Liczba stron: 236
Oprawa: twarda
Gdy w 1964
roku Jean-Paul Sartre otrzymywał Literackiego Nobla, czytelnicy do swoich rąk
dostali szereg książek, które do dziś cieszą się zasłużoną pamięcią. Ernest
Hemingway i jego „Ruchome święto”, „Konzaburo Oe i „Sprawa osobista”, Bohumil
Hrabal i „Lekcje tańca dla starszych i zaawansowanych”, Saul Bellow i „Herzog”,
Sławomir Mrożek i „Tango” czy Thomas Berger i „Mały Wielki Człowiek”. To tylko
wybrane publikacje, które sympatycy literatury gatunkowej na pewne chętnie
uzupełniliby o „Karaibską tajemnicę” czy „Charliego i fabrykę czekolady”. W tym
samym czasie genialny krakowianin, Stanisław Lem, oddaje do druku dwie pozycje:
„Bajki robotów” i „Niezwyciężony i inne opowiadania”. To właśnie w zbiorze
opowiadań zawarto jedną z najważniejszych pozycji mistrza science-fiction,
która stała się podstawą do stworzenia powieści graficznej Rafała Mikołajczyka
o tym samym tytule.
Właściwie już
na samym początku muszę zwrócić uwagę na dwie kwestie. Do tej pory nie
rozumiem, dlaczego powieść Lema nie została zekranizowana. To idealny, gotowy
produkt na superprodukcję. Po drugie jeszcze nie było tak, aby komiks, czy też
powieść graficzna mnie wciągnęła. Owszem, potrafiłem zachwycać się grafiką,
układem tekstu, dbałością o detal czy fabułą, nigdy jednak nie poczułem się
pochłonięty. Z „Niezwyciężonym” było inaczej, co jest o tyle ważne, że samą
historię dobrze znam z pierwowzoru. Rafał Mikołajczak stworzył dzieło kompletne,
wierne oryginałowi i co ważne, zawierające specyficzny, klaustrofobiczny
klimat. Otwierając jego książkę, od razu przeniosłem się do innej krainy, z
której wcale nie chciałem wychodzić.
Fabuła
„Niezwyciężonego” bazuje na kilku kluczowych toposach sztuki science fiction –
podróży kosmicznej, badaniu planety, sztucznej inteligencji i próbie zachowania
człowieczeństwa. Tytułowy Niezwyciężony to olbrzymi krążownik, który został
wypuszczony poza ziemską orbitę w celu zbadania tajemniczego zniknięcia innej
jednostki – Kondora. Horpach, Rohan i inni uczestnicy podróży (biolodzy,
chemicy, fizycy, planetolodzy itd.), wyposażeni w nowoczesny sprzęt
transportowy, żywność i tlen, udają się na pustynną i niezbadaną planetę Regis
III. Tam muszą zmierzyć się z nieznaną im siłą, która wystawi na próbę ideę
pojęcia człowieczeństwa.
Tak u Lema,
jak i u Mikołajczaka zachwycają portrety psychologiczne bohaterów. Autorzy nie
potrzebują długich opisów aby oddać nastroje i wartości, którymi poszczególne
postaci kierują się w życiu. Zwraca uwagę także stopniowe odkrywanie tajemnicy.
Napięcie panuje od początku, aż do końca. Największym atutem powieści
graficznej jest jednak jej wizualna strona. To obiektywne arcydzieło, które
pokazuje nie tylko talent rysownika, ale przede wszystkim nieskończoną
wyobraźnię oraz umiejętność
zaadaptowania historii do realiów współczesności. Wszystkie kadry oparte
zostały na szczególe. U Mikołajczaka ważna jest nie tylko mimika i gesty, ale
także proces tworzenia się mrocznych chmur, drobne elementy ruin miasta czy
detale wąwozów lub pojazdów. Kadry wyrażone zostały w oszczędnej kolorystyce
opartej na czerwono-pomarańczowej planecie i niebiesko-czarnym statku. Kreacja
światłocieni jest naturalna i została doskonale podkreślona przez matowy, duży
format. To nie jest zwykła historia, to wiarygodne i efektowne Uniwersum, które
prosi się o przeniesienie na duży ekran.
Sięgając po
„Niezwyciężonego” nie sądziłem, że dostanę interpretację klasycznego dzieła
science-fiction, która pod względem jakości nie będzie ustępować oryginałowi.
Jest tu wszystko to, co Lem chciał przekazać czytelnikowi – naukowe idee,
innowacyjne pomysły, poczucie porzucenia i zagubienia, pytania o istotę relacji
międzyludzkich, tajemnica, strach, klaustrofobia. Wszystko zobrazowane
dokładnie tak, jakby nad oprawą graficzną pracowali specjaliści od efektów
zastosowanych w „Blade Runner 2049”. Nie bardzo rozumiem, dlaczego to małe
arcydzieło nie znalazło się w żadnym zestawieniu najlepszych książek
graficznych 2019 roku.