Recenzja "Plon" Tara June Winch

"Plon" Tara June Winch to unikatowa narracja o odchodzeniu i sile przywiązania do miejsca
Wydawca: Czarne

Liczba stron: 400


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Tłumaczenie: Karolina Iwaszkiewicz

Premiera: 15 lutego 2023 rok

Tara June Winch jest jedną z najciekawszych współczesnych, australijskich pisarek. Debiutowała w 2006 roku niewielką powieścią „Swallow the Air”, w której razem ze swoją bohaterką poszukiwała aborygeńskiej tożsamości. Drugim ważnym krokiem w jej literackiej karierze był również nie tłumaczony na język polski zbiór opowiadań. Tym razem jego akcja rozgrywa się w wielu miejscach świata: w Nowym Jorku, Pakistanie, Turcji czy Australii. Prawdziwą sławę i worek z nagrodami przyniosła autorce jej ostatnia książka – „Plon”, którą dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarnego możemy czytać w przekładzie Karoliny Iwaszkiewicz.

Tara June Winch wykorzystuje w "Plonie" narracyjną innowację

Tara June Winch dzieli „Plon” na trzy części i przeplata je wzajemnie. W tym najbardziej wymownym fragmencie, Albert Gondiwindi tworzy słownik swojego ludu. Jak przystało na formę słownika, mamy tu więc hasła, ich angielskie odpowiedniki, oraz wyjaśnienia, stanowiące odrębne narracje na temat życia. W drugiej części pojawia się wnuczka Alberta – August, powracająca w rodzinne strony z dalekiej Anglii. Wreszcie trzeci rozdział „Plonu” to list dziewiętnastowiecznego wielebnego Greenleafa, na temat założenia przez niego misji wśród aborygenów. Tak zakrojona struktura książki jest nietypowa, przez co przyzwyczajenie się do niej może zabrać nieco czasu. Warto jednak uzbroić się w cierpliwość, bo wprowadzenie narracyjnej innowacji pozwala spojrzeć na problem tożsamości aborygenów z różnych perspektyw.

Główną bohaterką książki jest August. To jej Tara June Winch poświęca najwięcej uwagi. Jako dwudziestokilkuletnia kobieta wraca do swojej australijskiej wioski z odległej Anglii. Motywem jej podróży jest pogrzeb dziadka Alberta. August początkowo nie okazuje większych emocji. Nie tęskni za tym miejscem, które nazywa „złowróżbnym krajobrazem” czy przestrzenią, gdzie wszystko jest „wysuszone do kości”. Ponowne odwiedzanie miejsc, rozmowy z rodziną i znajomymi, a przede wszystkim doświadczenie tego świata, otwierają w August tajone przez ostatnie lata emocje. Zniknięcie jej siostry, dawny związek z Eddiem, relacje rodzinne – to wszystko młoda bohaterka musi przetrawić i ułożyć w sobie na nowo. 

"Plon" Tary June Winch jest czymś więcej niż tylko fikcją popartą realnymi historiami – to manifest przeciwko działalności człowieka na naturę

W „Plonie” ważna jest opowieść o dojrzewającej kobiecie i trapiącej ją dylematach, ale jeszcze istotniejszy jest język, miejsce i dziedzictwo kulturowe ludu Gondiwindi. W tym upalnym krajobrazie pojawia się bowiem nowoczesność - firma zajmująca się wydobyciem cyny. Wszyscy mieszkańcy muszą się wynieść, gdyż ich nieruchomości nigdy oficjalnie nie przyszły w ich posiadanie. Nawet pojawienie się działaczy na rzecz ochrony środowiska na niewiele się zda. W ten sposób „Plon” staje się czymś więcej niż tylko fikcją popartą realnymi historiami – to manifest przeciwko górnictwu, które dzisiaj zabiera kolejne cenne regiony (odsyłam do wiadomości o kopalni węgla hinduskiej firmy Adani w centralnym Queensland).

Tara June Winch stworzyła wyjątkową książkę ukazującą dramat rodziny i jej członków

Jak to wszystko się zakończy? Czy uda się uratować wioskę i wspomnienia? Co z tym wszystkim wspólnego ma słownik i pole uprawne? Na te pytania odpowiedzi znajdziecie w książce. Warto po nią sięgnąć z co najmniej kilku powodów. Tara June Winch miała świetny pomysł na konstrukcję i zrealizowała go koncertowo. Nie zabrakło jej też talentu w kształtowaniu kilku wymiarów opowieści. Z jednej strony jest to bowiem hołd oddany konkretnemu miejscu i ludowi. Z drugiej, to także narracja o zderzeniu nowoczesności z tradycją, z której zwycięsko coraz częściej wychodzi ta pierwsza. „Plon” można też odczytywać metaforycznie. Każdy z nasz czasami zawłaszcza jakieś terytorium, degraduje inne narody i kaleczy ich język. Wreszcie powieść Tary June Winch to dramat rodziny i jej członków. Nie jest łatwo połączyć tyle istotnych wątków i ukazać je w przystępny sposób. Australijskiej pisarce udało się stworzyć mięsistą opowieść o prawdziwych ludziach, którzy doświadczają uzależnień, próbują ratować swoje dziedzictwo, cierpią, żartują, przeżywają wzloty i upadki. I za to należy się jej uznanie.

Recenzja "Ulica Żółtego Błota" Can Xue

"Ulica Żółtego Błota" Can Xue to zapis najgorszych koszmarów, wędrowania po krainie rozpadu i rozkładu
Wydawca: PIW

Liczba stron: 208


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Tłumaczenie: Katarzyna Sarek

Premiera: 29 marca 2023 rok

„Ulicę Żółtego Błota” Can Xue wydała w 1987 roku. Po trzydziestu sześciu latach trafia ona do polskiego czytelnika i mimo upływu czasu, nadal wydaje się nowatorska i całkowicie osobna. W literaturze przedmiotu można odnaleźć liczne porównania prac chińskiej pisarki do twórczości Kafki, Schulza czy Cortazara, ale po lekturze jej dwóch opowiadań zamieszczonych w antologii „Kamień w lustrze” oraz omawianej noweli, jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że Can Xue działa we własnej lidze. Podobnego zdania jest Francis J. Bosha, który ustawił autorkę u boku Ariyoshi Sawako i Mukoda Kuniko, jako trzech najważniejszych modernistycznych pisarek z Japonii i Chin[1].

 

O czym jest "Ulica Żółtego Błota” autorstwa Can Xue?

 

O czym traktuje „Ulica Żółtego Błota”? Najprościej byłoby odpowiedzieć, że o ludziach, rzeczach i wydarzeniach wykoślawionych, pozbawionych logiki. Czytając o kolejnych mieszkańcach, o siejącym postrach fryzjerze i nieugiętych członkach komitetu zasiadających do obrad na dnie rzeki, zastanawiałem się, jak opisać to co się tu dzieje. Bo choć nie dostrzegam w tym fabuły, to „Ulica Żółtego Błota” pełna jest wydarzeń wartych wzmiankowania. Mamy tu przecież trupy, epidemię czerwonki wywołaną wylaniem szaletu czy deszcz szczurów, śniętych ryb i atramentu. Są tu pająki, łażące skolopendry, szczury zjadające kota, pijawki, a nawet larwy. Pojawia się też człowiek śpiący z łopatą, trup z czarnymi zębami i widelcem w gardle oraz wyciekający z pleców smalec (następstwo spożycia wieprzowiny). Nagromadzenie dziwności, potworności i brutalności jest tak duże, że trudno przypisać im jakąś klarowną symbolikę. Nie dostrzegam możliwości racjonalnego wyjaśnienia tych kwestii i przetransferowania ich w sferę logiki. To naprawdę wygląda jak efekt halucynacji.

 

Powieść "Ulica Żółtego Błota” autorstwa Can Xue to studium życia na dnie 

 

„Ulicę Żółtego Błota” czytam jako swego rodzaju studium życia na dnie. Jest to miejsce tonące w potoku własnych ekskrementów. Postaci zaludniające ten tragiczny krajobraz są ohydnymi, goyowskimi interpretacjami upadłych istot, unoszących się między życiem a śmiercią, przywiązaniem a egocentryzmem, praktycznością a plugastwem. Can Xue odmalowuje świat z najgorszych koszmarów, pełen infekcji, owadów i ociekających miejsc. Spotyka się tu kuriozalna biurokracja, miejska polityka i agrarne przesądy. Nakładające się na siebie historie, czasem epizodyczne, innym razem nieco bardziej rozwinięte, generują senne napięcie. Mnożące się ohydności nie prowadzą do odpowiedzi, nie układają się w jakąkolwiek intrygę, nie mają tego, do czego przyzwyczailiśmy się jako czytelnicy – racjonalnego sensu.

 

W „Ulicy Żółtego Błota” Can Xue burzy fundamenty narracji oraz odwraca strukturę czasu i przestrzeni

 

Chińska autorka deklaruje, że w swoich pracach nie wprowadza żadnych poprawek. Jej awangardowe pisanie pełne jest dynamiki. Otoczenie ciągle zmienia swój układ, bohaterowie raz są mali, innym razem więksi, dialogi mają w sobie sarkazm, ale za to pozbawione są czułości. W „Ulicy Żółtego Błota” Can Xue burzy fundamenty narracji oraz odwraca strukturę czasu i przestrzeni. Z tego powodu nowela nie jest łatwym materiałem do prowadzenia prac badawczych. Jakakolwiek próba stworzenia obiektywnego odczytania także rozbija się jak fale o brzeg. To unikatowa w skali globalnej literatura duszy, która nie potrzebuje osadzenia w realnych miejscach i wydarzeniach, aby uwierać. Zasiadając do lektury trzeba zresetować swoje przyzwyczajenia i potraktować to dzieło jako medium, które pobudza zdolność do dialogu z własnym sobą. „Ulica Żółtego Błota” działa trochę jak chodzenie po trawie zlanej ciepłym letnim deszczem – przynosi potrzebne emocje, mimo że sam deszcz i możliwość nadepnięcia na ostry kamień, nie są przez nas pożądane.

 

„Ulica Żółtego Błota” ma w sobie elementy kryminału, makabreski i kroniki upadku

 

W „Ulicy Żółtego Błota” odnajdziemy elementy kryminalne i filozoficzne, makabreskę i poemat, wątki zarazy i przesiedleń, krytykę plotkarstwa i szpiegostwa, kronikę upadku i nagłe olśnienia. Można to wszystko odczytywać kluczem historycznym[2], ale równie trafne będą interpretacje przestrzenne[3] czy religijne[4]. Jest tu nad czym się zastanawiać, ale przede wszystkim trzeba to czuć.

Autorka w wywiadzie udzielonym Zheng Xiaolu tak mówi o swoim pisaniu:

My writing is not a transformation of narrative technique. It tells the stories of the ontology of literature from the beginning. Its logic has no concern with the logic people use in everyday life. But the logic some readers use in their worldly life becomes a very stubborn framework in their mind when they are reading because they are quite convinced that their logic is time-tested. So this sort of logic covers the deeper logic in the works and induces obstructions when they are reading. My logic belongs to an a priori ability in my soul—a direct-viewing[5].

Czy warto przeczytać „Ulicę Żółtego Błota” Can Xue? Oczywiście! To książka dla szaleńców. Na nowo definiująca granice literatury. Trudno się dziwić, że autorka uznawana jest za faworytkę do zdobycia literackiej nagrody Nobla.



[1] Francis J. Bosha, Ariyoshi Sawako, Mukoda Kuniko, and Can Xue : Three Modern Women Writers of Japan and China, The Journal of Kawamura Gakuen Woman's University 8, no. 1 (1997): 19–27.

[2] Wedell-Wedellsborg Anne. "Ambiguous Subjectivity: Reading Can Xue. Modern Chinese Literature 8, nos. 1–2.

[3] Popo Pi, “Can Xue's Spatialized Vision: Buildings and the Exploration of the Sou”, University of Oregon Graduate School 2012.

[4] Rothfork John. "Identities and Buddhism in Can Xue's Frontier." Critique: Studies in Contemporary Fiction.

[5] Can Xue. "Literature Needs to Bring about Another Copernican Revolution." An essay written by the author from excerpts of an interview by Zheng Xiaolu, Shanghai Literature.x