Liczba stron: 124
Oprawa: miękka
Premiera: 22 czerwca 2020 r.
Lambert Król
jest pisarzem osobnym, sadowiącym się na obrzeżach i zakolach polskiej
literatury emigracyjnej. Tworzy z daleka od literackich targowisk. W swojej
działalności nie wykorzystuje tanich chwytów, a zamiast potoku słów i
wyrazistej fabuły woli wymykające się szufladkowaniu miniatury. Autor „Mersi
filmol”, Polak od lat mieszkający w Szwajcarii, przyjmuje praktykę narracyjną,
którą Dirk Uffelmann określił jaki „samoorientalizację”. Chodzi mianowicie o
ironiczną i głęboko sarkastyczną stylizację własnego, wschodniego pochodzenia
na niecywilizowaną i dziką przestrzeń, którą pisarz przeciwstawia ‘nowoczesnemu’
szwajcarskiemu światu. Proletaryzacja Polaka mieszkającego na Zachodzie potrafi
przyjąć tu bardzo różne formy, a najbardziej wyrazista jest tam, gdzie do gry
wchodzą kwestie kulinarne. W jednej z opowieści Król wyposaża swojego rodaka w
ogórki kiszone, z którymi ten rusza na wojaż po Szwajcarskich restauracjach.
Nie może być przecież tak, że ogórki octowe zwyciężą. Dopóki oręż jest w ręku, wszystko
jest możliwe, a jak wiemy, Polak nigdy się nie poddaje.
Nie dajmy się
zwieść pozornej błahości tych historii. Figury jakich użyje pisarz mogą na
pierwszy rzut oka wydać się banalne i oczywiste, istotne jest jednak to, co się
pod nimi kryje. Autor „Ostatniego Szwajcara na Ziemi” z upodobaniem uderza w
narodowe czy kulturowe pewniki, będące efektem stadności myślenia. Fantazyjna
ironia, kreacyjny surrealizm, zamiłowanie do koncepcyjnych paradoksów, humor,
przekora, ludzkie uczucia, ale także filozoficzny stosunek do świata, w którym
jest miejsce na niezbywalne wartości – to wszystko sprawia, że opowiadania
Króla czyta się z niesłabnącą uwagą od początku, aż do końca. Szczególnie biorąc pod uwagę, że to właśnie otwierające
i kończące narracje są tymi najlepszymi. W „199 franków” obserwujemy człowieka
samotnego, który postanawia wynająć na kilka dni przyjaciela (czuję tu silną
inspirację filmem „Ona” Spike’a Jonze). W bogatej i przygotowanej na każdą
okoliczność Szwajcarii, nie stanowi to żadnego problemu. Zbliżenie obcych sobie
osób jest możliwe dzięki profesjonalizmowi i bliskości natury. Co jednak
wydarzy się po okresie usługi? Właśnie w takich momentach na wierzch wychodzi
dojrzałość warsztatu Króla, który nie idąc utartą ścieżką, wcale nie udziela odpowiedzi,
ale w istocie pyta. I to stanowi o intelektualnej atrakcyjności jego pisarstwa.
Szwajcaria nie
jest w tej książce tym krajem, który znamy z przewodników lub lekcji geografii.
To wielobarwna kraina, gdzie mnogość języków i ciekawych zwyczajów, miesza się
ze sztywnymi regułami i różnorodnością smaku. Autor rozmyśla między innymi o
zasadach prowadzenia dzieci do przedszkola, o impulsywnym dążeniu do
oszczędzania, o corocznych, alpejskich obrzędach, o polityce imigracyjnej, o
różnicach wewnętrznych Szwajcarii francuskojęzycznej i niemieckojęzycznej czy o
uzyskiwaniu pozwoleń administracyjnych. Wachlarz kwestii godnych rozpatrzenia
jest zaskakująco szeroki i daję sobie rękę uciąć, że niewielu z nas, Polaków
mieszkających w Polsce, byłoby gotowych zamieszkać w tym kraju, nie popełniając
przy tym szeregu wykroczeń prawnych i normatywnych. Nawet mając w głowie
ostrzeżenia Króla.
„Ostatni
Szwajcar na Ziemi” jest, oprócz świetnej zabawy, także modelowym przykładem
tego, jak wiele w życiu młodego pisarza może dać współpraca z profesjonalnym
Wydawnictwem. Czytając debiut Króla „Mersi filmol”, czułem radość, mieszającą
się z rozczarowaniem. Za dużo było tam niepewności, a zbyt mało harmonii.
Opowieści fiction, mieszały się z non-fiction, przez co powstała forma była niejednorodna,
czytelna głównie dla grupy Polaków, którzy na własnej skórze posmakowali
szwajcarskiej ‘gościnności’. Nowe dzieło pisarza to zupełnie inna bajka. Tu od
pierwszego opowiadania dobrze wiemy na czym stoimy, co wcale nie oznacza, że autor poskąpi nam wielu niespodzianek. Możemy mentalnie
przygotować się na ciągłe, subtelne przeskakiwanie między fantazją a realnymi
problemami, między snem a rzeczywistością. Lambert Król umiejętnie połączył
specyfikę regionu, o którym opowiada, z uniwersalnymi wartościami i momentami
baśniową, folklorystyczną narracją. Dzięki temu „Ostatni Szwajcar na Ziemi”
będzie czytelny w wielu miejscach na świecie. Autor tą książką zrobił krok do
przodu, może nawet dwa. Teraz będzie już tylko trudniej!