Liczba stron: 192
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Jeden rok, dwie książki. Tak w skrócie można
by podsumować literackie dokonania Joanny Rudniańskiej w 2019 roku. W różnych
opiniach z jakimi spotkałem się na temat dzieł autorki podkreśla się fakt, że
tak jak „Sny o Hiroszimie” były książką przeciętną i słusznie utonęły w zalewie
nowości, tak „RuRu” wybija się na tle nijakiej, literackiej podaży. I tu wnoszę
lekki sprzeciw. Warto zwrócić uwagę, że choć obie książki dzieli wiele, tak
samo dużo je też łączy. W „Snach o Hiroszimie” główna bohaterka Bibi jest z
zawodu psychoanalityczką, w opowiadaniu „Ja jestem czarna i woda jest czarna”
także obserwujemy proces mentalnej kuracji młodej kobiety. W powieści,
bohaterka Rudniańskiej jest córką znanej i cenionej malarki, chętnie
wystawianej przez duże galerie sztuki. Podobny motyw pojawia się w „Wystawie”,
gdzie protagonistka rozmyśla o udostępnieniu swoich zdjęć na tytułową wystawę.
W obu książkach pojawia się też Japonia – raz jako symbol noszonych traum,
które prędzej czy później wybuchną, innym razem jako obraz na pocztówce, lub
idealne miejsce na urlop. Podobieństw jest zresztą więcej: nieudane związki,
kompleksy wyniesione z domu, konflikty pokoleniowe czy historia. Jest też styl,
niby prosty, pozbawiony emocji, a jednak silnie osadzony na psychice bohaterów
i momentami ocierający się o sielską lirykę.
A jednak mimo tylu analogii, „RuRu”
wprowadza trochę świeżości w twórczość Rudniańskiej. Przede wszystkim zwraca
uwagę perspektywa dziecka, na fundamencie której autorka buduje kolejne
dyskursy. Dwa z nich są silnie zaznaczone w opowiadaniu „Suwerenna decyzja”.
Bohaterką jest mała Itta, która nie chce oddać swoich włosów na szczytny
cel. Dziewczynka jest zagubiona, nie wie komu może bezgranicznie zaufać. Z
jednej strony chciałaby pozostać wierna sobie, z drugiej są inni ludzie i ich
oczekiwania. Itta ma dwa domy, w których panują odmienne zwyczaje. Niepewność pogłębiają jeszcze media
społecznościowe, szturmem wchodzące w jej życie. Wychowanie w duchu wolności i
podążania za potrzebami dziecka, miesza się tu z narzucaniem swojej woli i
traktowaniem młodego pokolenia jako bezrozumnych istot, która we wszystko
wierzą.
Inna kwestia
poruszona została w „Domu w
Marrakeszu”. Choć pozornie jest to opowieść o wiekowej Julii, którą jej syn zamknął
w domu starców, pojawia się też postać Franka, kluczowa w kontekście
interpretacji historii. To właśnie on będzie stał po stronie babci. Uwielbia
oglądać z nią kolejki na YouTube (znowu nowoczesne technologie, tym razem nie
dzielące, a łączące pokolenia), tęskni, gdy ta znika z jego życia. Nie rozumie
intencji swojego taty, nie interesują go pobudki finansowe. Nie dorósł jeszcze
do wyrachowania i bycia egoistą. Mimo wszystko, trudne decyzje jego rodziców
zaważą na losie młodego człowieka, odetną mu dostęp do istotnego elementu
dzieciństwa. Jaki będzie tego efekt? Nie wiemy. Jak wiele innych rzeczy w tym
tomie, pozostało to niedopowiedziane. A może rozwiązaniem będzie tytułowa
opowieść? Może te wszystkie ‘dorosłe’ decyzje sprawiają, że każde dziecko ma
swojego potwora ukrytego gdzieś w pokoju swojego życia?
W opowiadaniu „Ja jestem czarna i woda jest
czarna” autorka ukazuje konflikt pokoleniowy z innej strony. Ojciec, którego
nagi widok stał się dla narratorki przyczyną traumy, pewnego dnia rezygnuje z
pracy, ponieważ jego córka poszła na strajk. W ten sposób Rudniańska otwiera
swoją książkę na inną perspektywę. Czasami bowiem także decyzje dziecka, mają
duże znaczenie dla losów rodziny. Szczególnie gdy do głosu dochodzi też Wielka
Historia. A tej jest w „RuRu” całkiem sporo i nie zawsze dotyczy wydarzeń 1968
roku. W „Wystawie” pojawia się stare zdjęcie bohaterki z esesmanem. W „Trawach”
istotną rolę odgrywają baraki, rozsiane po stepie nad Wołgą – pamiątki gułagów.
W „Gwiazdce Dawida” historia ma wymiar współczesny i ukazuje nadal
funkcjonujący w Polsce antysemityzm. Nie jest więc to przeszłość ukazana
nostalgicznie, a wręcz przeciwnie, jawi się jako wciąż postępujący i nigdy
nieprzetrawiony proces. Co więcej, w zestawieniu z mnogością nawiązań
dotyczących wychowania i wciąż powracających błędów pokoleniowych, odczytuję wątek
historii jako nieskończony proces ciągłego zadawania bólu. Tego małego,
rodzinnego, jak i grupowego, pokoleniowego. Kiedyś orężem była broń, dzisiaj
jest Internet, dawniej ludzie szybko ginęli, dzisiaj się rozwodzą.
Świat Rudniańskiej, to przede wszystkim
świat kobiet. Wcale jednak nie chodzi tu o feminizm, walkę o swoje prawa (i
całe szczęście). Autorka swoimi opowieściami w sposób delikatny, ale
jednocześnie stanowczy, woła do czytelnika o potrzebę zrozumienia, empatii,
troski i miłości. Bez tych przymiotów, trudno o przerwanie niewidzianej nici podążania
ku zagładzie. Jest to zatem zbiór wielkiego przesłania, który dzięki
różnorodnej optyce będzie atrakcyjny dla czytelnika. Powinien zostać też z nim
na dłużej, bo problemy tu poruszane, są aż nadto widoczne we współczesnym
świecie. Rudniańska ostrzega, choć niedosłownie, że dalsze okopywanie się w
egoizmie i niezrozumieniu, może zakończyć się kolejną nieprzepracowaną traumą,
kolejnym skaleczonym pokoleniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz