Wydawca: Claroscuro
Liczba stron: 316
Oprawa: miękka
Oprawa: miękka
Premiera: maj 2019 r.
Belfast jest stolicą i największym miastem Irlandii
Północnej, mimo że zamieszkuje go niecałe 300 tysięcy mieszkańców. W
przeszłości dynamiczny rozwój jednostki napędzany był przez przemysł lniany,
tytoniowy, produkcję lin oraz statków. Szczególnie ta ostatnia działalność
zapisała się złotymi zgłoskami w światowej historii, bo to właśnie w
tamtejszych dokach wybudowano Titanica. Wraz z nadejściem ery konfliktów religijnych,
rozwój Belfastu nieco przyhamował. Obecny jego kształt, będący zlepkiem
tradycji i nowoczesności (Obel Tower, George Best Belfast City Airport, Belfast
International Airport, Belfast Metropolitan College), sprawia, że miasto obok
klasycznych branż, jest także centrum turystycznym i biznesowym kraju.
Nawet jednak obecnie trudno nazwać Belfast miastem
spokoju i idealną przestrzenią na regenerację. Stolica Irlandii Północnej była
areną wieloletniego konfliktu na tle religijnym pomiędzy katolikami i
protestantami. Od 1969 do 1998 roku na ulicach miasta krew spływała
strumieniami, głównie za sprawą brutalnych zamachów, zabójstw i aktów przemocy.
W 1972 roku miał miejsce słynny „krwawy piątek”, czyli skomasowany atak bombowy
przeprowadzony przez organizację paramilitarną Provisional IRA, w którym
zginęło dziewięć osób. Mimo że w 1998 roku doszło do podpisania porozumienia
wielkopiątkowego, nadal są w mieście takie rejony, nad którymi i dziś
sprawują kontrolę protestanckie lub republikańskie grupy paramilitarne.
Wybór Belsfastu jako kolejnej odsłony serii Noir
jest zatem nawet nie tyle uzasadniony, co logiczny i wyczekiwany. W miejscu od
lat targanym religijnymi przepychankami nie będzie brakować wyznaczników stylu
promowanego przez twórców pomysłu mikroopowieści o dziejach mrocznych miast. W
tekstach zebranych w tomie dostrzegamy takie elementy jak niewyjaśnione
tajemnice, dziwne wypadki kończące się zgonem (często zresztą nieprzypadkowe),
absurdalne rozwiązania (wysyłka polakierowanego palca, odkrycie przenośnej
bomby atomowej) czy odwołania się do historii i topografii miasta. Są
bohaterowie dobrzy i źli, ale też tacy, u których granica między tym co jasne i
co ciemne jest zatarta. Nie ma za to happy endów, sielankowości, układności czy
dydaktyzmu. To świat marginesu, naiwnych detektywów i wyrozumiałych bossów,
zachłannych prostytutek i fanatyków narodowościowych, skorumpowanych
dziennikarzy i młodocianych femme fatale.
Przede wszystkim „Belfast
noir” jest zbiorem różnorodności, które pojedynczo nie zawsze będą zachwycać,
ale jako jedna całość, doskonale się uzupełnią, tworząc zwarty obraz miasta, w
którym życie tętni wieloma barwami. Tom podzielony został na cztery części: Miasto
duchów, Miasto Murów, Miasto interesów, Nowe Wspaniałe Miasto. 14 zebranych w
tomie opowiadań napisanych zostało przez twórców, w jakiś sposób związanych z
samym miastem. Są wśród nich pisarze w Polsce znani (Lee Child, którego chyba
nikomu przedstawiać nie trzeba, Brian McGilloway – autor wydanych w Polsce „Na
granicy” oraz „Alei Szubienic”, Steve Cavanagh znany z „Obrony”, „Wkręconych”,
„Zarzutu”, Sam Millar – autor „Nieugiętych” i Alex Barclay, twórca „Latarni
mroku”) oraz ci, którzy nie byli jeszcze tłumaczeni (np. Eoin McNamee, Garbhan
Downey, Claire McGowan, Arlene Hunt, Gerard Brennan). Różnorodność w ich
dziełach przybierze kilka form. Będzie to na pewno odmienność formalna – w
zbiorze znajdą się utwory pisane w pierwszej i trzeciej osobie, opowiadania
retrospektywne, dziejące się w czasie rzeczywistym, a także sformułowane jako
urywki z ważnych wydarzeń podejmowanego tematu. Heterogeniczność będzie
dotyczyła też języka. Ile bohaterów, tyle stylów mówienia. Jedni będą
posługiwać się sformułowaniami poprawnymi, inni potocznymi, wulgarnymi,
urywanymi czy slangowymi. Nie mogą więc dziwić takie proste, ale jednocześnie
adekwatne dla narratora kwestie jak: „Ktoś właśnie rechocze (…) Potrafię
wyjechać z półobrotu jak karuzela Mickiego Marleya na Royal Avenue. Jeśli
przyłapię taką mendę, że ze mnie rechocze, to po niej”. Mogę się tylko
domyślać, ile pracy i zabawy miał tłumacz. Różnorodność dotyczy też miejsca
akcji. Raz będzie to słynna stocznia, innym razem centrum miasta, jego obrzeża,
a nawet St. George Market. Wreszcie wielowymiarowość zbioru będzie zdefiniowana
przez jego multitematyczność.
Historii zapadających w pamięć jest co najmniej
kilka. Już pierwsza w zbiorze narracja - „Usługa pogrzebowa” Briana
McGilloway’a, jest utworem co najmniej ponadprzeciętnie dobrym. Właściciel
zakładu pogrzebowego dorabia na boku poprzez przewożenie w trumnach ‘trefnego
towaru’. Często nie wie nawet, co w nim jest. Tak właśnie dzieje się w tej
sytuacji, stąd też emocje dozowane są czytelnikowi stopniowo, nie gasną nawet
po kontroli policyjnej. Az do samego końca będziemy czekać na właściwe rozwiązanie,
które zgodnie z metodologią gatunku noir będzie nie tylko mroczne, ale też, a
może przede wszystkim dwuznacznie zabawne. To właściwie jedyna opowieść, w
której pojawia się świat handlarzy bronią, choć samo narzędzie zbrodni zawita
na karty książki jeszcze wielokrotnie. Nie zawsze zresztą będzie miało typową,
modelową formę broni palnej. W „Poison” kluczowym atrybutem pchającym do
łamania konwenansów będą perfumy, w „Bez zegarka” skradziony Rolex, zaś w
„Poważnym podejściu do sprawy” komputer, stanowiący źródło wiedzy o IRA.
Szczególnie silną reprezentację mają historie
dotykające tematu śmierci i zabójstw. W „Duszy towarzystwa” mordercą zostaje
syn, który przypadkowo podczas pogrzebu usłyszał relację powszechnie lubianego
Paddyego Gillena, wskazującą na to, że to on jest zabójcą jego ojca. Lee Child
(„Mokrzy od deszczu”) snuje opowieść o dwóch mężczyznach którzy pod pozorem
założenia muzeum poświęconemu nieznanemu pisarzowi, wykupują dom, w którym zakopana
w fundamentach jest przenośna bomba atomowa. Tu śmierć będzie narzędziem
eliminacji potencjalnych świadków. W „Zdychaj jak szczur” Garbhan Downey pisze
o dziennikarzu, który próbuje rozwikłać zagadkę morderstwa Pryszczatego Johna
Norwaya (utopionego i przypalonego). Jest jeszcze „Zawieszka Gerarda Brennana,
w której zamknięta za kradzież auta nastolatka próbuje powiesić się na klamce.
W „Belfast noir” nie zabraknie oczywiście frazy,
dotykającej problemu religijnego. Ruth Dudley Edwards w „Poważnym podejściu do
sprawy” mówi o chłopcu, którego łączy szczególnie silna więź z wujkiem. To on
delikatnie i z rozmysłem wprowadza go w temat pochodów, oddania za ojczyznę i
bohaterów narodowych. Ostatecznie to także on domyśli się, jak bardzo jego
siostrzenic poważnie podejdzie do tematu walki. O zagubieniu młodych
mieszkańców opowie nam także Claire McGowan
w „Palcu Rosie Grant”. Owo zagubienie przybierze postać ucieczki z
ukochanym i próby szantażu własnych rodziców. Z kolei w „Poison” zazdrosna o
względy nauczyciela nastolatka, poprzez serię szczeniackich wybryków i kłamstw
zniszczy mu sielankowe życie.
O nieco innym problemie opowie „Czysty szwung”
Arlene Hunt. To jedna z najbardziej wyrazistych, mimo że wręcz
surrealistycznych wizji. Trochę przypomina mi zresztą film „Biały Bóg” w
reżyserii węgierskiego mistrza kadru – Kornela Mudruczo. Zwycięzca Nagrody
Specjalnej z Cannes opowiada historię psa Lilii, który porzucony i krzywdzony,
wraz z innymi czworonogami zaczyna mścić się na swoich oprawcach. W historii
Arlene Hunt też są psy, tym razem zmuszane do walk na życie i śmierć w
zamkniętych arenach. Gdy pewnego razu zorganizowana grupa wsparcia zrobi nalot
na nielegalne zakłady, sytuacja się odwróci. To ludzie zostaną zmuszeni do
walki, a karą za odmowę będzie śmierć.
„Belfast Noir” zawiera liczne opowiadania
eksplodujące podczas czytania i pozostawiające czytelnika w wewnętrznym zawieszeniu.
Parafrazując wstęp do opowieści „Zdychaj jak szczur” - na każdą historię
opublikowaną w gazecie przypada dziewięć innych, które mogą ukazać się tylko w
tego typu, odważnym projekcie. Wszystkie one wzięte razem pokazują, zgodnie z
założeniem, ciemną stronę stolicy Irlandii Północnej. Jest strach, ból, zabawa,
niedowierzanie, zmieszanie, zażenowanie, tajemnica – jest rzeczywistość, taka
jaką ją świat stworzył. Belfast to przestrzeń, gdzie nawet aniołowie mają
brudne oblicza. Wielość pejzaży, bohaterów, metod kreacji oraz poetyk
zaprezentowanych w tomie dobitnie pokazuje, jak różnie można o mieście pisać.
Jeden z bohaterów opowiadania „Bez zegarka” mówi „Czy w tym pieprzonym mieście
można się spodziewać czegokolwiek innego? Tu jest ponuro, nawet kiedy świeci
słońce. Złośliwy Bóg robi sobie z Belfastu jakieś perwersyjne jaja”. Tak
właśnie go przedstawiono, jako przestrzeń zdeprawowaną, niebezpieczną,
skrzywioną przez ludzi, ale też tętniącą życiem i wieloznacznością. Belfast to
miejsce, które mimo lęku chciałbym odwiedzić.