Czas trwania: 1 godz. 30 min.
Kraj: Norwegia
Premiera: 19 lutego 2018 r
Jakiej konwencji użyć, aby w sposób najbardziej
dosadny, a przy tym humanitarny oddać ogrom tragedii, jaka spotyka ofiary
zamachu terrorystycznego? Erik Poppe, ceniony norweski reżyser, autor między
innymi „Zniknięcia” czy „Hawaje, Oslo”, postawił na naturalizm, jednocześnie
sytuując w centrum dramatu jednostkę.
18-letnia Kaja, przebywająca na obozie na wyspie
Utoya, wraz ze swoją młodszą siostrą oraz grupą przyjaciół, doświadczy
koszmaru, którego słowami opisać się nie da. 22 lipca 2011 roku świat wstrzymał
oddech, gdy wszystkie wiadomości zaczęły podawać informacje o zabiciu 69 osób i
ranieniu kolejnych 110. Tej zbrodni
dokonał urodzony w 1979 roku w Oslo Anders Breivik. Jak wspomniał po zatrzymaniu,
to co zrobił było „potworne”, ale „konieczne”. Podobnie wygląda sprawa z filmem
Poppe’a, to konieczna lekcja współczesności i ostrzeżenie przed radykalnym ekstremizmem.
Na początku filmu obserwujemy nagrania z kamer
przemysłowych pierwszego etapu terrorystycznego planu, czyli eksplozji bomby w
Oslo. Potem akcja dzieła przenosi się na
wyspę Utoya, by po kilku minutach spędzonych na rozmowach i dywagacjach na
tematy błahe, ukazać nam potworność terroru w całej swej emocjonalnej krasie. Erik
Poppe zrzekł się ambicji pogłębionej analizy zdarzeń, realizując doskonale nam
znaną, chociażby z książki „Z zimną krwią” Trumana Capote’a, strategię,
polegającą na drobiazgowym i pozbawionym komentarza odtworzeniu tego, co
faktycznie miało miejsce. Norweskiego reżysera mało interesuje polityczne tło
zamachu (aż do czasu kończących film napisów), zupełnie pomija tu postać samego
zamachowca i jego pobudki, nie gloryfikuje też ofiar, ani nie pokazuje bólu po
ich odejściu. To taka filmowa opowieść, która ma targać naszymi emocjami dzięki
wierności faktom. Nie dziwi więc, że twórcy zadbali o każdy szczegół – spójność
miejsca i czasu akcji, oparcie projekcji na realnych historiach świadków, pieczołowity
dobór kadry według wieku ofiar, podłożenie dźwięku z właściwym brzmieniem i
natężeniem. Można w tym miejscu domyślać się, ile wysiłku i przygotowań
wymagało zebranie odpowiednich materiałów i ekipy, która mimo braku
doświadczenia, była w stanie pokazać cierpienie ofiar.
W jednym z
wywiadów Poppe przyznał, że ostatecznie odbyło się pięć podejść do nagrania
kluczowej sceny, a każde z nich trwało cały dzień. Skoordynowanie
wszystkich aktywności bohaterów i statystów, padających strzałów
i pracy operatora, zamknięcie tego w realnej przestrzeni i czasie, stanowi
prawdziwy, inscenizacyjny majstersztyk. Dzięki temu widzowie otrzymali dzieło
wyjątkowo intensywne i poruszające. Boli nas każdy wydany krzyk, każda przelana
łza, każdy grymas twarzy. Kolejne dźwięki wystrzałów przyprawiają o palpitacje
serca, tworząc jednocześnie jedną z najbardziej przerażających ścieżek dźwiękowych
w historii kina. Szalenie ważne i słuszne było tu także zawężenia perspektywy
narracyjnej do postaci ofiar, jednocześnie bez dalszego wchodzenia w ich
życiorysy. Są to bezimienne ofiary, do których widz powinien i będzie czuć
empatię. Całkowicie pominięto tu z kolei postać zamachowcy. Jego wymazanie z
utworu pozwoliło uniknąć pułapki pozornej gloryfikacji w środowiskach
terrorystycznych. Jego sylwetkę dostrzeżemy jedynie z daleka, czatującego na
wzgórzu na swoje ofiary.
Mam w
pamięci inne filmy podejmujące problem zamachów – „Politechnikę” czy „Słonia”.
Tam jednak twórcy stawiali w centrum konkretne postaci i rodziny, sięgali po
społeczno-psychologiczną perspektywę całego wydarzenia. Poppe wybrał obserwację
i pracę z detalami. Dzieło które stworzył, nosi znamiona realnej recepcji
koszmaru, anatomii wszystkiego tego, co zwykło się nazywać strachem. Ten film
będzie dzielił publiczność, nie każdy zgodzi się na taką introspekcję. Będą
tacy, którzy dostrzegą tu próbę żerowania na ludzkiej krzywdzie, znajdą się też
ci, dla których Poppe przesadza z poruszanymi wątkami, a w niektórych momentach
zbyt mocno trzyma się podręcznika sztuki filmowej, przez co całość traci na
wiarygodności. I choć z tymi argumentami trudno polemizować, warto docenić ten
film, bo twórcom udaje się przybliżyć widzów do sedna traumatycznych
doświadczeń, do istoty desperacji i chęci przeżycia za wszelką cenę. Jest to
dzieło bardziej wymowne, niż niejeden film dokumentalny, i choćby dlatego
należy je poznać.
Ocena:
Zapisuję sobie tytuł, bo naprawdę mnie zaciekawiłeś. 😊
OdpowiedzUsuń