Liczba stron: 208
Oprawa: twarda
Premiera: 11 października 2017 r.
„Był sobie chłopczyk” zaczyna się jak
rasowy kryminał. Dwóch nastolatków znajduje w cieszyńskim stawie ciało lalki,
które po policyjnych oględzinach okazuje się dzieckiem. Od tego momentu podążamy
za śledczymi, którzy przez dwa lata będą usiłowali rozwiązać sprawę śmierci
anonimowego dziecka, którego dla ułatwienia nazwano „Jasiem”.
Ewa Winnicka swój reportaż podzieliła na trzy części, tworząc w ten
sposób swoisty tryptyk o wadach systemu opieki społecznej. Pierwszy akt książki
koncentruje się wokół działań policji. W tej detektywistycznej relacji
zapoznamy się z kolejnymi krokami podejmowanymi przez jednostkę. Przyjrzymy się
tropom jakie będą badane, fałszywym doniesieniom osób postronnych,
wątpliwościom jakie budzi wiarygodność działania MOPS. Autorka śledzi osoby
zaangażowane, patrzy im na ręce, wskazuje słabe strony śledztwa, ale i
przedstawia policjantów, którzy postanowili odnaleźć sprawców morderstwa
niewinnego chłopca za wszelką cenę. Między wierszami akcji poszukiwawczej
będziemy mogli wyczytać historię nędzy i patologii jaka dopada wiele rodzin,
które w sprawę zostały włączone często przypadkowo.
Drugi komponent reportażu
to relacja o rodzinie, w której przyszło wychowywać się Szymonowi. Ewa Winnicka
analizuje losy nie tylko matki i ojca chłopca, ale i innych członków tej rodziny.
Wnikliwie przedstawia tło wydarzeń - przeszłość, warunki społeczno-ekonomiczne
oraz sylwetki najważniejszych postaci, aby czytelnik dostrzegł praprzyczyny,
które w końcu doprowadziły do dramatu. Reporterka daleka jest przy tym od tępienia
czy z drugiej strony usprawiedliwiania sprawców. Rzeczowo przytacza fakty,
dając możliwość czytelnikowi indywidualnej interpretacji wydarzeń.
W ostatniej części książki poznajemy losy sprawców po aresztowaniu.
Autorka koncentruje uwagę na głównych bohaterach tej brutalnej sztuki,
wnikliwie przedstawia ich zeznania i wzajemne podkopywanie dołków pod sobą, nie
zapomina jednak przy tym o jednostkach, o których w tej sprawie było najciszej,
a które być może utraciły dużo więcej niż rodzice, czyli rodzeństwie Szymona.
Reportaż Ewy Winnickiej – choć niewielkich rozmiarów – podejmuje się
próby diagnozy bardzo wielu problemów. Autorka analizuje kondycję polskich
rodzin, proces powstawania i funkcjonowania patologii, nieskuteczność pomocy
publicznej i bierność sąsiedzką. Jest przy tym bardzo uważna i dociekliwa. Poza
zapisami wysłuchanych historii odnajdziemy w książce także relacje policjantów
czy wyciągi z procesu sądowego. Pisarka wykazała się olbrzymimi pokładami
empatii i zrozumienia, podając nam tę mroczną historię w wolnej od patosu i
krytyki formie. Trudno jest pisać o tak bulwersującej sprawie w sposób daleki
od sensacji, i może właśnie w tym tkwi siła tej książki. Autorce udaje się nas
poruszyć poprzez czułą bezstronność, odcięcie się od nachalnego grania emocjami
i skupienie się na ukazaniu łańcucha powiązań jakie musiały jednocześnie
wystąpić, aby ta tragedia mogła funkcjonować w tajemnicy przez lata.
To reportaż, po którego lekturze pojawi się w nas wiele złości, ale i
świadomość tego, jak bezradni jesteśmy wobec przemocy w rodzinie. Wstrząsa nas
nie tylko obojętność wobec krzywd dzieci, ale także obraz zaniedbania,
zapomnienia i brak miłości. Snując opowieść jednego śledztwa, reporterka
ukazuje problemy systemowe: rodzinnych tragedii, luk w działaniu pomocy
społecznej, ale i mediów, które porzuciły sprawę Szymona, bo wydarzyła się
inna katastrofa. „Był sobie chłopczyk” to także prowadzona wielotorowo relacja
o wzajemnej wzgardzie pary konkubentów, o tym jak relacje w związku mogą
przełożyć się na tragedię latorośli. Ewa Winnicka opowiada o cierpieniu pokrzywdzonych,
ale także o rozwoju wewnętrznego skrzywienia, które doprowadza do powstania muru
nieporozumienia, a w konsekwencji pasma krzywd.
Głębia
moralnego niepokoju autorki i bezkompromisowa rzetelność wstrząsa sumieniem
czytelnika. Reporterka nie narzuca się z natrętnymi dydaktyzmami, ale poprzez
wyrazistość obrazu nakazuje indywidualną refleksję, myślowe zatrzymanie się,
zadumę nad życiem i rzeczywistością, wszak w tym wypadku każdy z nas może być
winny niedopatrzenia. „Był sobie chłopczyk” to dobra książka, z wszystkimi
wadami i zaletami reportażu, przedstawiająca wiele skomplikowanych zależności
między zażyłością a obcością wobec kogoś, kto z definicji ma być bliski.
Ocena:
Często sięgam po trudne i dające do myślenia książki. Tę również mam w planach.
OdpowiedzUsuńCoraz częściej sięgam po reportaże, więc zapisuję sobie tytuł tej książki.
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie zapamiętać ten tytuł!
OdpowiedzUsuńCzy ta książka może coś zmienić?
OdpowiedzUsuńSystemu nie zmieni, patologi też nie. Ale może zmienić nas samych, nasze udawanie że nie słyszymy, że nie ma co się w prywatne sprawy mieszać. Pod tym względem jest to lektura bardzo wartościowa.
UsuńBardzo zaciekawiła mnie Twoja recenzja książki. W szczególności dlatego, że sama niedługo będę matką, więc tematyka dzieci, rodziny jakoś ostatnio mi przypasowała. Nie znam tej książki, ale myślę, że warto ją zakupić. Wydaję się być ciekawa. Bardzo dobra recenzja, czysty profesjonalizm.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Muszę przeczytać zwłaszcza, że inne reportaże Winnickiej, które czytałem były świetne
OdpowiedzUsuńPamiętam doskonale tę sprawę i medialny szum wokół niej. Wstrząsające wydarzenia, zwłaszcza te, których ofiarami są dzieci bolą chyba najbardziej.
OdpowiedzUsuńPamiętam te sprawę. Głośna, tragiczna i bardzo smutna. Strasznie było mi szkoda tego chłopca.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy siegne po tę książkę - tragedie, w ktorych udział biorą dzieci to trochę za mocne dla mnie...
Ciekawa książka, recenzja bardzo fajnie napisana :) Smutne są tego typu sytuacje... :(
OdpowiedzUsuńLubię książki dające do myślenia :)
OdpowiedzUsuń