Liczba stron: 592
Tłumaczenie: Wojciech Charchalis
Oprawa: twarda
Premiera: 16 października 2019 r.Tłumaczenie: Wojciech Charchalis
Oprawa: twarda
Może tym razem zacznę inaczej. Bo będzie długo i
mam nadzieję, nieco analitycznie. Chcąc oszczędzić potencjalnym czytelnikom
pewnych rozczarowań i wątpliwości, już w tym miejscu napiszę, że „Opowiadania
wszystkie” to zbiór szalenie trudny, porwany, hermetyczny, niecodzienny,
różnorodny. Dużo tu krótkich form, nieoczywistych frazeologizmów i
niedopowiedzeń. Książka idealna dla zapalonych czytelników, może być
nieczytelna dla kogoś, kto w literaturze szuka rozrywki, klarownych fabuł i
jaskrawych bohaterów. To nie jest literatura bazująca na słowie, ale na
emocjach.
Skoro ewentualne wątpliwości mamy za sobą, czas na
małe przybliżenie. Czarownicę brazylijskiej literatury, jak zwykło się ją
nazywać, przez lata porównywano z Virginią Woolf i Marleną Dietrich. Tę pierwszą,
ze względu na jej dokonania czysto
artystyczne, drugą ze względu na wygląd. Szczególnie to ostatnie konfrontowanie
może być nieco zaskakujące, wszak Latynoski z Niemkami łączy teoretycznie
niewiele. Clarice Lispector nie była jednak Latynoską (Niemką zresztą też).
Urodziła się 10 grudnia 1920 roku w żydowskiej rodzinie, w wiosce Czeczelnik na
Podolu, jako Chaja Pinkhasovna Lispector. W 1922 roku, wraz z rodziną,
przepłynęła pół globu, by po latach tułaczki (najpierw mieszkała w Maceió, potem w Recife), osiąść w Rio de
Janeiro.
Zgrzeszyłbym
mówiąc, że Lispector była w Polsce zupełnie nieznana. W 1987 roku Wydawnictwo
Literackie udostępniło czytelnikom przekład jej ostatniej powieści
zatytułowanej „Godzina Gwiazdy”. Dwa lata później, w jednym z numerów
Literatury na Świecie opublikowano jej trzy opowiadania ze zbioru „Więzy
rodzinne”. Oprócz tego krótkie formy autorki ukazały się w antologii opowiadań
brazylijskich („Intymność i inne sfery”) oraz kolejnym numerze Literatury na
Świecie (tym razem z 2011 roku). Łącznie czytelnicy mieli możliwość poznać jej
szesnaście opowiadań, przeczytać ostatnią powieść oraz fragmenty debiutu. Do
tego, w szeregu publikacji popularnonaukowych i eseistycznych („Historia
literatur iberoamerykańskich”, „Bestiariusz”, artykuł Aleksandry Lipczak w
„Wysokich Obcasach”), przedstawiono jej barwną postać. Wszystkie te prace nie
sprawiły jednak, że o pisarstwie Brazylijki mówiło się dużo, a sama jej persona
na stałe zagościła w umysłach polskich czytelników. Można powiedzieć, że jej
status w Polsce, jest zgoła przeciwny do tego, który osiągnęła w Brazylii – Lispector
zyskała łatkę klasyka wkrótce po debiucie w 1943 roku. Od tamtego momentu
uznawana jest
za jedną z najważniejszych postaci XX-wiecznej literatury brazylijskiej.
O co
więc tyle hałasu? Pozwolę sobie powołać się na dwa opowiadania. W pierwszym,
zatytułowanym „Miłość” obserwujemy ułożoną Panią domu wyruszającą na zakupy. Już
po dokonaniu niezbędnych uzupełnień, jadąc tramwajem, dostrzega niewidomego
starca żującego gumę. Tak ją ten widok przeraża, że upuszcza torbę z zakupami. W
rodzącym się popłochu, maszynista zatrzymuje tramwaj. Ludzie oglądają się na
siebie, nikt nie wie co się stało. Po podłodze płyną roztrzaskane żółtka jaj.
Pochodzą rzecz jasna z upuszczonej torby naszej bohaterki i pełnią funkcję
symbolu pękającej rzeczywistości. Wszystko to, co tak pieczołowicie obserwowana
gosposia segregowała, szufladkowała, układała, w jednym momencie prysło.
Wystarczył abstrakcyjny katalizator – guma w ustach osoby niewidomej, a cały
świat rozbił się w drobny mak. Po tym wydarzeniu protagonistka nie jest w
stanie wrócić do normalnego życia – jej przygotowane z precyzją kolumny ubrań
tracą sens, utrzymywany porządek w naczyniach gubi się, podobnie jak relacje z
dziećmi. Bohaterka boi się nawet o życie męża. Ostatecznie jednak otwiera oczy
na inny świat i dostrzega w nim inną, niedostępną wcześniej jakość.
W innym
opowiadaniu - „Wszystkiego najlepszego”, śledzimy imprezę urodzinową 89 letniej
seniorki. Zjeżdża się cała rodzina – dzieci z żonami i wnuki. Gosposia, córka
jubilatki, przygotowała ucztę. Zrobiła to z przyzwyczajenia, bo tak wypada. W
głowie jednak złorzeczy na obecnych, że uważają to za jej święty obowiązek. Nie
może pogodzić się też z faktem, że nikt nie docenia jej wkładu w utrzymanie
przy życiu matki. W scenie, gdy seniorka zaczyna pluć i wyzywać obecnych, jej
opiekuńcza córka wstydzi się, patrzy na innych i oczekuje reprymend za złe
‘wychowanie’ matki. Nic takiego jednak się nie dzieje, zwyciężają konwenanse.
Rodzina nadal udaje szczęśliwą i zjednoczoną, a rozchodząc się do domu, wpadają
w sztuczne uściski. Całe zajście da jednak do myślenia bohaterce, która od
teraz inaczej już będzie podchodzić do rzeczywistości.
To
tylko dwie opowieści, dobrane zresztą dość przypadkowo, na zasadzie utrwalenia
w mojej pamięci. Są w tym zbiorze takie, które pewnie lepiej oddają to, co chcę
napisać (że wspomnę tu na przykład „Naśladowanie róży” czy „Bawół”). Skupmy się
jednak na tych dwu. Ukazują one w moi mniemaniu zasadniczą drogę pisarstwa
Lispector, polegającą na demontażu sztywnych ram codzienności. Pisarka w wielu
zawartych w tomie narracjach, przedstawia różne sytuacje, w których jej
bohaterki zostają wytrącone z personalizacji. Ten euforyczny stan kusi wizją
uwolnienia z pęt osobowej egzystencji, porzucenia choć na chwilę ładu i
pełnionych ról społecznych. Może się również wydawać, że stanowi swego rodzaju ucieczkę
przed odpowiedzialnością za innych. Obietnica oswobodzenia okazuje się pułapką,
gdyż uzyskany stan depersonalizacji, wszędzie tam, gdzie przestaje być już
tylko marzeniem, a zostaje rzeczywiście osiągnięty, ujawnia swoje
nieoczekiwane, mroczne oblicze. Ta ciemna strona przejawia się z jednej strony
utratą bezpieczeństwa ontologicznego (zamartwianiem się o męża, o rodzinę), z
drugiej także wzrostem zapału nieetycznego (nieuzasadniona nienawiść,
obrzydzenie czy nawet chęć dokonania mordu). Przejście przez jądro ciemności
własnego, zdemontowanego świata nie zawsze kończy się tu powodzeniem. To właśnie
nacisk, jaki kładzie Lispector na mroczny aspekt depersonalizacji, wyróżnia ją
z grona innych autorów, dla których wyjście z więzów własnej osobowości, jest
zazwyczaj związane z osiągnięciem stanu nirwany (Hesse) lub obojętności
(Pessoa). W tym aspekcie widać silne wpływy światopoglądu mistycyzmu żydowskiego,
wedle którego człowiek obciążony jest nieusuwalną metafizyczną usterką.
Oczywiście
ten motyw nie wyczerpuje zagadnień poruszanych przez brazylijską pisarkę, a
stanowi jedynie jej ważny wyróżnik. Znajdziemy w zbiorze teksty traktujące o
poczuciu niższości kobiety względem mężczyzn, opisy codziennych rytuałów
wypełniających samotne życie (parzenie herbaty, robienie zakupów, gotowanie),
metaforyczne ucieczki przed samym sobą (tu orężem pozostaje głównie strojenie
się w różne kreacje i nakładanie makijażu), czy wreszcie surrealistyczne wizje,
w których emocje zostają uwypuklone przez nierzeczywiste zdarzenia i postaci. W
wielu z tych historii Lispector zwraca uwagę na małe rzeczy czy zwierzęta,
które burzą z trudem utrzymywaną strukturę życia. Wspomniałem już wcześniej o
gumie żutej przez niewidomego, ale tę samą funkcję w różnych miejscach pełnią
na przykład świeczki, karaluchy, kurczaki czy małpy.
Różnorodność
tematyczna i rozwój warsztatu pisarskiego to tylko część z unikatowości, jakie
czekają odbiorców podczas lektury „Opowiadań wszystkich”. Kolejną ciekawą
właściwością jest z pewnością nowatorski język, o którym w przedmowie pisze
Benjamin Moser. Tu mam pewną uwagę – nietypowe frazeologizmy i minimalizm
szczególnie widoczne są w kilku historiach (np. „Dzielenie chleba”). Pozostałą,
znacznie pojemniejszą część, czyta się stosunkowo ‘normalnie’ przynajmniej w
sensie językowym. Wiąże się to zapewne z tłumaczeniem, które nie było w stanie
w pełni oddać osobliwości tego stylu. Wspomniana odmienność wiąże się z
przyswojeniem sobie przez pisarstwo Lispector codziennego języka zwykłych
Brazylijczyków, z całym bogactwem różnorodności, nienormatywności, skrótowości
i prostoty. Ta dialektyka banału i jednoczesnej głębi uwidacznia się w małych
zdaniach, krótkich sformułowaniach (np. „Pomidory były okrągłe dla nikogo: dla
powietrza, dla okrągłego powietrza”, „Kto powoli pił mleko, czuł wino, które
pił inny. Na zewnątrz Bóg w akacjach”), w których treści filozoficzne
przebijają spod kolokwialnej, ale i precyzyjnie skonstruowanej mowy człowieka z
pozoru nieokrzesanego. Oddają one znakomicie pewien element nieoczywistości czy
wewnętrznej sprzeczności człowieka współczesnego, a w wypadku bohaterek
Lispector – zwykłych gosposi.
Aż
chciałoby się w tym miejscu napisać o jeszcze paru sprawach – chociażby o Bogu,
do której Lispector ma szczególny stosunek, albo o zwierzętach, których oblicza
każdorazowo opisywane są z niezwykłą, malarską drobiazgowością. Nie chcę jednak
zamieniać tej opinii w pracę naukową. Nie czuję się zresztą kompetentny w tej
kwestii. Podkreśliłem wszystkie te elementy jej pisarstwa, które były dla mnie
ważne podczas lektury. Bo to taka książka, do której trzeba podejść z empatią i
otwartym sercem. Tego nie da się opowiedzieć, tu nie ma punktów zwrotnych ani
piętrowych fabuł. Nie ma też za dużo mądrości. Jest za to całe morze kobiecego
instynktu. To esencja emocji i bardzo gęsta od znaczeń proza. Męczące, ale
satysfakcjonujące.
Super strona, polecam też urokmilosny24.pl
OdpowiedzUsuńSuperowa strona, bardzo polecam https://skarby1.pl/ witrynę z artykułami ogólnotematycznymi.
OdpowiedzUsuń