Czas trwania: 3 godz. 50 min.
Kraj produkcji: Chiny
Premiera: 16 lutego 2016 rok
Slow ciemna to
taka gałąź kinematografii, która rzadko jest w stanie wyjść poza swoje
gatunkowe ograniczenia i płynnie łączyć powolną narrację z intrygującą,
wielowarstwową fabułą. Ta sztuka doskonale udała się Hu Bo, który w swoim
jedynym, blisko czterogodzinnym filmie, zawarł niezwykle lepki ekstrakt
ludzkiego upodlenia i smutku egzystencji.
Film został
skonstruowany jako mozaika kilku konsolidujących się u finału historii. Akcja
snuje się na przestrzeni jednego dnia, gdzieś nieopodal Manzhouli. To właśnie w
tej miejscowości znajduje się źródło lokalnych plotek i dociekań – zoo z
siedzącym słoniem w roli atrakcji. Losy czwórki bohaterów splatają się w tu w
jeden węzeł. Każdy z nich jest na swój sposób wykluczony, a chęć ujrzenia
tajemniczego zwierzęcia wynika z możliwości oderwania się chociaż na chwilę od
przytłaczającej rzeczywistości.
Wei Bu (Peng Yu-chang), to pogardzany przez bezrobotnego ojca
i szykanowany przez kolegów ze szkoły, niezwykle wrażliwy młodzieniec, którego
główną rozrywką jest przesiadywanie w parku i oglądanie małpiego ekosystemu.
Jego monotonny żywot zakłóca kłótnia, w efekcie której irracjonalnie krzywdzi
prowodyra swoich szkolnych cierpień. To wydarzenie stanie się początkiem jego
nowej drogi, opartej na ciągłej ucieczce i strachu czającym się na każdym
kroku.
Premiera: 16 lutego 2016 rok
Gdzieś blisko Wei Bu znajdują się też inni bohaterowie
– jego koleżanka Huang Ling (Wang Juven), przeżywająca permanentne problemy z
matką i imająca się dramatycznego romansu z nauczycielem, lokalny gangster
Cheng (Yu Zhang), raniony wewnętrznie wyrzutami sumienia z powodu samobójczej
śmierci przyjaciela, oraz Wang (Congxi
Li), starzec, dla którego nawet najbliżsi nie widzą miejsca w swoim otoczeniu.
Każdy z nich ma swoją nakreśloną wyraźnymi kreskami biografię, cechy charakteru
i wewnętrzne dylematy. Huang Ling to typowa buntowniczka, Cheng, niczym postać
z „Pijanego anioła” Kurosawy błąka się po świecie w całkowitym zagubieniu, a
wszelkie przejawy pozornej siły są tak naprawdę mrzonką, mirażem tworzonym ze
strachy i bezradności, wreszcie Wang, psychicznie silny i nieustępliwy, który
ukojenie w codzienności czerpie z kontaktu z wnuczką. Wszystko to nakreślone
bardzo subtelnie i z empatią, dzięki czemu wszechogarniający smutek przygniata
nas ze zdwojoną siłą.
Premiera: 16 lutego 2016 rok
„Siedzący słoń”
jest filmem naturalistycznym. Kamera nie odstępuje swoich postaci choćby na
krok. Czai się za ich głowami, ślizga się po wyczerpanych ciałach. Z
fotograficzną pieczołowitością śledzi każdy ruch na ich twarzach, nie
przepuszcza nawet małego drgnienia, chwilowej słabości wyrażonej westchnieniem
bólu, zaciętości widocznej w lekkim skrzywieniu mimiki. Hu Bo cały swój projekt
oparł na zbliżeniach i półzbliżeniach, jedynie parokrotnie ukazując ujęcia
panoramiczne. Melancholia rysująca się na obliczach bohaterów, skutecznie
zastępuje tu dopieszczone zdjęcia oraz niezwykłość otoczenia. Uczucie osaczenia
stale towarzyszy bohaterom, a ciasne kadry tylko potęgują poczucie
zakorzenienia w tym ponurym klimacie.
Premiera: 16 lutego 2016 rok
Hu Bo
stworzył dzieło kompletne. „Siedzący słoń” jest idealnym przykładem filmu
totalnego. To takie dzieło, gdzie nostalgia miesza się z problemami
codzienności, a niespieszna narracja idealnie portretuje brud życia. Co ważne
reżyser nie chwyta się tanich zagrań i nie zrzuca winy na innych. Polityka,
społeczeństwo, religie – to wszystko jest tu tylko podkładem, ważnym i świetnie
zarysowanym, ale jednak tylko tłem. Prawdziwe jądro ciemności drzemie w każdym
z nas, to ono łamie kręgosłupy moralne, w nim urzeczywistnia się katastrofa
rzeczywistości. Zadziwiająca jest umiejętność wyczucia reżysera – wszystko
podaje w odpowiednich proporcjach. Nie jest ani nudno, ani za wolno, ani za
efektownie. Spokojne, kontemplacyjne fragmenty mieszają się z nagłymi zmianami
frontów. Ten film jest jak tykająca metafora całkowitej pustki. Absolutne
objawienie tegorocznej kinematografii. Prawdziwa odyseja do innego wymiaru. A
na koniec pozostaje niewysłowiony żal, że to wszystko jest tak namacalnie
prawdziwe, o czym najlepiej świadczy los samego twórcy.
Wysoka ocena i ciekawa recenzja bardzo zachęcają do obejrzenia tego filmu. 😊
OdpowiedzUsuń