Wydawca: Wydawnictwo w podwórku
Liczba stron: 236
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Tłumaczenie: Krzysztof Jarosz
Premiera: maj 2024 rok
Tydzień temu
poszedłem do kina na film „Tatami”, który wyreżyserowali Zar Amir Ebrahimi i Guy
Nattiv. Opowiada on historię irańskiej dżudoczki, która podczas mistrzostw
świata jest dosadnie proszona przez władze reprezentowanego przez siebie kraju
o symulowanie kontuzji. Opowieść ta jest inspirowana co najmniej kilkoma
innymi, realnymi zdarzeniami z przeszłości reprezentantów Iranu. To z pewnością
poruszająca relacja walki o realizację własnych marzeń, ale także, a może
przede wszystkim o łamaniu podstawowych praw kobiet w kraju znad Zatoki
Perskiej. Do samego filmu miałem dwie uwagi. Po pierwsze zbyt mocno trzymano
się pewnych szablonowych rozwiązań kina sportowego. Po drugie opowiedziano
fikcyjną historię, mimo że w Iranie aż roi się od gotowych scenariuszy.
Opowiadam o tym przede
wszystkim dlatego, że ów obraz dopełnił mi lekturę książki, o której chcę Wam
opowiedzieć. „Dziwki w czadorach nie idą do raju” również mówią o łamaniu praw
mieszkanek Islamskiej Republiki Iranu. Tu jednak inaczej niż w filmie, życiorysy
są realne. Mamy więc zgrabne połączenie elementów powieści i reportażu, co w
moich oczach od razu podniosło zaufanie do autorki Chahdortt Djavann. Jest to o
tyle ważne, że ciężar gatunkowy książki wzniósł się na wyżyny – mowa tu bowiem
o zabójstwach prostytutek. Co ciekawe reżyserka „Tatami” Zar Amir Ebrahimi jest
przede wszystkim aktorką, a jedną z jej poprzednich ról była postać Rahimi w
dziele „Holy Spider”. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że ten film, wyreżyserowany
przez Alego Abbasiego, traktował o niczym innym, jak o historii seryjnego
mordercy, który w 2000 roku zabijał pracownice seksualne pod pretekstem
oczyszczania miasta Meszhed. Zbieżność tematyczna nie jest bynajmniej
przypadkowa.
Jeśli mieliście
okazję obejrzeć utwór autora „Granicy”, tym bardziej sięgnijcie po książkę
wydaną przez Wydawnictwo w podwórku. O ile bowiem Abbasi skupia się na
mordercy, o tyle u Djavann jest on tylko tłem. Tu prym wiodą kobiety i
społeczeństwo z jego chorymi (nie boję się tego tak nazwać) poglądami i
wierzeniami. O skali ich bezmyślności niech zaświadcza fakt, że po emisji „Holy
Spider”, który to film mocno krytykował Iran, twórcom zaczęto grozić śmiercią.
Dość jednak o kinie
(przynajmniej na chwilę). Saeed Hanaei, bo tak nazywał się morderca 16 kobiet,
zabijał, bo wierzył, że tak trzeba. Wartość zeznania złożonego w sądzie przez
kobietę jest równa połowie wartości zeznania mężczyzny, a wartość słowa, zdania
czy życia pracownicy seksualnej, jest zerowa. Kobiety sprzedające swoje ciało
nie mają praw, mogą być w każdej chwili wychłostane (100 batów) czy skazane na
śmierć (ukamienowanie). Mimo, że zaspokajają potrzeby mężczyzn, są przez nich
wzgardzane i wyszydzane. Saeed Hanaei doszedł zatem do wniosku, że skoro mijane
przez niego prostytutki są obrazą majestatu Iranu, należy je zlikwidować. I tak
też robił. Ciała porzucał na ulicy.
Chahdortt Djavann
świetnie zbudowała pierwszą scenę. Oto przypadkowy mężczyzna wchodzi w krew leżącego
na ulicy ciała kobiety. O czym myśli? Otóż o konsekwencjach, jakie pozostawiony
ślad może mieć dla jego dalszego życia. Za dużo się naoglądał amerykańskich
kryminałów, przez co odczuwał niepokój, że władze zidentyfikują go jako
podejrzanego. Spokój odzyskał dopiero wtedy, gdy okazało się, że to ciało
należało do prostytutki. Nadchodzący świadkowie z każdą chwilą coraz bardziej
zaczęli szydzić ze zwłok, jednocześnie chwaląc odwagę zabójcy. Był on przecież
jak zbawiciel, posłaniec boga – oczyszczał miasto z zarazy. Nie innego zdania
była policja, która niespecjalnie śpieszyła się do wnikliwego zbadania sprawy.
Kolejne rozdziały książki
„Dziwki w czadorach nie idą do raju” to z jednej strony oddanie głosu kobietom-ofiarom,
z drugiej malowanie słowem irańskiego społeczeństwa. Trudno to wszystko zebrać
i opisać, bo skala katastrofy jest naprawdę niewiarygodna. Nie wiem też na ile
znacie lub śledziliście całą tę sprawę, a było o niej naprawdę głośno. Pozwolę
sobie przywołać tylko trzy elementy, dość przypadkowe. W ten sposób nie zdradzę
Wam za wiele z treści, a jednocześnie ten, kto niewiele wie o Iranie, z
pewnością lepiej zrozumie, o czym mówię.
Po pierwsze rodzina. Same
narodziny dziewczynki to zła wiadomość. Nie ma ona zbyt wiele wartości, więc
rodzice chcą ją jak najszybciej oddać w ręce mężczyzny, którego zresztą sami
wybiorą. Małżeństwa z dwunasto czy nawet dziesięciolatkami to normalność. Zdarza
się nawet tak, że opiekunowie nie wyrabiają dziecku aktu urodzenia, podkładają
inny, przez co może ono nie wiedzieć, ile faktycznie ma lat. Rzecz jasna, gdy
takie małżeństwo się nie uda, rodzina nie chce przyjmować swojego dziecka z
powrotem do siebie.
Po drugie przemoc. Jeśli
liczysz na to, że jak uciekniesz z domu (bo np. wujek regularnie wykorzystuje cię
seksualnie) i nikt cię po drodze nie zgwałci, jesteś bardzo naiwna. Nie masz
też większych szans w starciu z alfonsami czy swoimi pracodawcami. Chcesz
sprzątać domy? Świetnie! Na pewno przydadzą ci się środki czystości, staranność
i otwartość na nowe doznania. Gospodarze wszak nie odpuszczą ci i jako
przykładni obywatele nakażą sobie dogadzać. To przecież oczywiste i stanowi
część wynagrodzenia.
Wreszcie po trzecie instytucja
małżeństwa. Wszyscy słyszeliśmy słowo poligamia, ale tu małżeństwo z więcej niż
jedną osobą nabiera nowego znaczenia. Mężczyźni mogą mieć cztery żony. To
legalne i chętnie wykorzystywane. Jednocześnie kobieta może mieć jednego męża,
a jakiekolwiek odstępstwo od tej normy grozi ukamienowaniem. To jednak nie
wszystko. Istnieje bowiem coś takiego jak małżeństwo czasowe. Panowie mogą
wziąć sobie kobietę na jeden dzień, dwa, tydzień czy miesiąc. Mułła w zamian za
procent zapłaty od takiego związku, dokonuje formalnego zjednoczenia. Jest to
de facto legalna forma prostytucji, która teoretycznie pozwala kobietom
zarabiać, w praktyce jeszcze bardziej je zniewala.
Te absurdy znajdziemy
w tej książce. Nie tylko te, żeby była jasność. Bohaterki żyją bez nadziei, muszą
poddawać się temu procederowi, bo nie mają alternatywy. Za coś muszą żyć i
wykarmić swoje dzieci. A mężów nie ma, bo albo zginęli, albo siedzą w
więzieniu. Niektórym się ‘poszczęści’ i zostaną gorącymi towarami. Zasmakują
bogactw i będą oddawać się zamożnym obcokrajowcom. Inne będą musiały wystawać
na ulicach, mozolnie budować portfel swoich klientów i oddawać się za grosze. A
na koniec wynajmie je taki Saeed Hanaei, wykorzysta seksualnie (tak, tak, ten
zbawiciel nie omieszkał sobie w ten sposób ulżyć) i zabije. Pamięć o nich
zniknie, nikt nawet nie odbierze ciała.
Historia jest mocno
medialna i dyskusyjna, zatem idealnie nada się na dyskusyjny klub książki. Jest
też dobrze napisana, czyta się to jednym tchem. Obok opowieści dwóch głównych
bohaterek, pojawiają się też inne. Każda ma swoją indywidualną przeszłość,
odmienne cechy i ambicje. Jedne są prostymi kobietami, którym zależy przede
wszystkim na dzieciach. Inne szukają bliskości. Jest też i filozofka, która
powie w pewnym momencie „Chce pani poznać jakieś społeczeństwo? Proszę namówić
do zwierzeń jego prostytutki!”. Wspomni też o pewnych filmach, czego nie omieszkałem
wynotować. Podam tu dwa tytuły, które miałem okazje obejrzeć. Oba świetne „Santoori”
Dariusha Mehrjui oraz „Madian” Ali Zhekana. Nie sądzę, abyście ich szukali i
oglądali, ale jeśli zdarzy się ku temu okazja, bierzcie w ciemno.
„Dziwki w czadorach nie
idą do raju” to jak dla mnie absolutny tegoroczny top. Nawet znając tę historię,
orientując się co niego w realiach Iranu, potrafiła mnie wciągnąć, podnieść
ciśnienie. Być może była ona pisana z myślą o kobietach i to z Francji. Być
może te wydarzenia są już przeszłością. Ale to wcale nie oznacza, że warto
przechodzić nad tym do porządku dziennego i zapominać.
Dla porządku dodam,
że na końcu książki znalazło się długie podsumowanie Krzysztofa Jarosza. Nie
czytałem go, bo znając podejście tłumacza z jego poprzednich książek,
napotkałbym tam prawdopodobnie połączenie własnych doświadczeń z jedynymi
słusznymi interpretacjami. A że ja czasami lubię się po swojemu mylić i
wyciągać własne wnioski, toteż oddaje w wasze ręce moje omówienie niepodparte
badaniem źródeł. I proszę, poznajcie tę książkę.