Wydawca: PIW
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Tłumaczenie: Ewa Rynarzewska
Premiera: 13 maja 2025 rok
Są książki, które przychodzą do człowieka jak burza: nie pytają, czy może; nie pytają, czy gotów. Po prostu się zdarzają. Taki jest zbiór „Gdy dojrzewa gryka”, pierwsze spotkanie polskiego czytelnika z Yi Hyosŏkiem — autorem, którego nie da się czytać z dystansu. On wchodzi pod skórę, rozpina guziki, rozwiązuje gorset konwenansów i pokazuje: oto człowiek. Nagusieńki. Cielesny. Żywy.
Yi Hyosŏk (1907–1942) był jak D.H. Lawrence, ale z duszą Wschodu i cielesnością wplecioną w rytmy natury, nie industrialnej melancholii. Pisał o seksualności w czasach, gdy słowo „namiętność” leżało spętane w konfucjańskim kagańcu. Robił to świadomie, zuchwale, z czułością i brutalnością jednocześnie. Jakby wiedział, że tylko tak można dotknąć prawdy. Nie idealizował pragnienia, nie wpisywał go w romantyczne frazesy. Zamiast tego zanurzał swoich bohaterów w błocie instynktów, w świat, w którym pożądanie nie jest grzechem tylko koniecznością.
Zaczynał jako pisarz o proletariackiej duszy, ale z czasem porzucił ideologię na rzecz indywidualnej eksploracji. Piękna, ciała, wolności. To właśnie w latach 30. jego proza nabiera smaku — i to smaków ostrych, czasem kwaśnych, zawsze nasyconych. Był modernistą, ale nie w manierze salonowej. Jego modernizm rozszczepiał obraz świata, rozdartego między cielesnością a hipokryzją.
Tytułowe opowiadanie uchodzi za arcydzieło. Czy dla mnie nim jest? Niekoniecznie, to trochę za mocne słowo. Czuję w nim jednak dużą siłę. Jest liryczne, niemal eteryczne, a jednak pod spodem buzujące niepokojem. Gryka kwitnie, bieli się jak ciało w półmroku. Dwóch mężczyzn podróżuje przez wiejski krajobraz. A razem z nimi snuje się przeszłość, wspomnienia, nieoczywiste pragnienia. I wtedy pojawia się ona. Dziewczyna — figura może rzeczywista, może wspomnieniowa, może symboliczna — która przynosi ze sobą coś, co przypomina sen o niespełnionej bliskości. Yi Hyosŏk potrafi tu stworzyć krajobraz tak zmysłowy, że niemal czujemy zapach dojrzałej gryki i dotyk sierpniowego powietrza na skórze. Nie dzieje się wiele, ale jednocześnie dzieje się wszystko: wewnętrzny krajobraz bohatera rozkwita równolegle z naturą. Seksualność nie jest aktem, jest atmosferą.
W zbiorze znajdziemy też „Punnyŏ”. To opowiadanie wbija nóż tam, gdzie najbardziej boli. Punnyŏ, młoda dziewczyna, doświadcza świata mężczyzn nie jako kochanka, ale jako obiekt, który najpierw się bierze, potem odrzuca. Gwałcona, wykorzystywana, bita — ale też świadomie poszukująca przyjemności, przekraczająca granice narzucone przez matkę, sąsiadów, społeczeństwo. Yi Hyosŏk nie ucieka od brutalności. Wręcz przeciwnie, pokazuje ją z taką szczerością, że współczesny czytelnik może mieć problem: czy to wyzwolenie, czy pogwałcenie?
To właśnie siła tej prozy. Autor nie daje łatwych odpowiedzi. Punnyŏ nie jest ofiarą, ani heroiną — jest kimś pomiędzy, kimś niepokojąco ludzkim.
Kolejny tekst ze zbioru to słodycz, która pali gardło. „Cierpkie morele” najpierw zachwycają zapachem, potem zostawiają cierpki posmak. Yi Hyosŏk opowiada tu o miłości, która nie potrafi się spełnić. I może dobrze. Bohaterowie są zbyt uwikłani w to, czego im nie wolno, a czego pragną. Ich relacja jest jak taniec, w którym kroki się mylą, ale emocje zostają. Wrażliwość autora zachwyca. Pokazuje, że nawet niespełnienie może być piękne, jeśli tylko pozwolimy sobie je poczuć w całej intensywności.
„Róża jest chora” to aluzja do Blake’a? Autor pokazuje kobietę zarażoną syfilisem. Nie w roli ofiary, lecz jako figurę wolności, buntowniczkę, która nie boi się ciała, nawet jeśli ono ma w sobie zarazę. To opowieść o miłości, która boli. I o tym, jak bardzo kobieta może być wolna. Nawet jeśli za tę wolność zapłaci społecznym ostracyzmem, samotnością albo śmiercią.
To opowiadanie to modernizm pełną gębą: cielesność, choroba, pożądanie, upadek, odkupienie — wszystko w jednym krótkim tekście, który zostawia po sobie dziwne uczucie: niepokój i zachwyt jednocześnie.
Na koniec „Widma miasta”. Najstarszy tekst w zbiorze, ale jeden z najbardziej poruszających. Miejski pejzaż, melancholia, rozpad tożsamości w tłumie i betonie. Yi pokazuje tu inne oblicze swojej twórczości, bardziej oniryczne, introspektywne, ale nadal w duchu sensualnego doświadczenia świata. Przeszłość kroczy za bohaterem jak cień, jak widmo i nie daje o sobie zapomnieć. Można uciec ze wsi do miasta, ale nie ucieknie się od samego siebie.
Yi Hyosŏk to pisarz,
który miał odwagę pisać o rzeczach, o których milczano. Który zrobił z
seksualności temat poważny, filozoficzny, cielesny i estetyczny zarazem. Który
— choć żył krótko — zostawił po sobie literaturę drapiącą, wzruszającą i
fascynującą. Ten zbiór to nie tylko spotkanie ze słowem. To lustro, w którym
odbija się nasze własne napięcie między pragnieniem a powinnością, między tym,
co czujemy, a tym, co wypada.
Przeczytaj też recenzje innych książek z serii Proza Dalekiego Wschodu:
1. "Wencheng" Yu Hua
2. "Czteroksiąg" Yan Lianke
3. "Dawna stolica" Yasunari Kawabata
4. "Zapiski z Hiroszimy" Kenzaburō Ōe
5. "Uśmiechnięty wilk" Yūko Tsushima
6. "Głos góry" Yasunari Kawabata
7. "Tajemniczy pociąg" Can Xue
8. "Wencheng" Yu Hua
9. "Opowieści znad rzei Hulan" Xiao Hong
10. "Tęczujący popiół" Sheng Keyi
Nie powiem, bo mnie zainteresowałeś. Okładka zwróciła moją uwagę.
OdpowiedzUsuń