Liczba stron: 208
Oprawa: miękka ze skrzydełkami„Rok zająca” jest trzecią książką Arto Paasilina wydaną w Polsce. Wcześniej Wydawnictwo Kojro zaproponowało czytelnikom „Fantastyczne samobójstwo zbiorowe”, a Punkt „Wyjącego młynarza”. Po kilku latach przerwy Książkowe Klimaty przywracają pamięć o tym niezwykłym fińskim pisarzu. Człowieku, który rozsławił literaturę swojego kraju na świecie bardziej, niż nagrodzony Noblem w 1939 roku Frans Sillanpää. W czym tkwi sedno poczytności jego książek? Przede wszystkim, w humorze.
Paasilina urodził się 20 kwietnia 1942 roku w Alakylä, małej miejscowości położonej w Laponii. Pochodził ze średniozamożnej rodziny, co nie przeszkodziło jego rodzicom wychować kilka znanych osób. Jego bracia Mauri i Erno byli pisarzami, Reino jest znanym fińskim dziennikarzem i politykiem, zaś Sirpa Paasilinna-Schlagenwarth była malarką. Arto początkowo pracował jako dziennikarz. Zwiedził kilka redakcji, aż pewnego dnia 1975 roku stwierdził, że dziennikarstwo jest zbyt powierzchowne i pozbawione sensu. Tak właśnie rozpoczął nowy etap swojego życia. Sprzedał łódź, a za zarobione pieniądze sfinansował pisanie „Roku zająca”. Książka właściwie z miejsca stała się bestsellerem, a do dzisiaj przetłumaczono ją na około dwadzieścia języków. Paasilina pisał dużo, o czym najlepiej niech świadczy fakt, że wydał 36 powieści. Czytelnicy zwykli mawiać, że „coroczny Paasilinna jest tak samo ważnym elementem fińskiej jesieni jako spadające liście brzozy”. To jednak „Rok zająca” jest jego najważniejszą i najbardziej rozpoznawalną książką.
Ci, którzy lekturę książki mają już za sobą, z pewnością zauważyli pewne analogie. Vatanen, główny bohater książki, jest wypalonym pracą dziennikarzem. Wracając z kolejnego zlecenia ze swoim fotografem, opuszcza pojazd i idzie odszukać potrąconego zająca. Tak właśnie porzuca wszystko to, co bardzo go uwierało: żonę, zawód, dom, monotonię, a nawet łódź (!), którą sprzedaje dla realizacji swojego szalonego planu. Od tej bowiem chwili Vatanen chce żyć pełnią życia. Jeździć po kraju bez celu, zajmować się swoim króliczkiem, podejmować dziwnych zajęć, nocować u przypadkowo spotkanych osób, zapijać się bez pamięci. I to mu się świetnie udaje. Kolejne rozdziały książki, ukazują co raz to dziwniejsze inicjatywy oderwanego od świata Vatanena. A to wyląduje na jakimś prowincjonalnym posterunku, gdzie nie ma osób decyzyjnych i nikt nie wie, co z nim zrobić, a to znowu zaręczy się z piękną niewiastą, o której nic nie wie, a to w jeszcze innym momencie będzie musiał ścigać skradzionego zająca do Skurwielówki. Jest więc dynamicznie, groteskowo i oryginalnie. Można by powiedzieć, że wręcz błaho, tym bardziej że użyty język, jest wyjątkowo prosty.
Odnoszę wrażenie, że właśnie na tej płaszczyźnie dzieło Paasilina odczytał Marc Rivière, którego film „Le Lièvre de Vatanen” miał w 2006 roku być poświątecznym hitem we francuskich kinach. Nie udało się, co wcale mnie nie dziwi. Ta ekranizacja została spłycona do najmniej istotnych kwestii i dialogów. Reżyser z Paryża zupełnie pominął chwile spowolnienia, które co jakiś czas w „Roku zająca” się trafiają. I mają w tym jakiś cel. Paasilina pisał o sobie, ale odwoływał się też do ogółu fińskiego społeczeństwa. Ważnym tematem książki jest przecież refleksja nad pustką i bezsensownością współczesnego konsumpcjonizmu. Nie przez przypadek sławny dziennikarz, który ma wszystko w garści, okazuje się chory na sercu, a zraniony zając, który sam skazany jest na pożarcie, reprezentuje wolność i szczęście. Tę prostą figurę Marc Rivière ignoruje i na siłę stara się wykreować nowe „Taxi” w otoczeniu fińskiego śniegu. Najważniejszy w jego filmie jest absurd i przestrzeń. Nie mają one jednak uroku niewielkich fińskich wiosek, przykurzonych, pozbawionych marzeń wieśniaków, czy wysokich, pachnących lasów. Finlandia w oku Rivière’a to kraina śniegu, w której wszystko może się zdarzyć. Zupełnie inaczej do tematu podszedł Risto Jarva, praktycznie całkowicie zapomniany fiński reżyser filmowy. W jego interpretacji „Rok zająca” staje się dramatem człowieka zapędzonego przez życie. Vatanen jest tu ciągle ścigany przez cywilizację, a kolejne próby powrotu na łono natury, tylko tymczasowo odkładają w czasie nieuchronną konfrontację. „Zajęczy rok” jest nostalgiczny i spokojny. Czuć w nim duszę człowieka, dla którego Finlandia nie jest tylko pejzażem, ale też krainą ludzi dotkniętych poczuciem życiowej porażki, zdolnych jednak do niepoddawania się losowi. Jarva potrafi przebić się przez warstwę smutku, by zaoferować widzom porcję optymizmu i zaraźliwego poczucia humoru. I tak właśnie odczytuję bajkę Paasilina o króliku – jako rzecz jasna absurdalną i metaforyczną, ale jednak sensowną rozprawę z codzienną pogonią za pieniędzmi, sławą czy prestiżem.