Oprawa: miękka
Premiera: 2006 rok
August Strindberg uchodzi za najważniejszego
szwedzkiego pisarza w historii i jednocześnie jednego z najważniejszych
przedstawicieli swojego fachu w historii literatury. Był artystą kompletnym.
Obok dramatów i powieści tworzył eseje i utwory poetyckie. Doceniano go także
za jego wkład w rozwój malarstwa oraz fotografii. Powszechnie uznaje się go za
ojca współczesnego teatru, a także prekursora ekspresjonizmu. O jego dziełach
wspomina w swoich biografiach wielu uznanych literatów. Kafka twierdził, że całe dnie spędzał nad jego powieściami
autobiograficznymi. Tomasz Mann poszedł jeszcze dalej i porównywał zasięg jego
oddziaływań do wpływu, jaki wywarł autor „Zmartwychwstania” Lew Tołstoj. Dla
Alberta Camusa, jednego z moich ulubionych pisarzy, Strindberg był jednym z
tych, którzy pozwalają „wierzyć, że to artyści ocalą świat”. Do wyznawców Strindberga
należeli także: Zola i Nitzsche, Georg Kaiser, Pirandello i Martin du Gard. Eugene
O’Neill, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1936 roku, nazwał go „największym
dramatycznym geniuszem nowoczesności”.
Strindberg był bez dwóch zdań człowiekiem teatru. Jeszcze zanim urodził się w jego głowie pomysł pisania dramatów, próbował swoich sił jako aktor, marzył także założeniu własnego teatru, które to marzenie ziściło się w 1907 roku w postaci Teatru Intymnego. Wystawiał tam swoje sztuki, które znacząco odstawały od realiów ówczesnych utworów scenicznych, bardziej przypominając te historie, które to dzisiaj możemy obserwować także u nas. Strindberg w swojej pracy silny nacisk kładł na duże pokłady ekspresji oraz analizę „walki płci”. To właśnie temat problemów międzyludzkich stanowił esencję jego artystycznych poszukiwań. Równocześnie wokół jego postaci narosło wiele mitów i obiegowych poglądów (w szczególności o chorobie psychicznej i mizoginizmie) wynikłych z błędnej interpretacji jego utworów jako dzieł autobiograficznych.
Na recenzowany zbiór składa się pięć
dramatów: „Panna Julia”, „Gra snów”, „Sonata widm”, „Mistrz Olof” oraz
„Ojciec”. Są to utwory powstałe w różnych fazach twórczej pracy szwedzkiego
mistrza i cechują się odmienną stylistyką oraz tematyką. Łączy je na pewno
sedno, czyli ukazanie ludzkiej natury, taką jaką ona jest. Strindberg nie wahał
się obnażać ludzkich słabości i intymnych doznań, stąd wspomniane dramaty
przepojone są tragizmem, a częstą wręcz brutalną szczerością. Twórca
„Czerwonego pokoju” miał też silnie nakreślone poglądy na sprawy damsko-męskie. Kobieta jest u niego niszczycielką ładu,
fatalną postacią, która przynosi do męskiego życia jedynie smutek i poniżenie.
Najdoskonalej tę relację widać w „Pannie Julii”. Akcja dzieła rozgrywa się w 1874
roku na dworze hrabiowskim w Szwecji. Julia jest młodą arystokratką, pragnącą
uciec od ufortyfikowanego konwenansami życia. Na jednym z balów poznaje lokaja
imieniem Jean. Między tą dwójką nawiązuje się płomienna relacja oparta na
pożądaniu i poddaniu. Strindberg z pełną wyrazistością kreśli historię związku
zakazanego – dziewczyny z wyższych sfer oraz służącego z ambicjami, ogniskując
swoją uwagę na wszystkim tym, co dla oka niedostępne: upokorzeniu, fascynacji,
konflikcie. Bohaterowie rozgrywają swoje własne partie szachów, partnera zabaw
traktując jak drobiazg, który można w każdej chwili wyrzucić. Samotność,
egoizm, gniew, strach przed przyszłością wzbijają się ponad oparami emocji
sączącymi się z kart tego wyjątkowego dramatu. Zdradzone ambicje oraz utarte
wielkopańskie przyzwyczajenia muszą w końcu przynieść zagładę, pokonać
racjonalizm i rozsądek. W „Pannie Julii”
dostrzec możemy także jeszcze jeden element charakterystyczny dla Strindberga.
Występuje tu silne nasilenie tematów stricte psychoanalitycznych, tak ważne dla
autora: kompleks niższości, znaczenie snów, rola przeczuć, mania prześladowcza,
zagadnienia seksualne, wreszcie zabarwienie świadomości człowieka dorosłego
przeżyciami i doznaniami z lat wczesnego dzieciństwa, które stanowi zasadniczy
zrąb badań Freuda i psychologii indywidualnej Adlera. Sny dziecięce, tak
nabrzmiałe symbolami psychoanalitycznymi i opowieść o nich, są przecież
związkiem gry uczuć i impulsów zmysłowych między Panną Julią a Jeanem.
Innym dramatem tak silnie akcentującym walkę płci, wyniesionej do wyżyn despotyzmu, jest „Ojciec”. To historia emerytowanego kapitana, żyjącego w ponurym domu na wsi wraz ze swoją żoną Laurą, córką Bertą, zwariowaną teściową oraz starą nianią Margret. Kapitan, w wolnych chwilach pasjonat badań kosmologicznych, pragnie odesłać córkę do miasta, aby tam znalazła studia i męża. Na ten ruch zgody nie wyraża Laura, pożądając edukować córkę domowo na malarkę. Tak rodzi się konflikt silnego mężczyzny, z pozornie słabą i uległą kobietą, kobietą upadłą, która nie wycofa się przed sięgnięciem po nawet najgorszy podstęp dla realizacji swoich celów. Wsączać będzie stopniowo w umysł męża wymyśloną chorobę psychiczną, aż do momentu, gdy otoczenie z pastorem i doktorem, nie uwierzy jej subtelnym manipulacjom. Laura jest typową dla Strindberga kobietą, pełną cynizmu, wyrachowania i kłamstwa istotą, mającą licencję na swobodne hodowanie mężczyzny według jej pomysłu. Jest więc szwedzki pisarz nieco stereotypowy, teza jest widoczna gołym okiem i nieco razi uproszczenie psychologiczne postaci. Mimo to autor ma przy tym wiele ciekawego do powiedzenia. Jego spostrzeżenia na tematy relacji międzyludzkich są uniwersalne i aktualne po dzień dzisiejszy. W „Ojcu” świadomie podjął znany temat tragicznego losu Agamemnona i Klitajmestry, co w korelacji z naturalizmem tłumaczy zastosowaną prostotę i surowość formy.
„Mistrz Olof” to z kolei reprezentant
wczesnej, historycznej szkoły Strindberga. Jego akcja rozgrywa się w XVI-wiecznej
Szwecji, za panowania Gustawa I Wazy. W tym czasie Szwecja przyjmowała luteranizm,
a król przeprowadzał reformę Kościoła. Mistrz
Olof na początku jest nauczycielem w szkole klasztornej w mieście Strängnäs. Kapituła
wydaje zakaz organizowania nabożeństw powołując się na to, że król nie zapłacił
podatku należnego biskupom. Olof postanawia mimo to przeprowadzić obrządek,
podczas którego zdradza się, że jest luteraninem. Z jego usług zaczyna
korzystać król, który nadaje mu stanowisko sekretarza i wysyła w podróż. Tam
Olof spotka córkę Gerta, którą poweźmie za żonę. Tak rozpoczyna się dramat
prowadzony dwutorowo: indywidualnie, oparty w całości na życiu rodzinnym Olofa,
oraz społecznie, skupiony wokół kondycji ludzkości. Olof coraz bardziej gubi
się w rzeczywistości. Zmienia fronty z tempem godnym krótkodystansowca. Wraz z
postępującym zatraceniem wartości, grzęźnie także jego poczucie rodzinnej
przynależności. Odwraca się od niego matka, brat nawołuje do publicznego
pokajania się, tylko żona trwać będzie przy nim do końca. Młodego Strindberga
(pisząc „Mistrza Olofa” miał zaledwie 23 lata) zajmowały więc nieco odmienne
kwestie, niż w późniejszym etapie życia. Tu liczyła się przynależność i oddanie
sprawie, złoty środek nadający harmonię i równowagę w relacjach
polityczno-zawodowych i życiu rodzinnym. Kluczowe znaczenie ma też wewnętrzna
walka o swój obraz w świecie zewnętrznym, o działania zgodne z sumieniem i
wiarą, a nie z tym co narzucają nam normy społeczne. Strindberg czerpał w tym okresie całymi garściami z tradycji
bajronowsko-schillerowskiej, stawiając na subiektywizm i poszukiwanie własnego
ja. Już w tym czasie dokonywał autoanalizy, która z takim powodzeniem przeistoczyła
się później w realizm i wreszcie w ekspresjonizm.
„Sonata
widm” oraz „Gra snów” to utwory utrzymane w stylistyce onirycznej. Wymagają one
otwartego podejścia, twórczej improwizacji i deszyfracji, ponieważ ich przekaz
jest zakamuflowany pod płaszczem symboliki, często sięgającej wręcz abstrakcji.
To twory owiane mgłą pesymizmu, takie mozaiki ludzkich przywar, pragnień i
uczuć, które każdy może zinterpretować na swój własny sposób.
Są one jak rozrzucone skorupki z rozbitego dzbana, które czytelnik musi
poukładać sam w całość. Te dramaty w pełni uwidaczniają pomysł Strindberga na
rewolucję ówczesnego teatru, odchodząc od banalnych i linearnych przypowieści,
na rzecz ulotnej, fantazyjnej i żywotnej formy. Pisarz nie boi się odzierać
rzeczywistości z wszelkiej iluzji. Pod płaszczem magicznej zabawy z odbiorcą
łupi wszystkich ze wszystkiego. Neguje wartości i snuje wizję na temat ponurej
przyszłości nas wszystkich. Nie więc mowy o przeroście formy nad treścią,
wszystko jest podano w odpowiednio wyważonej proporcji. Kwintesencją dociekań
autora niech będzie poniższy fragment „Gry snów”, gdzie w pełni odczuć możemy
ból z tego, że jesteśmy ludźmi.
„Dlaczego rodzisz się w bólu?
Dlaczego męczysz twą matkę,
Człowieku, gdy masz jej dawać
Matczyną radość i chlubę,
Radość nad wszelkie radości?
Dlaczego męczysz twą matkę,
Człowieku, gdy masz jej dawać
Matczyną radość i chlubę,
Radość nad wszelkie radości?
Czemuż budząc się do życia,
Czemuż witasz światło dzienne,
Krzykiem bólu i cierpienia?
Czemu się nie śmiejesz w życiu,
Człeku, skoro ten dar życia
Samą winien być radością?
Czemu jak zwierz się rodzimy,
My boskie plemię, ród ludzki?”
Czemuż witasz światło dzienne,
Krzykiem bólu i cierpienia?
Czemu się nie śmiejesz w życiu,
Człeku, skoro ten dar życia
Samą winien być radością?
Czemu jak zwierz się rodzimy,
My boskie plemię, ród ludzki?”
„Dramaty” Strindberga znać warto choćby dlatego, żeby wiedzieć jak zmieniał się świat teatru na przełomie wieków. Autor „Inferna” nie bał się eksperymentować. Początkową szkołę historyczną, zastąpił naturalizmem, a wreszcie ekspresjonizmem. Ta ewolucja, to nie tylko efekt podglądania i słuchania tego, co stanowi lokalny koloryt tamtych lat, lecz także chęć odmiany formy i wyrazu, próba wyjścia ponad świat dobrze znany i społecznie uwarunkowany. Strindberg miał niezwykle srogie podejście do tematów rodziny, kwestionował kluczowe wartości i normy, przez co początkowo traktowano go jako wyrzutka, dryfującego gdzieś na powierzchni życia. Jego „Dramaty” pełne są czytelnych przesłań i mrocznych sugestii. Jednocześnie wrażliwy czytelnik znajdzie w tych opowieściach humanizm i empatię, pozwalające na nieco czułości względem drugiego człowieka. Strindberg nie boi się zadawać trudnych pytań i szukać niewygodnych odpowiedzi. Zachęcam do poznania go, bo to taka klasyka, od której nie da się uciec. Być może i część jego tekstów nieco się już zestarzała, ale jestem przekonany, że niezależnie czy wybierzecie realizm czy magię, na pewno znajdziecie w tym świecie miejsce dla siebie.
Ocena:
Bardzo przemyślana recenzja, aż przyjemnie się czytało. Chociaż ten gatunek nie jest moim ulubionym, to zastanawiam się nad tą książką :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja, ale książka nie dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się, że nie znałam autora, ale teraz widzę, że to nazwisko, które warto znać, więc z pewnością nadrobię zaległości.
OdpowiedzUsuńZ książką pierwszy raz się spotykam, jednakże nie przekonała mnie zbytnio do siebie :/ Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKiedyś lubiłam taki rodzaj literatury. Dziś mój gust się trochę zmienił ale recenzja jest świetna:)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o niej, ale chyba nie dla mnie ;/
OdpowiedzUsuńMój blog-klik
Z utworów Strindberga czytałam tylko kilka opowiadań. :) Niektóre mi się podobały, ale taki na przykład „Dom lalki” wzbudził we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony ładnie, sprytnie to napisane, z drugiej – wyczułam niechęć autora do kobiet, a może nie tyle niechęć, co przekonanie, że miejsce kobiety jest w domu, przy mężu i w kuchni. Odniosłam też wrażenie, że autor nienawidził feministek.
OdpowiedzUsuń