Recenzja "Liście" Osamu Dazai

Wydawca: Dialog

Liczba stron: 294


Oprawa: miękka

Tłumaczenie:Dariusz Latoś
 
Premiera: luty 2022 rok

Osamu Dazaia polskiemu czytelnikowi przedstawiać nie trzeba. Jego utwory są regularnie tłumaczone i wydawane przez kilka oficyn. W ostatnich latach po dorobek jednego z najbardziej rozpoznawalnych japońskich pisarzy sięgał Czytelnik („Zatracenie”, „Owoce wiśni”), Tajfuny („Zmierzch”) czy Dialog („Uczennica”, „Goodbye i wybrane opowiadania”). Utwory Dazai są zazwyczaj smutne, pełne niezrozumienia, bólu istnienia i prób ostatecznego rozwiązania spraw doczesnych. W fabuły autor chętnie wplatał wątki z własnej biografii, ale lubił też interpretować tradycyjne japońskie opowieści. Te dwa nurty spotkamy w nowości – „Liście”.

Tym razem polskiemu czytelnikowi zaproponowano jedenaście opowiadań. Jedne króciutkie („Czekam”), inne nieco dłuższe. Już pierwsze z nich („Biegnij, Melosie”) zostało skomponowane na podstawie antycznej legendy i wiersza Friedricha Schillera. To bardzo ciekawy tekst, w którym  tytułowy Melos podjął się próby zgładzenia podłego króla. Zamiast mordu, dochodzi jednak do pojmania i skazania protagonisty na ukrzyżowanie. Zanim jednak wyrok zostanie wykonany, Melos musi wyprawić ślub siostry. W swoje miejsce podstawia przyjaciela, który umrze, jeśli bohater spóźni się z powrotem choćby o godzinę. Droga będzie oczywiście pełna przygód i przeciwności losu, a finał pełen nadziei. To bardzo mocny tekst, zapadający w pamięć. Może nieco moralizatorski, ale ma w sobie siłę i magię dawnych przypowieści o miłości, wierności i odwadze.

Innym opowiadaniem opartym na starym ludowym podaniu jest „Małpi kurhan”. Tym razem bohaterów jest dwóch. Ona, niezwykle piękna, może rozpalić do czerwoności każdego mężczyznę. On jest całkowicie przeciętnym spadkobiercą lombardu. Mimo wszystko zakochują się w sobie, choć protest ze strony ojca młodej damy jest wyczuwalny. Nie pomaga nawet chytry swat, dla którego pieniądze są ważniejsze niż wiara czy szczęście. Młoda para musi uciec wraz z ukochaną małpką i kontynuować swoje życie gdzieś na uboczu cywilizacji. Co będzie dalej? Tego Wam nie powiem. Musicie jednak uwierzyć, że finał tej opowieści rozdziera serce bardziej, niż „Romeo i Julia”.

Bardzo lubię dawne japońskie podania i pewnie z tego powodu wspomniane opowieści przypadły mi do gustu. Nie inaczej było z dwoma kolejnymi tekstami. W „Czekam” dwunastoletnia dziewczyna stoi każdego dnia na stacji i wypatruje jakichś zmian. Nie bardzo wiemy, czy celem jej działania jest powrót rodziny, ukochanego zwierzęcia, a może chęć ucieczki. W tej miniaturze nic nie jest wyjaśnione, przez co staje się ona uniwersalną historią o oczekiwaniu na COŚ DUŻEGO, co może się nigdy nie wydarzyć. Tak jak i my czasami bezwolnie wypatrujemy podwyżki, miłości czy spokoju. Zaskakujący był „Pieniądz”, czyli opowieść snuta przez banknot stujenowy o numerze 77851. Przechodzi on z rąk do rąk, jednocześnie będąc świadkiem wydarzeń społeczno-historycznych w Japonii. A to przygarnie go ubogi student, który decyduje się na odebranie życia, a to trafi w ręce lichwiarza, cieśli, czy spekulanta winem. Bardzo znamienna jest końcówka utworu, w której do głosu dochodzą wojna i kobiety. Choć w pewnym momencie czytamy, że „kobieca chciwość naprawdę nie ma sobie równych”, to finał nie do końca tę tezę potwierdza. Oto bowiem podczas bombardowania zimną krew zachowa nie wojskowy, ale zwykła kurtyzana.

Skoro już o samobójstwie mowa, to w zbiorze pojawiają się także inne teksty podnoszące ten temat. W dwóch z nich - „Ubasute” oraz „Godności biedaka” ostatecznie do utraty życia nie dochodzi. Jakby Dazai pisząc je jeszcze się wahał, jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji o skróceniu swoich mąk. W ostatnim tekście tomu – „Osan” zdradzający mąż zostawia jednak swoją wybrankę i popełnia rytualne samobójstwo. Jemu się udaje, co niejako zapowiada losy samego autora.

W „Liściach” możemy odnaleźć też inne wątki, ślady interpretacyjne oraz dość niespodziewane obrazy. Są tu teksty nakreślające trudne relacje rodzinne, odniesienia do założenia pisma literackiego czy opowiadanie w formie listu do podziwianego pisarza. Dazai doskonale kreśli portrety swoich bohaterów, ale potrafi też wytrącić czytelnika ze strefy komfortu, jak chociażby wtedy, gdy w opowiadaniu „Stukanie” młody protagonista spotyka swoją wybrankę na ławce i zamiast opowiedzieć o wrażeniach, zauważa za nią psią kupę. Powstaje pytanie, po co japoński pisarz tak sformułował ten akapit? Może się mylę, ale mam wrażenie, że rzeczywistość była dla Dazai jedną wielką latryną, którą jak najszybciej chciał opuścić. Sztuka ta jak wiemy ostatecznie mu się udała. A nam pozostaje się jedynie cieszyć, że dalej wydaje się jego utwory, bo choć „Liście” nie są może jego szczytowym osiągnięciem, mi bardzo przypadły do gustu. Zaprezentowane tu opowiadania nie zawsze są równe, ale naprawdę zapadające w pamięć. Bolesne, choć czasami dające też nieco nadziei, poważne, ale momentami mocno ironiczne, japońskie, niemniej czytelne w każdym miejscu na Ziemi.

2 komentarze: