Liczba stron: 480
Oprawa: twarda
Tłumaczenie: Irena Bajkowska, Natalia Gałczyńska, Paweł Hertz, Maria Leśniewska, Seweryn Pollak, René Śliwowski, Jerzy Wyszomirski
Premiera: 20 września 2019 r
Tak jak „Opowieści niesamowite z języka
niemieckiego” były przede wszystkim przekrojowym obrazem formowania się
literatury grozy po naszej zachodniej granicy, tak tom poświęcony pisarzom
rosyjskim oferuje czytelnikowi coś dodatkowego. Mam tu na myśli spójność i
wysoką jakość poszczególnych nowel. Nie mogło być zresztą inaczej. Na liście
autorów znaleźli się przecież Aleksandr Puszkin, Władimir Odojewski, Nikołaj
Gogol, Michaił Lermontow, Aleksiej Tołstoj, Fiodor Dostojewski, Anton Czechow,
czy Iwan Turgieniew. Sama elita rosyjskiej
literatury.
Wyboru tym razem dokonał zmarły w 2015 roku René
Śliwowski, znany głównie z tłumaczeń
dzieł Platonowa i Czechowa. Tom otwiera opowiadanie Antonija Pogorielskiego pt.
„Lafertowska Makownica” z 1825 roku (bardzo dobre!), a kończy „Bajka starego
prokuratora” Michaiła Arcybaszewa, opisująca czasy tuż po rewolucji 1905 roku.
Ten ostatni utwór intensywnie eksploruje kwestie fundamentalne dla społecznego
życia człowieka: hipokryzję władzy, rozkład moralny, łatwość w wydawaniu
niepopartych faktami osądów. Najmocniejszymi punktami zbioru są jednak nowele
Tołstoja, Gogola i Puszkina, które w jednym zestawieniu, dobrze pokazują skalę
różnorodności rosyjskich opowieści niesamowitych.
Zacznę może od Tołstoja, bo jego historia może
uchodzić za absolutny klasyk w swojej kategorii. Nie od dzisiaj wiemy, że
formułowanie strasznych opowieści jest jedną z ciekawszych form spędzania czasu
w towarzystwie. Najlepiej, gdyby odbywało się na strychu opuszczonego
zamczyska, albo przy ognisku, w lesie pełnym wilków. W taką sytuację wrzuca nas
autor „Drogi przez mękę”. Opowiada o grupie szlachetnie urodzonych osób
goszczących u księżny Schwarzenberg. Ich podstawową rozrywką jest budowanie
napięcia poprzez opowieści z różnych stron świata. Zabawa jest przednia, aż do
momentu, gdy stary markiz d'Urfe deklaruje,
iż jego relacja będzie oparta na faktach. Ten prosty zabieg z miejsca wzbudza
większą czujność u członków zgromadzenia, ale także u czytelnika, który
bezwarunkowo oderwie wzrok od lektury i spojrzy na drzwi od mieszkania, by się
upewnić, że na pewno są odpowiednio zaryglowane. Ten sam zabieg powtórzymy
zresztą niebawem, bo scen wywołujących dreszcz emocji jest tu cała masa.
Tołstoj dba o odpowiednie otoczenie. Podróżując przez Serbię, Markiz zatrzymuje
się w niewielkiej wsi, w domu ogarniętym smutkiem i niepewnością. Obecna
rodzina zamartwia się o seniora rodu, który wraz z innymi mieszkańcami grodu,
udał się na wyprawę przeciwko groźnemu zbójnikowi. Największy strach budzi
jednak nie potencjalna śmierć dziadka, a jego słowa ostrzegające przed możliwą
transformacją w wilkołaka. Rzecz jasna wyznaczył termin tej zmiany i, jakby
mogło być inaczej, mija on właśnie w tym momencie. Trafiamy więc w punkt
kulminacyjny, w którym do ostatniej chwili nie będzie wiadomo, po której
stronie należy stanąć.
O innej niesamowitości traktuje „Wij”. Tytułowy
potwór jest gnomem, który razem ze swoją świtą, przemierza żyzne ziemie
ukraińskie. Nie on jest jednak w tej opowieści najważniejszy, a jego
uczestnictwo skupia się na finałowej scenie. Obserwujemy losy filozofa, który
wraz z teologiem i krasomówcą przypadkowo trafiają do samotnego chutoru. Tam zaczną
się dziać rzeczy iście niesamowite, zakończone koniecznością czuwania w
zamkniętej cerkwi z trupem. Tak jak u Tołstoja najważniejsza była groza, tak u
Gogola pierwsze skrzypce gra miejscowy folklor i ludowy mistycyzm. Nie jest tak
mrocznie, fani horroru mogą poczuć się nawet nieco oszukani. Zamiast tego
otrzymujemy jednak interesujący pejzaż ukraińskiej flory i fauny, a także
specyficzny, chłopski komizm. To wszystko podane w dopracowanym stylu Gogola.
Dla mnie było to cenniejsze, niż większość standardowych opowieści grozy razem
wziętych.
Na koniec jeszcze krótkie opowiadanie Puszkina. W „Damie
pikowej” splatają się wszystkie elementy charakterystyczne dla pisarza: dynamizm
relacji międzyludzkich, baśniowa narracja o winie i karze, nieco moralizatorski
wykład o skutkach chciwości oraz klimatycznie oddane otoczenie Petersburga.
Bohaterem jest Herman, młody adept gry w karty. Dla bogactwa jest w stanie
zrobić wszystko, czego dowodem będzie mające nastąpić niebawem zabójstwo
hrabiny. Na tym jednak opowieść się nie kończy, bo Hermanowi zaczyna pojawiać
się w snach zjawa hrabiny. I tak oto z prostej opowieści o hazardzie,
przechodzimy w świat nadrealny, a ostatecznie w utratę zmysłów. Jak zawsze u
Puszkina, zachwyca nienaganny styl, ale też rozsądnie sondowane napięcie i
mocno zarysowane punkty zwrotne.
Wymienione nowele nie są jedynymi wartymi uwagi. Jestem
przekonany, że osoby poszukujące prawdziwego napięcia mogą swoją uwagę skupić
na zupełnie innych historiach, jak chociażby „Bajce o ciele martwym nie wiadomo
do kogo przynależącym” lub „Samotnym domku na Wyspie Wasiljewskiej”. Jak pisałem na początku „Opowieści niesamowite
2. Literatura rosyjska” są zbiorem wyjątkowo równym, a przy okazji ukazującym zmiany
duchowej kondycji człowieka i różnych lęków dręczących pokolenia. To nie tylko
solidna porcja rozrywki, ale także lekcja historii w jej najlepszym wydaniu.