie
pozwalają czytelnikowi oderwać wzroku. Są jak krzywe lustra – zwodzące i
nieostre, pokazują świat w innym wymiarze, nie zawsze zgodny z tym, co sami
bierzemy za pewnik. Oświetlają nasze najbardziej tłumione i mroczne myśli,
ukazując ich intymność. Tam, gdzie autorzy horrorów widzą tylko miejsce na
sadyzm, Enriquez wplata pytania o przemoc w rodzinie, o siłę zazdrości, o
porządek publiczny, o wartość ludzkiej śmierci. Minęło pół roku od lektury, a
ja nadal myślę o części z zamieszczonych tu tekstów. Wyjątkowo niepokojąca
proza.
„Szczodrość
syreny” Denis Johnson – Wydawnictwo Karakter
Miał być zbiór
wybitny, a w moim mniemaniu jest jednak gorszy niż „Syn Jezusa”. I nie, nie
oznacza to, że „Szczodrość syreny” rozczarowuje. Wręcz przeciwnie, miejsce na
liście najlepszych zbiorów opowiadań 2022 jest niepodważalne. Wszystkie zamieszczone
w tomie teksty łączy motyw śmierci, utraty i życiowej porażki. Mówienie o tym
jest tak wyraźne, tak świadome, że traktowanie ich jako ostatniego rozdziału
twórczości autora, ale także jako komentarza do ostatnich dni życia, wydaje się
niezbędne. Ten, kto zna styl pisarza domyśla się, że mimo ciężkiej tematyki,
same opowieści napisane są lekko. Wszystkie zamieszczone teksty są z jednej
strony poważną medytacją nad banałem odchodzenia, z drugiej oryginalnymi
opowieściami o outsiderach i ich dziwnych losach. Bohaterami są tu ludzie
przygnębieni, narkomani, więźniowie, osoby z marginesu. Johnson nazywa ich
zbłąkany aniołami i pokazuje ich codzienność, w którą niepostrzeżenie wplata
się coś nieoczekiwanego. Tak właśnie powstaje dramat ukazujący humor i
okrucieństwo rzeczywistości.
W tekstach
Lawsona nie ma nic z romantycznej wizji australijskiego buszu. To kraina
upałów, kurzu i głodu. Lawson odtwarza małe sceny w sposób realistyczny i
powolny. W najsłynniejszym swoim tekście „Żona poganiacza” bohaterką jest
kobieta, która broni swoich dzieci przed wężem. W „Starym pasterzu znajdującym
trupa” narratorem jest samotnik znajdujący martwego przyjaciela na dnie wąwozu.
To zdarzenie skłania go do rozmowy ze zmarłym na temat losów jego ostatniej
wypłaty, reprezentowanej wiary czy jaszczurek. Monolog jako próba zawarcia
spóźnionej relacji, także jako wyraz potrzeby bycia wysłuchanym, jest tematem
innego opowiadania – „Dzieci z buszu”. Tym razem mówić będzie starsza kobieta,
a słuchać pracownik jej męża. Opowieść o zmarłych dzieciach, o obłędzie jaki
stał się udziałem kobiety, przypomina nieco najlepsze dokonania irańskiego kina
społecznego. Dużo w tym empatii i szacunku dla prostych ludzi.
„Opowieści
niesamowite, t. 6: z Hispanoameryki” to aż trzydzieści pięć unikalnych tekstów,
w większości do tej pory niedostępnych w Polsce. Obok najdłuższego, wieńczącego
zbiór „Vlada”, znaleźć możemy także dwustronicowe miniatury („Tygrys i jego
pogromca”, „Szalony pęd” czy „Exodus”). Zakres objętościowy, tematyczny i
światopoglądowy jest bardzo szeroki. Zwraca jednak uwagę inne podejście do
niesamowitości niż to, co znamy z tomów pisarzy amerykańskich, rosyjskich czy
niemieckojęzycznych. Tu praktycznie brak wampirów (wyjątek stanowi „Vlad”),
bestii, potworów czy lejącej się krwi. Sporo za to duchów i zjaw dawnych
znajomych. Mrok tych opowieści flirtuje z wątkami nadprzyrodzonymi, ale grozę
odnajduje raczej w dynamice społecznej, która na przestrzeni ostatnich dwóch
wieków była dla mieszkańców Hispanoameryki normalna. Ten zbiór to ogrom pracy,
ale też kilka ciekawych narracji, które drążą moje serce po miesiącach od ich
przeczytania.
„Na siedząco
lepiej się ucieka” to tak naprawdę dwa zbiory opowiadań w jednym. Ten pierwszy
(właśnie „Na siedząco lepiej się ucieka”) skupia się na pojęciu egzystencji jako
takiej. Autor z upodobaniem babrze swoich bohaterów w meandrach absurdalnych
dialogów. Wciąga ich w niezrozumiałe uwikłania, by nadać życiu jakiś koloryt. W
ten sposób ustalanie właściwych godzin przyjmowania leków staje się wręcz
dowcipne („Główne posiłki”), z kolei pogryzienie przez psa zaczyna być
traktowane jako szansa na ozdrowienie („Karl”). Część zawartych tu tekstów jest
bardzo specyficznych i mocno teatralnych. Hotchsnig przełamując niepokój
związany z chorobą, starością czy innością, wykorzystuje instrumentarium
charakterystyczne dla dramatów: przejęzyczenia, repetycje, gry słów, refreny.
To opowiadania, które pozornie mogą się wydawać bełkotem, ale wystarczy
przeczytać je głośniej, wsłuchać się w melodyjność słów, by zrozumieć, że „Na
siedząco lepiej się ucieka” to coś więcej niż treść. To oddanie pewnego stanu
zagubienia, który czuć każdym centymetrem ciała. Istotna jest tu każda litera,
słowo, przecinek. Wszystkie stawiane nieprzypadkowo, bez pomyłki.
Tego zbioru
nie mogło zabraknąć na mojej liście najlepszych zbiorów opowiadań 2022.
Dlaczego? Bo to rzecz przezabawna, groteskowa, ale też w pewnym sensie
refleksyjna. Szczególnie w ostatnim tekście ukryto pewne niepokojące obserwacje
dotyczące czytelnictwa i czynności, które na owo czytelnictwo mocno oddziałują.
Takie wygłupy, wielopiętrowe żarty i co tu dużo mówić – pełnokrwiste fabuły, to
ja biorę w ciemno. Jeśli jeszcze nie znacie, czas to nadrobić.
„Epifanie” – Colin Insole
– Wydawnictwo IX
Tę książkę
można było bardzo łatwo pominąć w morzu nowości wydawniczych. Powiem więcej –
to jeden z tych przypadków, gdy moje czytelnicze filtry nie zdały egzaminu.
Wydawnictwo IX odwiedzam stosunkowo rzadko (jeszcze nigdy nie recenzowałem ich
książki), Pana Tomasza Chyrzyńskiego, tłumacza tekstu, póki co nie znam, zbioru
nie widziałem także w poleceniach miejsc, które zazwyczaj odwiedzam. Jakby tego
było mało Colin Insole tą książką debiutuje na naszym rynku. Mieszka w Lymington
w Anglii, nie dostał żadnych rozpoznawalnych u nas nagród, na zdjęciu
prezentuje się tak, że trudno go nazwać rekinem wśród pisarzy. Do tego groza –
gatunek który czytuję, ale nie jest on dla mnie priorytetem. „Epifanie”
przeczytałem więc w ciemno i byłem szalenie zaskoczony, jak dobry jest ten
zbiór.
To właściwie
nie jest taka groza, jaką możemy znaleźć w różnego typu antologiach. Insole łączy
tu dramat, historię, nostalgię, opowiadania psychologiczne, weird fiction czy
szaleństwo. Dotyka wielu ważkich tematów i udaje mu się je zobrazować w sposób
nieuchwytny, czasami wręcz magiczny. Potrafi też intrygująco dobierać miejsce
akcje – mroczne pociągi, opuszczone obiekty, zapomniane wioski gdzieś na
wschodzie Europy. A wszystko to opisane niespiesznie, z dbałością o detal.
„Ktokolwiek tylko
nie ja” – Hałyna Kruk – Biuro Literackie
Tak jak „Epifanie”
łatwo było przegapić, tak zbiór „Ktokolwiek tylko nie ja” do tej pory jest
praktycznie niezauważony. To zresztą nie jest wielka sensacja, bo ukraińska
autorka wydawała już w Polsce („Wakacje nad Letą” – Warsztaty Kultury w Lublinie
oraz „Żywica” – Pogranicze) i za każdym razem jej książki przechodzą przez rynek
bez echa. Na rekomendowany przeze mnie tom, podobnie jak „Białe noce Urszuli
Honek”, składają się niewielkie teksty o mocnym zabarwieniu lirycznym. Pisarka
z Lwowa opowiada o relacjach międzyludzkich w różnych ich zestawieniach i konfiguracjach.
Czasami chodzi o zwykłe spotkanie z ukochanym w hotelu, innym razem o
obserwowanie z poziomu Skype swoich dorastających dzieci, a jeszcze w kolejnym
tekście mocno odczujemy tragedię poronienia. To 100 stron gęstego,
egzystencjalnego pisania, doskonale przetłumaczonego przez Bohdana Zadurę.
Czytelnicy
szukający wciągających fabuł i silnych, przerysowanych emocji, nie znajdą w
„Halandży” rozrywki. Będą jak ci naiwniacy z baru, którzy nie są w stanie
zrozumieć fenomenu zmyślonego języka – tytułowej halandży. Ten tom wymaga
skupienia, rozrysowania mapy kontekstów, doszukiwania się nieoczywistej
symboliki. Jest to nie lada gratka dla fanów literatury węgierskiej w
ogólności, a dla sympatyków „Opium”, „Miasta uśpionych kobiet” i „Domu
kłamczuchów” w szczególności. To przede wszystkim zbiór przekrojowy, ukazujący
pewne zjawisko, zyskujący na jakości dzięki spojrzeniu w makroskali. Są tu też
literackie perełki, niewielkie opowiadania, które pobudzają zmysły,
przekraczają szablony, poruszają ważne i uniwersalne tematy. Trudno o nich
zapomnieć. Te dwa powody, w połączeniu z pięknym wydaniem i esejem Elżbiety
Cygielskiej, sprawiają, że „Halandża. Opowiadania modernistów węgierskich”
trafia na moją listę najlepszych zbiorów opowiadań 2022 roku.
Italo Calvino – „Trudne miłości” – Państwowy Instytut
Wydawniczy
Mamy hat-trick
Państwowego Instytutu Wydawniczego. Italo Calvino zna chyba każdy odbiorca,
który śledzi na bieżąco rynek wydawniczy. Tym większa radość, że udało się
znaleźć w jego dorobku coś, czego jeszcze wcześniej nie mieliśmy okazji czytać.
To też tom, który jak na standardy włoskiego mistrza, jest stosunkowo
przystępny. Nie ma tu skomplikowanych eksperymentów literackich, odwołania do
nauk ścisłych czy innych atrybutów postmodernizmu. Trzynaście zamieszczonych tekstów
jest pozbawionych wielkich wydarzeń. Ot jazda autostradą, spacer czy kąpiel w
morzu. Ale jak to jest zgrabnie napisane, jak świetnie wplecione są w to
ludzkie wątpliwości i pożądania.
POLSKIE
Urszula
Honek – „Białe noce” – Wydawnictwo Czarne
Urszula Honek
jest przede wszystkim autorką tomów poezji. Liryczną duszę czuć także w jej
debiutanckim tomie opowiadań. Zasadniczo dzieje się tu niewiele, ot mała
podgórska miejscowość, smutne osoby i ich zmagania z rzeczywistością. A jednak to
wystarcza. W tekstach autorki ważny jest surowy przekaz, mrok wyłaniający się
z ludzkich dusz, ale także relacje z naturą. Wszystko to rytmiczne,
misternie splecione, płynne. Bardzo dobry debiut i słuszne laury.
"Trash
story" Mateusz Górniak – Wydanictwo Ha!art
Do tej pory
nie wiem, czy książka Mateusza Górniaka jest zbiorem opowiadań. A mam za sobą
dwie lektury. Pierwszą jeszcze przed premierą, gdy w sieci nie było żadnych
recenzji i wzmianek o utworze, i drugą, już po przeczytaniu wrażeń mądrzejszy
ode mnie. Jest to na pewno rzecz niezwykła, kontemplująca wpływ popkultury na
nasze życie, ale jednocześnie pokazująca, że w języku tkwi większa siła, niż w
wymyślnej fabule. To owoc marzenia o kreowaniu równoległych światów, które nie
muszą czerpać garściami z dorobku antropologii, by stać się bardziej
rzeczywiste niż sama rzeczywistość.
O ile „Trash
story” włączyłem na listę najlepszych zbiorów opowiadań 2022 z uwagi na
konceptualną konwencję i język, o tyle „Przystanek kosmos” kupił mnie historią.
Powrót bohatera w rodzinne strony to jeden z moich ulubionych tematów
literackich. Bohater przemierza tu różne przestrzenie, niekoniecznie zawsze
związane z konkretną wsią. Wędrując po znanej-nieznanej sobie krainie,
odwiedzając wcześniej uczęszczane ulice i domy, autor wsłuchuje się w opowieści
utkane z fragmentów rozmów i wspomnień. Mikrokosmos przeszłości wciąga pisarza
i nie puszcza, nakazując spisanie różnorodnych zdarzeń – od tych niezwykłych i
bolesnych, przez całkowicie naturalne, trafiające się pod każdą szerokością i
długością geograficzną.