Liczba stron: 307
Oprawa: miękka
Premiera: 1956 r. Oprawa: miękka
„Wyspa pingwinów”, jedna z ważniejszych książek francuskiego pisarza
Anatole’a France’a, została wydana w 1908 roku. Stanowi ona alegorię historii
ludzkości, opowiedzianą przy wykorzystaniu fikcyjnego ludu Pingwinów. Noblista bazuje
w niej na elementach fantastycznych i łączy je z problematyką historyczną oraz
polityczną Francji.
A było to tak, że Święty Mael, złapany podstępem szatana, trafił na
polarną wyspę zamieszkaną przez pingwiny. Tam krótkowzroczność Maela osiąga
swój zenit. Małe zwierzęta wziął za ludzi i ochrzcił je, co stało się
przyczynkiem do zaciekłej dyskusji w Niebie. Na walnym zgromadzeniu, Bóg,
teologowie, archaniołowie i postacie Starożytne debatują nad uczynkiem Maela i
jego konsekwencjami. Ostateczne rozstrzygnięcie jest tyleż logiczne, co
baśniowe – pingwiny zostaną przekształcone w ludzi, przy jednoczesnym
zachowaniu pewnych dawnych, zwierzęcych właściwości. Aby ułatwić im kontakty z
pozostałą częścią świata, wyspę którą zamieszkują, przyholowano bliżej Europy.
Tak rozpoczyna się proces tworzenia państwa, gdzie sprawy polityczne, mieszają
się z religią, a relacje damsko-męskie przeplatają się z wojnami.
Mimo tego czarodziejskiego wstępu, czytając tę 110-letnią książkę
trudno nie odnieść wrażenia, że praktycznie wszystkie poruszane problemy
dotyczące doktryn, społeczeństwa czy nierówności w dostępie do bogactwa, są nam
nadal aktualne. Bo też gdy akcja osadzi się już we właściwym punkcie,
przedstawiona rzeczywistość będzie bardziej namacalna, niż niejedna historia
opisana w opartym na faktach reportażu. Pingiwi stopniowo odkrywają zasady
panujące w świecie ludzkim. Z jednej strony poznają grzech, podłość, przemoc,
morderstwa, z drugiej także taktykę, architekturę, sztukę, miłość, rodzinę. „Wyspa
pingwinów” to jedna z najbardziej niebezpiecznych aluzji satyrycznych, jakie
kiedykolwiek powstały. Jej niszczycielski wymiar odczuwalny będzie o tyle, o
ile czytelnik będzie w stanie wspiąć się ponad codzienność i przyjrzeć się
otaczającemu społeczeństwu. Książka została napisana jako wyjątkowa kombinacja
eleganckiego, klasycznego stylu i bezkompromisowej, wielokrotnie
kontrowersyjnej ironii. France dokonał na kartach tej powieści swoistej
operacji na ludzkich organizmie. Oprawiając nasze dzieje w fantastyczną
historię, uwypuklił nam takie nasze przywary jak głupotę, hipokryzję, oszustwa,
pożądanie.
Choć wydarzenia w tym niezwykłym dziele współbrzmią
z biegiem historii Francji, nawet czytelnik niezaznajomiony z tematem, nie
będzie miał trudności z wejściem do tego świata. Autor opisuje nam początki
chrześcijaństwa, średniowiecze, reformę protestancką, sprawę Dreyfusa i pewnie
wiele innych wątków, których ja ignorant prawidłowo odczytać nie umiałem. Wcale
mnie to jednak do powieści nie zraża, bo celem ostrego dowcipu Anatole’a France’a,
przynajmniej w moim odczuciu, była w rzeczywistości cała cywilizacja zachodnia,
tak dawna, jak i obecna. Pisarzowi udała się rzadka sztuka połączenia
uniwersalizmu z historią konkretnego kraju i ważnymi dla niego wydarzeniami
(być może dlatego tak niewiele napisał o czasach rewolucji francuskiej i ery
napoleońskiej). A wszystko to opisane pięknym językiem i podane w magicznej
formie.
Książka przepełniona jest satyrą, jak chociażby wtedy, gdy Bóg mówi, że mimo swojej niezmienności i umiłowania
prawdy, im dłużej żyje tym bardziej skłania się ku łagodności, co udowodnione
może być poprzez porównanie wymowy Starego i Nowego Testamentu. Tym sposobem decyduje
się na przyjęcie do swojego raju ludu Pingwinów. Podobnych humorystycznych scen
jest w książce bez liku i samo ich odkrywanie może być wyjątkowo przyjemną
częścią lektury.
Zawodzi natomiast zakończenie, które miało
stanowić proroctwo naszych czasów. Niewątpliwie wizja France’a sprzed stu lat,
ówcześnie mogła wydawać się kusząca, obecnie jednak trudno doszukiwać się jej
realizacji. A może to wszystko jeszcze przed nami? Moje wątpliwości budzą też
pewne epizody, które czasami wydawały się opisane w sposób fragmentaryczny i mam
wrażenie niespójny. Specjalne ostrzeżenie należy wysłać też osobom wierzącym –
autor uprawia tu swoje ateistyczne nastawienie do świata, a nawet wytacza jawną
złośliwość w stronę religii.
Pomijając
te małe bolączki, „Wyspę pingwinów” oceniam wysoko. To jedna z barwniejszych
historii powstawania cywilizacji, jakie dane mi było przeczytać. France zajął
się tematem kompleksowo, dotyka różnych dziedzin i pociąga za wiele wrażliwych
strun. Nie boi się krytykować oraz dopiekać samemu sobie. „Wyspa pingwinów” jest
przenikliwa, szczera i ponura, a przy tym zabawna i zdystansowana. To
kolejny przykład potwierdzający działanie powiedzenia, że osobliwym paradoksem
literatury jest fakt, że do prawdy łatwiej jest dotrzeć wytwarzając fikcję, niż
w jakikolwiek inny sposób. Jest to też opowieść przesycona refleksją, czytelny obraz
rozczarowania światem, uniwersalny pod każdą szerokością geograficzną. Ta
powieść wrasta mocno w to, co minęło, ale jest jednocześnie lekcją o świadomym
życiu tu i teraz. Książka symbol, dzieło, o którym można napisać doktorat.
Pamiętajmy o niej.
Ocena: