Wydawca: Czytelnik
Liczba stron: 488
Oprawa: zintegrowana
Tłumaczenie: Jerzy Czech
Premiera: 3 marca 2023 rok
Pod koniec
stycznia 2014 roku w Kijowie na ulicy Hruszewskiego trwały brutalne starcia
między aktywistami z Majdanu a milicją. Siarczysty mróz i agresja obu stron nie
przeszkodziły młodemu chłopakowi w kuloodpornej kamizelce, zagrać utworu
Ludovico Einaudiego na pianinie pomalowanym w barwy ukraińskiej flagi.
Fortepian znajdował się nieopodal budynku Kijowskiej Miejskiej Administracji
Państwowej. Film z tego wydarzenia, nazwany w popularnym serwisie z wideo jako
„Ekstermista dorwał pianino”, stał się symbolem ukraińskiego zrywu. Kilka dni
po tym wydarzeniu, na innym instrumencie można było usłyszeć „Atlantique Nord” Yanna
Tiersena. Niebawem fortepiany pomalowane na niebiesko-żółto pojawiły się na
centralnych placach innych ukraińskich miast.
"Radio Noc" to najnowsza książka ukraińskiego pisarza Jurija Andruchowycza
Cztery lata i
jeden miesiąc po tych wydarzeniach, dokładnie 10 lutego 2017 roku w Berlinie,
miała miejsce premiera filmu „Dusza i ciało”. Ildikó Enyedi przedstawiła w nim
relację Márii (pracownicy działu kontroli mięsa w rzeźni) oraz Endre (jej
dyrektora). Jednym z przełomowym zdarzeń, definitywnie zbliżających parę, było
śnienie tego samego snu, w którym są jeleniami.
Z kolei w 1961
roku w zbiorze „Czarodziejska księga” pojawiła się baśń Janiny Porazińskiej pod
tytułem „Szewczyk Dratewka”. Bohater opowieści wędrował po świecie i łatał
stare obuwie. Miał dobre serce i każdemu chciał pomóc. Pewnego razu dotarł do
wielkiego zamku z wieżą, na którą prowadziło 777 schodów. Ta liczba nie jest
przypadkowa, bo zgodnie z utrwaloną tradycją ludową oznacza bycie na dobrej
drodze.
Co z tym
wszystkim wspólnego ma „Radio Noc”, najnowsza książka Jurija Andruchowycza? Być
może niewiele. Czytając ją miałem wiele skojarzeń z realnymi wydarzeniami bądź
dziełami kultury, a część z nich przywołałem powyżej. Bohater powieści, Josip
Rotsky, przemierzając Europę doświadczał radości i smutku, bólu i rozkoszy,
wstręt i dumę. Na jego drodze pojawiły się fortepiany ustawione na ulicach i
placach, wspólne sny z Anime, jego partnerką i towarzyszką podróży, 777
schodów, ale także dwustuletni kruk imieniem Edgar (kto pamięta wiersz autora
„Zabójstwa przy rue Morgue”, ten od razu skojarzy symbolikę postaci) czy co najmniej
kilka aluzji do „Przechadzki” Roberta Walsera. To w tym ostatnim utworze
czytamy „Gdy tak patrzyłem na ziemię, powietrze i niebo, naszła mnie
przejmująca, nieodparta myśl, pod której wpływem musiałem sobie powiedzieć, że
jestem oto uwięziony między niebem i ziemią, że wszyscy jesteśmy biednymi
więźniami, że nie ma dla nas żadnej drogi do innego świata, oprócz tej, która
prowadzi do czarnego lochu, do ziemi, do grobu”. To zdanie idealnie oddaje
specyfikę i miejsce, w którym znajduje się Rotsky. Zresztą czarne lochy też się
w książce pojawiają.
"Radio Noc" jest mozaiką odniesień, w której autor ukrył losy pewnego muzyka
„Radio Noc”
zawiera w sobie wiele odniesień. Ich znajdowanie jest jedną z kilku
przyjemności towarzyszących lekturze (nawet jeśli czasem możemy się mylić).
Inną jest ścieżka dźwiękowa. Nowa powieść Jurija Andruchowycza została
wypełniona po brzegi licznymi utworami muzycznymi: od piosenek zespołu Karbido,
z którym sam autor nagrał trzy płyty, przez Johny’ego Casha i Toma Waitsa, aż
na „Always look on the bright side of life” kończąc. Rytmiczne są nie tylko
audycje nadawane przez zesłanego na mroźną wyspę Rotsky’ego, ale też język
powieści – to opierający się na długich, idealnie przyporządkowanych słowach,
to znów układający się w znaleziony przez bohatera dramat, niepokojący, popowy
sen czy audycje nadawane w samotności. Czyta się to dobrze, choć w pewnych
fragmentach można też czuć przesyt tych postmodernistycznych zabaw.
„Radio Noc” Jurija
Andruchowycza to opowieść o człowieku, który został zmuszony do opuszczenia
swojego kraju. Josip Rotsky był pianistą, kochał to co robi. Muzyka dawała mu
poczucie wolności, a właśnie ta wartość wyznaczała jego sens istnienia. Wolność
reprezentowana jest tu poprzez swobodny dobór partnerek, miejsca zamieszkania
czy nawet niezależność od pracy. Rotsky mógł bowiem grać, ale wcale nie musiał
(miał zapewniony kapitał na życie). Wolność pomagała bohaterowi utrzymywać
samotność, brak zobowiązań, poczucie, że nikt go nigdy nie zawiedzie. Ten
wygodny stan prędzej czy później musiał się jednak zakończyć. I tak się właśnie
dzieje. Najpierw zjawia się kruk, który jako jedyny element otoczenia rozumie
potrzebę bliskości i przyjaźni. Chwilę później Rotsky poznaje Anime. To
spotkanie definitywnie otworzyło w nim pokłady uczuć, o które sam by siebie nie
podejrzewał.
"Radio Noc" Jurija Andruchowycza napisana jest pięknym, melodyjnym językiem
Definitywnym
zburzeniem poczucie wolności jest jednak uszczerbek na zdrowiu. Wspomniałem
wcześniej o ekstremiście, który dorwał pianino. W powieści Jurija Andruchowycza
pod tą postacią kryje się właśnie Rotsky. Uczestnictwo w rewolucji bardzo
często kończy się tragicznie. Szczególnie jeśli po drugiej stronie barykady
znajdują się brutalni żołnierze. Tak stało się w tym wypadku. Wyłamane palce
zabrały bohaterowie to, co miał najcenniejszego – zdolność do kreowania
dźwięków. Od tej chwili nie mógł on już tworzyć, a jedynie odsłuchiwać to, co
nagrali inni. Właśnie tak powstało tytułowe Radio Noc.
Książka Jurija
Andruchowycza to poważna rzecz. Poważna w tym sensie, że traktuje o wojnie.
Jest to równocześnie tekst w wielu fragmentach humorystyczny, przygodowy,
zawierający elementy romansu. Autor za nic ma gatunkowe przykazy. Meandruje
między różnymi stylistykami, czasami, przestrzeniami geograficznymi. W tym
sensie „Radio Noc” jest kontynuacją metody twórczej, którą znamy z innych dzieł
ukraińskiego pisarza. Książka powinna spodobać się tym, którzy lubią literackie
zabawy, nie boją się braku linearności, cenią sobie piękny język.