Liczba stron: 240
Tłumaczenie: Magdalena Słysz
Oprawa: twarda
Premiera: 18 września 2019 r.Tłumaczenie: Magdalena Słysz
Oprawa: twarda
W 1948 roku J.D. Salinger opublikował
opowiadanie o samobójstwie młodego człowieka. „Idealny dzień na ryby” to
historia niezwykle subtelna, która całkiem zasłużenie zyskała rozgłos. Od niej
rozpoczęła się też obsesja autora, który wracał później do niej wielokrotnie,
jak chociażby w „Franny i Zooey”, w którym na końcu wspomina słowa tragicznie
zmarłego Seymoura. W zbiorze „Wyżej podnieście strop, cieśle. Seymour: Wprowadzenie”, który po raz pierwszy pojawił się w New Yorkerze, znowu wracamy
do postaci jednego z członków rodziny Glassów. Obie opowieści dotyczą Seymoura,
a uściślając, obie poruszają jego problemy, ponieważ samego bohatera w nich nie
ma.
W „Wyżej
podnieście strop, cieśle”, po raz pierwszy wydanym w 1955 roku, narratorem jest
Buddy Glass, alter ego Salingera. Właśnie wyszedł na przepustkę, by udać się na
ślub swojego brata. Narracja skupia się na rozmowach Buddy’ego z gośćmi oraz
zapoznawaniu się z fragmentami pamiętnika Seymoura. Przeważającym tematem jest
sama postać przyszłego samobójcy, która jednak nie krystalizuje się choćby na
chwilę. Salinger wiedząc jaki los pisany jest bohaterowi, nie jest w stanie go
zmaterializować, przywrócić na łono życia. Trudność wynika też z tego, że
Seymour, to jak wynika z przedstawionych relacji, człowiek bliski świętości,
poeta i uzdolniony geniusz. Należy mu się więc wieczna pamięć i pośmiertny
spokój. Rozbieżność charakterystyki (ucieleśnienie ideałów) z jego losem może
przywodzić na myśl postać Pursewaredena z durellowskiego „Kwartetu
aleksandryjskiego” – wielka indywidualność, która do niczego nie doszła.
Drugie opowiadanie, tym razem utrzymane
w formie strumienia świadomości, ponownie
ogniskuje swoją uwagę wokół Seymoura. Inspiracją do refleksji o jego życiu i
wpływie na otoczenie są jego wiersze. Dokładnie 184 wiersze haiku. Buddy
wspomina swojego brata, serwując nam opisy jego fizjonomii, osobiste
przemyślenia, anegdoty z dzieciństwa. Wszystko to prowadzi go do jednego
wniosku – Seymour był wielkim człowiekiem, a on już zawsze będzie żył w jego
cieniu. W tym sensie można dostrzec spójność i synergię treści z pierwszym
opowiadaniem zbioru. Ale to nie do końca jest sedno całej książki, przynajmniej
ja odczytuję to nieco inaczej. Salinger pisze także o swego rodzaju niemocy w
wyrażaniu pewnych kwestii słowami. Są przecież rzeczy, do których trzeba
dorosnąć. Zrozumieć je nie semantycznie, ale emocjonalnie. Bo język ma swoje
ograniczenia, potrafi fałszować rzeczywistość, poddawać się wielu chybionym
interpretacjom.
Wszystko co tu czytamy, potwierdza wielką
prawdę o bohaterach Salingera - wszyscy żyją po trosze poza światem, który ich
na co dzień otacza. Choć może nie tak do końca, wszak denerwują ich konwenanse,
fałsz i konformizm. Zachowują swoją własną mityczność, przejawiającą się
zdolnością właściwego osądu oraz umiejętnością dostrzegania tego co faktycznie
wyjątkowe, piękne i godne miłości, nawet jeśli czasami mają problemy z
właściwym nazwaniem tego. Jednocześnie, można mieć wrażenie, że to oderwanie od
codzienności, wynika też trochę z pretensjonalności i sztuczności postaci,
będących bardziej namiastkami postaw, niż realnymi ludźmi. Dygresyjność i
lepkość języka Salingera może momentami przytłaczać. Warto jednak otworzyć się
na te rozważania, nawet jeśli nie dla samych postaci, to dla ich poglądów. Z
pewnością jest o czym myśleć.
Jedna z lepszych ksiàżek wszech czasów!
OdpowiedzUsuń