Recenzja "Król darknetu" Nick Bilton

Wydawca: Czarne

Liczba stron: 376

Tłumaczenie: Rafał Lisowski

Oprawa: twarda

Premiera: 11 marca 2020 r.

Bestseller „New York Times” brzmi groźnie. W ostatnich latach tę łatkę przypinano między innymi tak miałkim i nieciekawym książkom jak: „Asymetria” Lisy Halliday, „Był sobie pies” W. Bruce Camerona, „Zapisane w wodzie” Pauli Hawkins czy „Tatuażyście z Auschwitz” Heather Morris. Nie zawsze jednak to co popularne, musi być z założenia złe i „Król darknetu” dobrze tę tezę potwierdza.

Życie pisze najlepsze kryminały, które chce się czytać nawet wtedy, gdy cała historia oraz jej finał jest nam dobrze znany. O Rossie Ulbrichcie, znanym wtedy jeszcze tylko pod pseudonimem Straszny Pirat Roberts, głośno było przed kilku laty. Jego wirtualne dziecko, Silk Road, oferowało w swoim asortymencie prosty zakup wszystkiego co zabronione. Siedząc z komputerem w Krakowie, każdy mógł w kilku kliknięciach nabyć kilogram heroiny z Kolumbii albo sto tabletek ecstasy z Holandii. Ba, setki rodzajów narkotyków to jedno, ale Silk Road z czasem zaczął oferować także broń (karabiny, granaty, miotacze i inne) oraz organy wewnętrzne. Potrzebowałeś szpik kostny dla przeszczepu dziecka, a służba zdrowia nie była w stanie Ci pomóc? Nic prostszego. Uzbieraj kilka milionów i kup na Silk Road. A może potrzebna Ci nerka? 200 tysięcy dolarów i za kilka dni masz ją u siebie. 

To zadziwiające jak łatwo można było uruchomić serwis, który na całym świecie wyrządził tyle zła. Wystarczył jeden nieprzeciętny mózg i całkowita wiara w wolność. Ross Ulbricht nie wyróżniał się niczym szczególnym. Gdy był dwudziestokilkulatkiem, jak wielu innych studiował fizykę, grał na bębnach i chodził na randki. Lubił swoją rodzinę i życie. Nawet dziwne rytuały, jak nie mycie się dłuższy czas czy udowodnienie sobie, że można funkcjonować bez kosztów, nie sugerowały że mamy do czynienia z przyszłym Alem Capone Internetu. Bohater książki wierzył głęboko w libertarianizm, czyli radykalny nurt neoliberalizmu amerykańskiego postulujący minimalizowanie wpływu władzy państwowej na życie jednostki. Ross dążył do całkowitego zniesienia narzucania norm społecznych. Uważał,  że niewidzialna ręka rynku lepiej sobie poradzi z uregulowaniem kontaktów międzyludzkich, niż politycy. Tak też tłumaczył sobie i znajomym swoje podejście do powszechnej dostępności narkotyków i broni. Jeśli ktoś chce się zabić, jego wola. Płytkości tej teorii nie byli w stanie pokazać mu ani jego ukochana Julia, ani rodzice, ani nawet współpracownicy, zachęcający do blokowania ofert na twarde narkotyki. Dla Rossa nie istniał świat niewinnych ofiar, przedawkowania, mordów w afekcie. 

„Król darknetu” w swojej konstrukcji przypomina mi inną świetną książkę z Serii Amerykańskiej „Ogar piekielny ściga mnie” Hamptona Sidesa. Na podstawie wnikliwych, wieloletnich badań, prowadzonych wywiadów oraz wizji lokalnych, Nick Bilton stworzył historię, która od samego początku trzyma w napięciu i nie spuszcza z tonu, aż do końca. Doskonale prezentuje cały cykl powstawania wirtualnego imperium: zalążek pomysłu, realizacja, pierwszy klient, trudności, wsparcie, pieniądze, ataki, zabójstwo, pościg. Każdemu elementowi poświęca dokładnie tyle uwagi, ile powinien. Pisze z reporterską starannością i czysto literacką harmonią. Poszukiwania i śledztwo stały się dla Biltona okazją do zaprezentowania różnych postaw i ideologii, a także popularnych dzisiaj zjawisk społecznych. Silk Road nie zyskałoby statusu legendy, gdyby nie ludzie. Całe miliony ludzi stojących po stronie darknetu. 

Bilton krok po kroku wyjaśnia, jak możliwe było utworzenie sklepu, którego rząd Stanów Zjednoczonych nie był w stanie zlikwidować przez kilka lat. Pokazuje jak paczki z nielegalnym towarem trafiały do klientów, jak nieudolnie policja podchodziła do poszukiwań, portretuje głównych bohaterów książki z dbałością o emocje i chwilowe słabości. Nie stoi po niczyjej stronie, pisze obiektywnie, wspiera się danymi, statystykami i relacjami świadków zdarzeń. Bada też zło rodzące się w człowieku i eksplodujące pod wpływem takich czynników jak chęć zysków, strach przed utratą kontroli, brak zaufania. Świetnie jest to napisane, z pasją, intrygująco, z właściwą strukturą, z kilkoma poziomami znaczeń i sensów. Jeśli o jakieś książce wydanej w tym roku mogę powiedzieć, że pochłonęła mnie bez reszty, jest to właśnie „Król darknetu”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz