Recenzja „Chirbet Chiza/Więzień” S. Jizhar

Jedna z pierwszych izraelskich powieści mierzących się z tematem Nakby. Chirbet Chiza to wstrząsająca relacja żołnierza, który zaczyna kwestionować sens swoich działań.
Wydawca: Claroscuro

Liczba stron: 154


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Tłumaczenie: Daria Boniecka-Stępień

Premiera: grudzień 2024 rok

„Chirbet Chiza/Więzień” to krótka, ale niezwykle doniosła powieść izraelskiego pisarza S. Jizhara. Została ona pierwotnie opublikowana w 1949 roku. Stanowi jedno z pierwszych i przez długi czas jedynych izraelskich tekstów literackich podejmujących temat palestyńskiej Nakby – katastrofy, jaka dotknęła ludność arabską w wyniku wojny o niepodległość Izraela w 1948 roku. Napisana w konwencji narracji pierwszoosobowej, stanowi zarówno wstrząsający dokument historyczny, jak i literackie osiągnięcie. Jizhar, jako uczestnik tych wydarzeń, oferuje unikalną perspektywę moralnego dylematu izraelskiego żołnierza, który bierze udział w wysiedlaniu arabskiej wioski, jednocześnie nie mogąc zignorować wewnętrznego konfliktu etycznego.

Nakba, termin oznaczający „katastrofę”, odnosi się do przymusowych wysiedleń, czystek etnicznych i destrukcji palestyńskich społeczności, które miały miejsce w wyniku wojny arabsko-izraelskiej w latach 1947–1949. Ocenia się, że około 750 000 Palestyńczyków zostało wówczas wygnanych lub uciekło ze swoich domów, a setki wiosek zostało zrównanych z ziemią. „Chirbet Chiza” wpisuje się w ten kontekst, przedstawiając jeden dzień z tej kampanii oczami młodego żołnierza.

Izraelska narracja narodowa w latach 50. XX wieku pomijała problematykę wypędzeń Palestyńczyków, koncentrując się na heroicznej walce o przetrwanie nowo powstałego państwa. Tym większe znaczenie miało opublikowanie tej książki, która niemal natychmiast wywołała gorącą debatę społeczną. Przez wiele lat „Chirbet Chiza/Więzień” pozostawała jedynym izraelskim utworem literackim otwarcie dokumentującym cierpienie Palestyńczyków i dylematy moralne izraelskich żołnierzy.

Książka wyróżnia się niezwykle poetyckim, sugestywnym stylem narracji. Autor stosuje długie, skomplikowane zdania, które oddają zarówno wewnętrzne rozterki narratora, jak i emocjonalne napięcie panujące w opisanych wydarzeniach. Jizhar łączy język potoczny z elementami liryzmu, co nadaje tekstowi intymny i dramatyczny charakter.

Narrator, bezimienny izraelski żołnierz, relacjonuje wydarzenia z perspektywy wewnętrznej walki między obowiązkiem wojskowym a własnym sumieniem. Z jednej strony jest częścią jednostki, której celem jest wysiedlenie arabskiej wioski, z drugiej – coraz bardziej uświadamia sobie niesprawiedliwość tej akcji. Kluczowym momentem powieści jest jego uświadomienie sobie, że to, czego jest świadkiem i uczestnikiem, przypomina mu historię żydowskich wypędzeń i prześladowań w diasporze. Wstrząsające jest jego odkrycie: „To jest wygnanie. Tak wygląda wygnanie”. Ta myśl podważa ideologiczną podstawę działań izraelskiej armii i rodzi pytanie o moralne konsekwencje nowego państwa dla jego mieszkańców.

Jednym z ważnych wątków poruszanych w „Chirbet Chiza/Więzień” jest kwestia pamięci. Narrator od początku przyznaje, że to, co przeżył, prześladuje go w dalszym życiu. Opowieść nie jest jedynie kroniką jednego dnia wojny, lecz aktem zapisu historii, który ma na celu ocalenie pamięci o palestyńskiej katastrofie. W kontekście oficjalnej izraelskiej narracji, która przez dekady marginalizowała temat Nakby, dzieło Jizhara można interpretować jako formę literackiego świadectwa, które rzuca wyzwanie polityce zapomnienia.

Z literaturoznawczego punktu widzenia, „Chirbet Chiza/Więzień” odwołuje się do koncepcji traumy i niemożności pełnego wyrażenia bolesnych doświadczeń. Opowieść narratora jest zarówno próbą zrozumienia, jak i próbą wyparcia – jego monologi wewnętrzne są pełne wątpliwości, gniewu i bezsilności.

Książka została początkowo dobrze przyjęta w kręgach intelektualnych, choć wielu izraelskich polityków i wojskowych traktowało ją jako niebezpieczny atak na mit założycielski państwa. W 1964 roku „Chirbet Chiza” została włączona do izraelskiego kanonu lektur szkolnych, co świadczy o jej znaczeniu jako tekstu literackiego i historycznego. Niemniej jednak przez lata była interpretowana raczej jako uniwersalna opowieść o moralnych dylematach wojny, a nie jako konkretne świadectwo izraelskich działań wobec Palestyńczyków.

Ekranizacja powieści w 1978 roku spotkała się z ogromną falą krytyki, a izraelska telewizja początkowo odmówiła jej emisji, uznając film za „antypaństwowy”. Dopiero po latach książka zaczęła być ponownie odkrywana przez nowe pokolenia Izraelczyków i Palestyńczyków. Jej tłumaczenie na język angielski w 2008 roku wprowadziło ją na arenę międzynarodową, gdzie została doceniona jako jedno z najważniejszych literackich świadectw Nakby.

Poetycka precyzja spotyka moralny niepokój – „Chirbet Chiza/Więzień” to izraelska odpowiedź na „Jądro ciemności” Conrada. Krótka, ale druzgocąca relacja o wojnie, która odbiera złudzenia i stawia pytania bez łatwych odpowiedzi.

Recenzja "Kobiety z popiołu" Mia Couto

Poznaj fascynującą recenzję „Kobiet z popiołu” Mia Couto – powieści, która splata historię Mozambiku z magią i poezją. Odkryj opowieść, która zachwyca i porusza!
Wydawca: ArtRage

Liczba stron: 343


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Tłumaczenie: Michał Lipszyc

Premiera: 25 lutego 2025 rok

Są takie książki, które nie tylko się czyta – je się przeżywa, czuje każdą komórką ciała, wdycha ich atmosferę jak duszny afrykański wiatr niosący zapach ziemi. „Kobiety z popiołu” autorstwa Mia Couto to właśnie jedna z takich powieści – hipnotyzująca, pulsująca historią i emocjami, splatająca brutalny realizm z magią snu i mitu. To książka, która nie opowiada przeszłości, ale przywołuje ją w całej jej złożoności – pięknej i okrutnej zarazem.

Mia Couto, jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy afrykańskich, snuje opowieść o Mozambiku u schyłku XIX wieku. To kraj szarpany przez dwa wiatry – z jednej strony portugalscy kolonizatorzy, próbujący utrzymać swoją władzę, z drugiej afrykański władca Ngungunyane, który zbiera siły, by przeciwstawić się europejskiemu panowaniu. Gdzieś pomiędzy tymi dwoma żywiołami znajduje się mała wioska Nkokolani, zagubiona wśród wydarzeń, których nie kontroluje, ale których skutki ponosi najdotkliwiej.

To właśnie w tej wiosce żyje Imani, piętnastoletnia dziewczyna, której los staje się metaforą całego Mozambiku – rozdarcie, niepewność, próba znalezienia własnej tożsamości w świecie, gdzie każdy wybór niesie konsekwencje. Imani zna język Portugalczyków, ale jej serce bije w rytm afrykańskich bębnów. Zostaje tłumaczką portugalskiego sierżanta Germano de Melo. Mężczyzny, który sam jest rozdarty między lojalnością wobec ojczyzny a własnymi wątpliwościami. Pomiędzy nimi rodzi się więź, pełna napięcia, zakazanych gestów i poczucia, że w świecie wojny miłość nie może być niczym więcej niż ulotnym snem.

Jednym z największych atutów „Kobiet z popiołu” jest sposób, w jaki Mia Couto splata rzeczywistość historyczną z elementami magicznego realizmu. To nie jest sucha opowieść o kolonializmie i wojnie – to rzeczywistość, w której martwi mówią do żywych, w której ziemia nosi ślady duchów, a sny mają moc kształtowania rzeczywistości.

Couto wprowadza nas w ten świat z niezwykłą lekkością. Jego styl jest jak rzeka. Płynie, meandruje, czasem delikatnie pluska po kamieniach, by chwilę później porwać nas w wir emocji i refleksji. To proza, która czasem przypomina pieśń, czasem szept starej kobiety przy ognisku, a czasem brutalne ostrze codzienności. To jedna z tych powieści, które nie pozwalają nam zapomnieć, że historia to nie tylko mity, ale i krew, pot i łzy.

Cenię pisarstwo Couto za kreowanie postaci. Są one głęboko ludzkie, wielowymiarowe, pełne sprzeczności. Imani nie jest tylko niewinną dziewczyną wrzuconą w wir historii. To bohaterka, która walczy – o siebie, o swoją rodzinę, o prawo do własnej tożsamości. Jest jak nietoperz z afrykańskiej przypowieści, który nie jest ani ptakiem, ani myszą, i przez to nigdzie nie znajduje swojego miejsca.

Z kolei Germano de Melo, choć początkowo jawi się jako typowy kolonizator, z czasem odsłania swoje słabości, lęki i marzenia. To człowiek, który chciałby wierzyć, że jest częścią „misji cywilizacyjnej” Portugalii, ale im dłużej przebywa w Nkokolani, tym bardziej dostrzega absurd swojej obecności na tej ziemi.

Nie można też zapomnieć o rodzinie Imani, o jej braciach, którzy wybrali dwie różne strony konfliktu, o mieszkańcach wioski, którzy próbują przetrwać w świecie, który nie ma dla nich litości. To właśnie dzięki tym postaciom „Kobiety z popiołu” są tak przejmujące.

To książka, w której nie ma prostych podziałów na dobro i zło – Portugalczycy nie są tylko bezdusznymi kolonizatorami, a afrykański władca Ngungunyane nie jest jedynie bohaterem walczącym o wolność. Każdy z protagonistów ma swoją prawdę, swoje marzenia i swoje demony. To opowieść o tym, jak historia rozdziera ludzi na kawałki, jak tradycja ściera się z nowoczesnością, a lojalność z pragnieniem wolności.

„Kobiety z popiołu” to pierwsza część trylogii, a już na jej kartach czuć rękę mistrza. Jest w tej książce wszystko – poezja, historia, miłość, magia i ból. Jest to, co ulotne, i to, co wieczne. I jest obietnica, że to dopiero początek – że kolejne części będą wartościowymi rozdziałami tej niezwykłej opowieści.

Recenzja "Asortyment strapień" Lydia Davis

Lydia Davis i jej eksperymenty z krótką formą – jak "Asortyment strapień" łączy prozę, poezję i filozofię? Wnikliwe spojrzenie na unikalny styl i literacką wrażliwość autorki.
Wydawca: Czarne

Liczba stron: 280


Oprawa: twarda

Tłumaczenie: Michał Tabaczyński

Premiera: 19 lutego 2025 rok

Wiele w życiu opowiadań przeczytałem. Wiecie o tym bardzo dobrze. A jednak Lydia Davis, czyli jedna z najbardziej oryginalnych współczesnych prozaiczek, zaskoczyła mnie. W "Asortymencie strapień" udowodniła, że krótka forma narracyjna może być nie tylko elastyczna, ale także zadziwiająco pojemna.

Ósmy tom Opowiadań Amerykańskich to zbiór tekstów, które balansują na granicy prozy, poezji i filozofii. Lydia Davis nieustannie kwestionuje kanoniczne definicje tego gatunku literackiego. Eksperymentuje zarówno z treścią, jak i formą – niektóre historie są zwarte i skondensowane do kilku zdań, inne przypominają quasi-eseje czy studia socjologiczne, a jeszcze kolejne nabierają formy epistolarnych rozważań.

Autorka nie boi się tematycznej różnorodności. W "Asortymencie strapień" odnajdujemy zarówno egzystencjalne refleksje nad śmiercią i przemijaniem, jak i lekkie, ironiczne spostrzeżenia na temat codziennych absurdów. Davis przygląda się światu z precyzją badacza, analizując z równą uwagą listy dzieci do chorego kolegi, losy służących zatrudnianych przez wymagającą panią, jak i proces starzenia się dwóch kobiet. To proza świadoma, pełna detali, które budują niezwykle sugestywną atmosferę.

Spójrzmy na trzy proste przykłady, z czym przyjdzie się nam zmierzyć podczas lektury. W „Konkursie Dobrego Gustu” małżeństwo jest oceniane pod kątem gustu w zakresie kulinariów, wykładzin podłogowych czy roślin cebulowych. W „Tematach tabu” ponownie widzimy parę, która tym razem nie rozmawia na wiele tematów, bo pociąga to za sobą złe skojarzenia i emocje (znacie to skądś?). Na szczęście odpowiednia strategia sprawia, że z czasem coraz więcej tematów tabu wraca na wokandę. Spójrzmy też na „Współpracę z muchą”. Tu bez dalszego komentarza, zacytuję ten tekst w całości „To ja umieściłam słowo na stronie, ale interpunkcja jest już jej wkładem".

W "Asortymencie strapień" Davis stosuje technikę katalogowania, wymieniając dźwięki, emocje czy doświadczenia. Przypomina to archiwizację ludzkiej percepcji. Taka metoda pozwala na głębsze zanurzenie się w opisywane sytuacje i postacie, nadając prozie unikalny charakter. Autorka jest znana z precyzyjnego i oszczędnego języka. Jak sama przyznała, jej styl jest odpowiedzią na złożoność zdań Prousta, którego swego czasu tłumaczyła.

Twórczość Lydii Davis bywa porównywana do dzieł Samuela Becketta ze względu na minimalistyczny styl i skłonność do eksperymentowania z formą. Jej krótkie, często kilkuzdaniowe opowiadania przypominają również twórczość Jorge Luisa Borgesa, który jak dobrze wiemy wielokrotnie bawił się konwencjami literackimi i eksplorował granice narracji.

Z pewnością „Asortyment strapień” jest przykładem literatury wymagającej. Jest ona daleka od klasycznych schematów fabularnych. Niektóre teksty, szczególnie te pozbawione wyraźnej narracji, mogą nużyć czytelnika przyzwyczajonego do bardziej konwencjonalnych historii. Warto jednak podejść do tej książki jak do zbioru poetyckiego – dawkować opowiadania, pozwalać im wybrzmieć i stopniowo oswajać się z niezwykłą wrażliwością autorki.

Lydia Davis udowadnia, że opowiadanie jako gatunek wciąż ewoluuje, a granice literatury można przesuwać na nieskończoną liczbę sposobów. "Asortyment strapień" to książka, która wymaga skupienia i otwartości, ale w zamian oferuje wyjątkowe doświadczenie literackie – pełne ironii, wnikliwości i intelektualnej gry. Czytanie tej książki to jak przeglądanie szkicownika René Magritte’a – codzienne sytuacje nagle nabierają surrealistycznych kształtów, a zwykła rozmowa o gramatyce okazuje się być dialogiem o śmierci. Albo o gramatyce. Nigdy nie wiadomo.