Wydawca: Czytelnik
Liczba stron: 452
Tłumaczenie: Sławomir Błaut
Oprawa: zintegrowana
„Mróz” jest
powszechnie uznawany za debiut Thomasa Bernharda. Austriacki pisarz wydał go w
1963 roku, w tym samym czasie, w którym Nobla otrzymał Jorgos Seferis, a świat
po raz pierwszy ujrzał „Grę w klasy” Cortazara. Aż trudno uwierzyć, że tak
dojrzały utwór napisał człowiek 32-letni. Nie był to jednak zwykły człowiek, o
czym przekonuje już pierwsze zdanie powieści: „Praktyka szpitalna studenta
medycyny nie polega przecież tylko na przyglądaniu się skomplikowanym operacjom
jelit, na unieruchamianiu płuc i odpiłowywaniu nóg, nie polega doprawdy tylko
na zamykaniu oczu zmarłym i wyciąganiu dzieci na świat”. To jedno zdanie
pokazuje nie tylko styl Barnharda, ale też jego upodobania. Może stanowić w
jakimś sensie metaforę całej jego późniejszej ścieżki literackiej.
Krystian Lupa
nazwał Bernharda „człowiekiem, który wypomina nam całą naszą niegodziwość,
demaskatorem, odkrywcą i namiętnym obrońcą nieśmiałego, kulturowo zakazanego
monologu ludzkiego JA”. W tej opinii pada ważne sformułowanie, które pragnąc
przenieść na grunt codziennego języka, mogę nazwać ‘obserwacją’. Austriacki
pisarz uwielbia tworzyć sytuacje podglądania życia bohaterów przez narratora. Dobrym
przykładem może być tu właśnie „Mróz”. Z jednej strony, przyglądanie się jest
jedną z ulubionych, najczęściej doświadczanych przez bernhardowskich
protagonistów czynności, z drugiej także jedną z fundamentalnych sytuacji
organizujących świat przedstawiony. Tym razem owym podglądaczem będzie student
medycyny wysłany na prośbę lekarza do niewielkiej miejscowości położonej w
alpejskiej dolinie. Jego zadaniem nie będzie delektowanie się widokami, czy
szukanie natchnienia do działania na świeżym powietrzu. Ma on obserwować życie
brata lekarza, malarza Straucha. Ten bliski obłąkania artysta, robi wiele, aby
na stałe wpisać się do kanonu bernhardowskich
postaci targanych przez różne, skrajne stany emocjonalne.
W rozmowie z
Kristą Fleischamnn autor „Korekty” wyznał, że jego zdaniem każdy człowiek
„potrzebuje płaszcza, bo inaczej zamarznie zimą”. Tę zimę w „Mrozie” pokazuje
dosłownie, jako zaśnieżony pejzaż, chociaż całe zdanie, jest przecież jednym
wielkim symbolem. Dla Bernharda działalność artystyczna, podobnie jak dla wielu
innych pisarzy, jest środkiem łagodzącym jarzmo życia. Jego bohaterowie mają
podobnie – aby znieść trudy egzystencji, próbują się z niej w jakiś sposób
oswobodzić. Najczęściej uciekają od życia, chronią się na odludziach. Jego
powieściowym przyjaciołom, codzienność wychodzi wyjątkowo tandetnie. Nie potrafią
do niczego dojść, każdy ich ruch czy myśl zainfekowany jest wirusem tragizmu.
Wrażenie nieufności i zagubienia, Bernhard buduje poprzez pozbawienie świata i
języka ram logicznej budowy. Ciągłe powtarzanie kwestii nie tylko nadaje
tekstowi rytmiczności, ale uświadamia nam, jak trudno bohaterowi tragicznemu
powiedzieć coś raz a dobrze, by zostać dobrze wysłuchanym. Pisarz nie wierzy w
nasze dobre intencje, w otwarty świat. Biczuje nas kolejnymi repetycjami nie po
to też, abyśmy za którymś razem doznali olśnienia. Dla niego świat jest
niekończącą się gonitwą, w której ciągle należy zaczynać od początku. Ze
smutnego impasu nie ma wyjścia, są co najwyżej doraźne środki uśmierzające,
które w dłuższej perspektywie nie mają większego znaczenia.
Na przykładzie
„Mrozu” dobrze widać, jak wiele Bernhard czerpie z teatru. Młody student jest
tu wcieleniem widza, oceniającego dziejący się przed nim spektakl. Malarz
bombarduje nas swoimi psychodelicznymi wypowiedziami z iście teatralnym
zacięciem. Jest przekonany o bezsensowności swojej roli, ale mimo to ciągle
próbuje od nowa, ponieważ nic innego mu nie pozostaje. Sceneria całego dramatu,
jest tu jedną wielką metaforą osamotnienia, lęku przed śmiercią i bólu
egzystencjalnego. Ostatecznie „Mróz”
pozostanie więc modelowym przykładem prozy austriackiego pisarza. To uczta,
choć bardzo ciężkostrawna. Żadna tam przystawka czy delikatna ryba z sałatą,
tylko ociekająca sokami trawiennymi dziczyzna, która pozostaje w człowieku na
długo po spożyciu.