Liczba stron: 280
Oprawa: twarda
Premiera: 14 października 2020 rok
Dawno nie czytałem polskiej książki, o której można tak długo rozmawiać. Wit Szostak stworzył dzieło wielowymiarowe. I nie jest to tylko łatka przyciągająca uwagę czytelników. Wielowymiarowość „Cudzych słów” dotyczy kilku kwestii, wśród których na pierwszy plan wysuwają się: różnorodność tematyczna oraz piętrowość znaczeń.
Świat w oczach Szostaka opiera się w gruncie rzeczy na opowieści o przeszłości oraz na smaku i zapachu domowego ogniska. Każdy z powołanych do życia na kartach książki bohaterów, nurza się w swoich wspomnieniach. Nie są to retrospekcje przypadkowe, a skanalizowane na konkretną osobę – Benedykta. Kim był człowiek, dla którego studia filozoficzne okazały się zbyt małe? Ulubionym uczniem prominentnego profesora? Twórcą najbardziej oryginalnej restauracji? Wzorowym kochankiem? Kolegą, który najpierw odwrócił się, by później pomóc w biedzie? Obraz Benedykta wyłania się z relacji bliskich mu osób. Każdy opowiada własną wersję, przefiltrowaną przez indywidualne zapatrywania, doświadczenia i wrażliwość. Im dalej w las, tym postać głównego bohatera jest coraz bardziej niewyraźna, bo do głosu zaczynają dochodzić opowieści narratorów o sobie, o własnych żalach, niespełnionych nadziejach, zazdrości, rozczarowaniu. Słyszymy dokładnie tyle, ile osoby mówiące chcą nam opowiedzieć. Nie wiemy co ukrywają, o czym woleliby nie wspominać, czego się tak naprawdę boją. Historia Benedykta ociera się tu o niwyrażalność, niepewność w świecie. Polifonia głosów ewoluuje w swoistą przypowieść, w mit o wielkości.
Wróćmy do kluczowego pytania tej książki: Kim jest Benedykt? Aby spróbować odczarować nieco tę zagadkę, przyjrzyjmy się narratorom i ich związkom z bohaterem. Jego ojciec, to Józef, uczeń nosi imię Jan, ukochana ma na imię Magdalena, a towarzysz – Szymon. Jakby tego było mało, autor puszcza do nas wędkę już na samym początku, gdy używa słów „Był bogiem”. Szostak nie ukrywa więc swoich ambicji napisania nowej ewangelii. Metaforyczne są tu zresztą nie tylko charaktery i języki, ale też szczegóły. Benedykt tworzy dzieło swojego życia, niesamowitą Isolę, restaurację, w której podaje się wyjątkowe dania, każdy płaci tyle, ile uzna za stosowne, a wreszcie do wspólnego stołu zaproszeni zostają też bezdomni. Tak sprofilowana ostatnia wieczerza, okazuje się wydłużać w czasie, stając się ideą, „pośmiertelnym”, codziennym daniem. Wspólny obiad może być poczytywany jako gloryfikacja istnienia, wychwalanie egzystencji poprzez „małe unieśmiertelnianie” jego wytworów. Budowana restauracja to z kolei symbol współczesnego postępu cywilizacyjnego. Spotkanie tradycji religijnej i nowoczesności (ucieczka klientów) jest udziałem świętych, sakramentalnym krokiem w tworzeniu świata, który staje się na ludzkich oczach.
Ten krakowski dramat został zbudowany w przedsionku mitu. Literatura nie jest dla autora jedynie kreacją. Służy mu do konstruowania tożsamości człowieka zamieszkującego jego rzeczywistość. To dlatego każdy mówi swoim językiem. Słyszymy tu wysoki, profesorski styl człowieka ogarniętego narcyzmem, fantazyjną mowę dziecka, głos prostaczka, tyleż niepoprawny co melodyjny, jest też mowa kobieca, nasiąknięta cielesnością i emocjami. Mit pozwala dookreślić byt, zrozumieć, jakim uwarunkowaniom został poddany, w jaki sposób był szlifowany. Pozwala przetrwać, nawet po śmieci. Szostak wydobywa z tradycji literackiej to, co wielogłosowe i niejednoznaczne. W ten sposób jego opowieści tworzą szkatułkowe, odsyłające do wielu sfer, teksty. Jest tu przecież ważny wątek ojcostwa i błędów, jakie każdy z nas popełnia. W relacji mistrza z uczniem, możemy doszukać się nie tylko krytyki instytucji uniwersytetu, ale także wielu trafnych diagnoz na temat tego, jak ważne jest świeże spojrzenie na ewoluujące życie. Tych wątków pobocznych jest tu cała masa, o każdym można dyskutować godzinami. Między innymi dlatego „Cudze sowa” wspinają się na inny poziom literatury, górują nad tym wszystkim, co zwykło się u nas pisywać. To książka przemyślana, dopieszczona, spójna właściwie w każdej przestrzeni odczytania.