Recenzja "Bomba" Rodier Denis , Alcante , Bollée Laurent-Frédéric

"Bomba" tria to komiks na prawie 500 stron wydany przez Kulturę GNiewu
Wydawca: Kultura Gniewu

Liczba stron: 472


Oprawa: twarda

Tłumaczenie: Jakub Syty

Premiera: 24 czerwca 2023 rok

Historia idei i powstawania bomby atomowej jest długa i zawiła. Już w pierwszych latach XX wieku środowiska naukowe uznały to rozwiązanie za realną możliwość. Ernest Rutherford, nowozelandzki chemik oraz fizyk, laureat Nagrody Nobla z 1908 roku, stwierdził: „gdyby dało się znaleźć odpowiedni detonator, można by sobie wyobrazić zainicjowanie fali rozpadów atomowych w materii, a wtedy nasz stary świat rzeczywiście ulotniłby się z dymem”[1]. Słowa te były początkowo traktowane jako fantazja. To na nich właśnie Herbert G. Wells oparł swój pomysł na nowelę „The World Set Free”. Coś, co w drugiej dekadzie XX wieku uznawano za świetny pomysł na fabułę science-fiction, zaczęło nabierać realnych kształtów latach 30. W 1933 roku w magazynie „Time”, zaczęły pojawiać się pierwsze informacje o udanych próbach rozbicia atomu. Autorzy pokusili się nawet o wzmiankę na temat szans wykorzystania powstałej w tym procesie energii do realizacji broni o niespotykanej do tej pory sile rażenia[2]. Niedługo po tych doniesieniach cały program powstania bomby atomowej utajniono. Dopiero wydarzenia w Hiroszimie z 6 sierpnia 1945 roku na nowo przywróciły tej kwestii status publiczny. 

Co działo się pomiędzy? Kto popychał ten pomysł do przodu? Co myśleli i czuli naukowcy zajmujący się poszczególnymi obszarami tematycznymi? Między innymi na te pytania stara się odpowiedzieć komiks „Bomba” tria Alcante/Bollée/Rodier. Autorzy podjęli się zadania wyjątkowo trudnego. Bo tak, historia bomby atomowej została już opisana, udokumentowana, przedstawiona w różnych formach. Niemniej większość z tych opracowań stanowiły dzieła popularnonaukowe. Nie były one tworzone z myślą o współczesnym czytelniku. Kanadyjsko-francusko-belgijski tercet autorów postanowił całą tę wiedzę odświeżyć, obudować ją w poszatkowaną fabułę i wreszcie rozrysować. W ten sposób stymulowanie określonych stanów emocjonalnych związanych z bombą atomową utraciło charakter propagandowy, a zyskało nowy wymiar – ludzki.

Scenariusz „Bomby” nie skupia się na jednym epizodzie (chociaż mamy tu postać centralną). Pojawiają się w nim liczne wydarzenia i bohaterowie. Obok tych ważnych i zapamiętanych (np. Truman, Stalin, Oppenheimer czy Churchill), swoje trzy grosze dopowiadają też ofiary i żołnierze liniowi. Ot chociażby Ebb Cade (HP-12), czarnoskóry robotnik z Los Alamos, który po złamaniu prawej rzepki, prawej kości promieniowej oraz kości łokciowej i lewej kości udowej został nieświadomie zakwalifikowany do eksperymentów z plutonem. Straszna to historia, bo lekarze pozostawili go bez leczenia przez 20 dni, aż do rozpoczęcia aplikowania środka. Bez jego zgody wyrwano mu później piętnaście zębów i pobrano próbki kości, by jeszcze lepiej zbadać migrację plutonu[3]. W „Bombie” znaleźć możemy także członków dywersyjnej grupy komandosów Grouse i Gunnerside. Ich zadaniem było opóźnienie niemieckiego programu badań jądrowych poprzez wysadzenie w powietrze fabryki ciężkiej wody w Norwegii. Swoje zadanie wykonali 27 lutego 1943 roku. Na stronach komiksu ujawnione są też inne życiorysy. Raz większe, innym razem mniejsze. Każdorazowo coś wnoszące do historii.

Żeby tę całą rozległą wiedzę spiąć, żebyśmy jako odbiorcy nie czuli się jak wrzuceni do mrowiska dat, nazwisk i miejsc,  autorzy postanowili postawić w centrum Leó Szilárda. Być może część z Was w ogóle go nie kojarzy. I nic w tym dziwnego, bo jego dokonaniom i życiu nie poświęcono w Polsce zbyt dużo uwagi. Węgiersko-amerykański fizyk i biolog nuklearny jest uważany za pierwszego naukowca, który systematycznie i planowo wspierał budowę bomby atomowej. Od szalonego pomysłu na przeprowadzenie reakcji łańcuchowej, przez przekonanie Alberta Einsteina do napisania listu do prezydenta Roosevelta[4], aż po próby odwiedzenia planów zrzucenia gotowej bomby na Japonię. To właśnie Szilárd był autorem pomysłu czerwonego telefonu łączącego Moskwę i Waszyngton podczas Zimnej Wojny. Życzył sobie także, by po jego śmierci (ostatecznie zmarł na zawał serca w 1964 roku) jego ciało skremowano, a powstałe prochy wsypano do balonów ku radości młodego pokolenia.

„Bomba” portretuje więc człowieka szalonego, egocentrycznego, ale także twardo stąpającego po ziemi. Jego spostrzeżenia są dobrze artykułowane a liczne spotkania niedopowiadane. Wiele wątków jest celowo przedstawionych wielowymiarowo – nie tylko z perspektywy moralizatorskiej i historycznej, ale także psychologicznej. Autorom udała się sztuka bardzo trudna. W tym całym natłoku danych zwrócili uwagę na szczegóły, mało znane epizody i wnętrze człowieka. Dzięki nim możemy przenieść się w inne czasy, zrozumieć co myśleli i czuli ludzie z różnych warstw społecznych. To wszystko jest po prostu ciekawe.

Imponująca jest także szata graficzna. Czarno-białe ilustracje podkreślają wagę tematu, są realistyczne (chyba że akurat podkreślane są myśli, fantazje lub momenty przełomowe) i drobiazgowo przemyślane. Komiks zaprojektowany został jako historia mówiona. Dużo w nim tekstu i dialogów. Prawie 500 stron wymaga cierpliwości, wgryzienia się w temat, także silnych rąk, by to tomiszcze utrzymać. W zamian za podjęty trud otrzymujemy dzieło epickie. Kompletne. Grające na różnych nutach. Daleki jestem od promowania tematów modnych, a historia bomby atomowej w obliczu rosyjskiej napaści na Ukrainę oraz filmu Christophera Nolana za taką może uchodzić. Komiks broni się jednak w najlepszy możliwy sposób – wysoką jakością wykonania oraz formułą, której daleko do sensacji i żerowania na nośnych medialnie wątkach. Polecam z czystym sercem.


[1] Richard Rhodes, Jak powstała bomba atomowa, przeł. Piotr Amsterdamski, Prószyński i Sk-a, Warszawa 2000, s. 36.

[2] Tamże, s. 23.

[3] Preston D., Before the Fallout: From Marie Curie to Hiroshima, s. 277.

[4] T. Mlynarski, Energetyka jądrowa wobec globalnych wyzwań bezpieczeństwa energetycznego i reżimu nieproliferacji w erze zmian klimatu, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, S. 69

Recenzja "Nieśmiertelnik 03 1043" Faruk Šehić

"Nieśmiertelnik 03 1043" Faruka Šehicia czyta się jak współczesne "Na zachodzie bez zmian"
Wydawca: SEDNO

Liczba stron: 220


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Tłumaczenie: Aleksandra Wojtaszek

Premiera: luty 2023 rok

Wielki słownik języka polskiego definiuje ‘nieśmiertelnik’ jako blaszkę z wytłoczonymi danymi identyfikującymi żołnierza, który nosi na łańcuszku na szyi[1]. to element systemu identyfikacji żołnierzy w razie ich śmierci bądź ranienia. Ów przedmiot występuje w książce Faruka Šehicia w jednym z opowiadań. Jego metaforyczne znaczenie jako figury przedłużającej wojenną traumę, było na tyle istotne, że znalazł się w tytule książki. „Nieśmiertelnik 03 1043” boleśnie przypomina jak kruche jest życie. Każe też zadać pytanie co lepsze: trwanie z piętnem bólu i niesamowitego cierpienia czy śmierć w okopach.

„Nieśmiertelnik 03 1043” to nie tylko relacja o czasie wojny w Bośni i Hercegowinie

Wydawnictwo SEDNO regularnie przemyca do polskiego krwioobiegu literackiego książki z Półwyspu Bałkańskiego. Wiele z nich skupia się na czasie wojny w Bośni i Hercegowinie. Akcja „Nieśmiertelnika 03 1043” również rozgrywa się w latach 1992-1995, ale nie tylko. Autora interesuje nie tyle sam bilans konfliktu domowego, który niezależni obserwatorzy oceniają co około 100 tysiącach ofiar śmiertelnych[2], ile jego wpływ na życie i zdrowie psychiczne mieszkańców małego kraju. Lektura książki dobitnie pokazuje, że na tej wojnie umierali Boszniacy, Serbowie i Chorwaci, żołnierze i cywile, dorośli i dzieci, ludzie i zwierzęta.

Faruk Šehić nie pisze z punktu widzenia obserwatora. On tej wojny doświadczył na własnej skórze, był w jej centrum. W wieku 22 lat, jako student weterynarii, dostał powołanie do wojska. Trafił na front, oddłużył swoje i został ciężko ranny. Doświadczył wszystkiego tego, z czym możemy kojarzyć konflikty zbrojne. Cisza przed burzą, rozczłonkowane ciała, bieg pod ostrzałem, głód, niewyspanie, brud, śmierć towarzyszy, tęsknota za bliskimi, niezaspokojone potrzeby seksualne i wiele innych. Te zdarzenia, te przeżycia były tak silne, tak emocjonalnie wyczerpujące, że ich następstwa odczuwał nawet wiele lat po zakończeniu wojny. Jak wspomina w wywiadzie opublikowanym w Krytyce Politycznej „ból wojny jest transcielesny i wszechobecny”[3]. Nie kończy się wraz z zawarciem pokoju.

 "Nieśmiertelnik 03 1043" to kolejna książka Faruka Šehicia wydana w Polsce

Faruk Šehić nie jest pisarzem przypadkowym. Na koncie ma cztery tomy poetyckie, dwa zbiory opowiadań i dwie powieści. Część z nich dostępna jest w Polsce. „Książka o Unie” wyszła swego czasu w prestiżowej serii Biura Literackiego, a „Auslanderska berlinologia” została opublikowana w Czasie Literatury. Autor jest laureatem nagrody literackiej Unii Europejskiej, co już samo w sobie gwarantuje nie tylko autentyczność tekstów, ale też ich wysoką jakość literacką. W cytowanym wcześniej wywiadzie przyznaje, że wojna stała się katalizatorem procesu przejścia z pisania metaforycznego i lirycznego, w klarowny i precyzyjny tekst[4]. To nie jest przypadek żołnierza, spisującego swoje przeżycia. To dzieło pisarza, który uczynił własną biografię jednym z tematów poruszanych w swoich dziełach.

 "Nieśmiertelnik 03 1043" Faruka Šehicia to jeden z ciekawszych zbiorów opowiadań wydanych w pierwszej połowie 2023 roku w Polsce

„Nieśmiertelnik 03 1043” jest zbiorem opowiadań o wojnie, ale też o jej wpływie na psychikę i życie ludzi. Zakres obserwacji jest szeroko zakrojony: od opowieści ‘przy kawie’, przez brutalne opisy z bunkrów oraz radość z otrzymania przepustki, aż na problemach psychicznych kończąc. Autor płynnie porusza się między prozą, białym wierszem, tekstami epistolarnymi, a nawet swego rodzaju wypunktowaniami. Są tu teksty dłuższe, pisane w pierwszej osobie, ale także, ale także relacja o mężczyźnie zbierającym odłamki, rozmowy prowadzone w barze o ruchaniu na froncie czy bójka w tramwaju już w okresie powojennym. Faruk Šehić bawi się formą, jak najlepsi moderniści. Co ważne panuje nad tym. Jako czytelnicy nie mamy wrażenia przytłoczenia. Tu nie ma miejsca na chłodną kalkulację i wpisywanie się w oczekiwania odbiorców. Bośniacki twórca jest szczery, dosadny i soczysty. „Nieśmiertelnik 03 1043” czyta się z niedowierzaniem i żalem, że mimo upływu lat dalej musimy doświadczać bezsensu wojny. Jest to też przestroga, szczególnie aktualna właśnie dziś, gdy za naszą wschodnią granicę giną niewinne osoby.