Liczba stron: 211
Oprawa: miękka
Premiera: 1967 r.
O literaturze węgierskiej pisze się często. Liczne
wydawnictwa na przestrzeni lat wydawały książki tamtejszych twórców, powstało
całkiem sporo prac poświęconych dokonaniom literatury węgierskiej, nawet
Internet pełen jest poleceń dla takich autorów jak Marai, Esterhazy czy
Kertesz. A jednak w tym natłoku publikacji, wciąż próżno szukać choćby
odwołania w jakimś artykule, na temat Ferenca Santy.
Właściwie niełatwo mi odpowiedzieć na pytanie,
dlaczego Santa wydaje mi się aż tak interesujący, bo poetów i pisarzy
poruszających się w tych co on regionach był cały legion. Prowincjonalne
miasteczko, skrzypiąca podłoga gospody, smak domowego wina, niezaorane pola,
niepomalowana ściana spółdzielni. Trochę brudu, trochę miłości. Cała masa
dialogów i praktyczny brak opisów. Santa pisze czystą, uduchowioną wrażliwością,
która jest tak wysokiej próby, że do wydobycia napięcia wystarcza najprostsze
zestawienie i wielokrotne powtarzanie tego, co wydaje się oczywiste. Autor
„Piątej pieczęci” to prawdziwy piewca codzienności, pisarz rzeczy wielkich,
podawanych przy użyciu poetyki banalności.
„Dwadzieścia godzin” stanowi zapis dokonanego przed
ośmiu laty morderstwa, którego ofiarą stał się pracownik jednego z gospodarstw
rolnych. Młody dziennikarz w celu zbadania sprawy przyjeżdża na miejsce zbrodni
i w ciągu tytułowych 20 godzin przepytuje pozostałych przy życiu świadków
dramatu o przebieg zdarzenia. Z zeznań byłego hrabiego, aktywisty
komunistycznego, dyrektora spółdzielni rolniczej oraz rodziców zamordowanego i
zabójcy wyłania się świat politycznych i światopoglądowych konfliktów, które
doprowadziły grupkę przyjaciół do bratobójczych walk. Przyczyn tych zajść,
bohater upatruje najpierw w procesie kolektywizacji wsi, a potem stalinowskich
represji, donosicielstwa i rewolucji 1956 r.
Książka została rozpisana techniką symultaniczną,
dzięki której płaszczyzna narracji została jeszcze bardziej uwyraźniona.
Posługiwanie się wspomnianą konwencją stawia w centrum pojęcie czasu, skupia
się na ważnym momencie historycznym i konfrontuje postawy różnych osób. Aby
jeszcze wzmocnić to poczucie upływających sekund autor dzieli swoją książkę na
cztery części – pory roku. W ten sposób czysto ludzkie problemy i oddziaływania
systemowe, rytm życia i śmierci zostają wyznaczone przez naturę. W tym miejscu
czas nie płynie, on ucieka, podobnie jak prawda o ludzkiej tożsamości.
Autor „Piątej pieczęci” w każdej ze swoich małych
powieści konfrontuje ludzką osobowość z historią – jej trybami, wyzwaniami,
pułapkami. Zadaje całe mrowie bardzo ważnych pytań, o moralną uczciwość, o
wartości, o to jak zachować się będąc postawionym pod ścianą społecznych
oczekiwań. Mimo cenzury, jaka obowiązywała w czasach jego działalności, nie boi
się śmiało wplatać w swoje filozoficzne rozważania tematów politycznych. Piękna
jest chociażby metafora komunizmu, porównywanego do pudełka z mrówkami, w
którym już po chwili ogarnięte chęcią kolektywnej pracy zwierzęta, przy braku
budulca, zaczynają walczyć ze sobą nawzajem. Niszczą się bez klarownego powodu. Ferenc Santa tworzył literaturę głębokiego humanizmu, która jest być może nawet
bardziej aktualna dzisiaj, niż była kiedyś.
„Dwadzieścia godzin” jest książką stylistycznie
aseptyczną, lekką jak komar. To doskonały twór wielkiego stylisty, opowieść
dużego formatu europejskiego, którą odbiera się podczas jednego impulsu, jak
światło. Nic nie blokuje drogi do punktu, w którym zatrzyma się rozdział
i zatrzymamy się my, by na chwilę oddać się refleksji na temat
solidarności społecznej i kryzysu wiary. Jest to też fraza różnorodna, bo
oprócz rozmów, autor pisze także stylem kronikarskim, z którego wyłania się
wyrazisty obraz ludzkiej natury przesiąkniętej egoizmem i autodestrukcją. To na
pewno książka cenna i godna przeczytania, być może nie najlepsza w dorobku
pisarza, ale nadal celna w swoich spostrzeżeniach i błyskotliwa w konstrukcji. Powieść,
w której zachowana jest równowaga między tematami fundamentalnymi, a bieżącymi
problemami, między symboliką a realizmem, między jednością a wspólnotą.
Przeczytajcie. Nie pożałujecie.
Ocena:
Brzmi ciekawie, ale nie jestem pewna, czy odnalazła bym się w tej książce. 😊
OdpowiedzUsuńNie przemawia do mnie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogsapot.com
Wygląda niezwykle intrygująco...
OdpowiedzUsuń