Recenzja "Ni szagu nazad, czyli sztuka łowienia wspomnień" Grzegorz Pul

Wydawca: Instytut Literatury

Liczba stron: 204


Oprawa: miękka

Premiera: 27 października 2021 rok

Mróz, surowość, dzika przyroda, odosobnienie, głusza – Półwysep Kolski kojarzy się z wieloma różnymi określeniami. Dla Marka, głównego bohatera powieści „Ni szagu nazad, czyli sztuka łowienia wspomnień” jest jednak czymś więcej. Okolice Murmańska stają się bezpieczną przystanią, chroniącą przed trudami życia rodzinnego. Pomimo uciążliwych warunków bytowych, Marek świetnie odnajduje się w bliskim sobie gronie. Robi to, co większość mężczyzn prędzej czy później chciałaby robić razem z nim – pije, gawędzi, łowi ryby i przede wszystkim milczy. Nie mówi o wielu sprawach i właśnie w tej ciszy książka Grzegorza Pula jest najlepsza.

Powieść została wyróżniona w III Ogólnopolskim Konkursie na Książkę Literacką „Nowy Dokument Tekstowy” w kategorii epika. Ta nagroda z pewnością nie dziwi i w zestawieniu z „Truciznami” Piotra Dardzińskiego udowadnia, jak wielka siła literatury tkwi w umysłach polskich debiutantów. Obie książki dzieli bardzo wiele – styl pisania, miejsce akcji, objętość. Obie są jednak na swój sposób bardzo dobre i mówią o rzeczach aktualnych.

Bałem się tej książki, reklamowanej jako ‘męska proza’. Ktoś podszepnął, że dużo w niej opisów łowienia ryb, a co tu dużo mówić, ze mnie to taki wędkarz jak z Willa Smitha wzór do naśladowania. Spodziewałem się nudy. Na szczęście, czasami rzeczywistość potrafi przerosnąć oczekiwania. Owszem, w „Ni szagu nazad” trójka znajomych łowi łososie. Jest fragment o speyu, było też chyba coś o switchu. Ale to tylko tło, minimalistyczne nakreślenie szczegółów życia Marka. Dzięki niemu łatwiej wejść w mroźny klimat tajgi, docenić piękno banalności płynącej z picia, przygotowania skromnych posiłków, biesiadowania czy słuchania dennych żartów. Zaryzykuję stwierdzenie, że w powieści Grzegorza Pula jest coś ze świata Alistaira MacLeoda czy filmu „Syberia, Monamour”.

Rzecz jasna nie chodzi tu tylko o przyrodę i zawiązywanie z nią nowych więzi. Ważne jest także życie Marka. To życie, które postanowił zostawić za sobą, a które powraca w bolesnych wspomnieniach. Bohater książki był jeszcze do niedawna człowiekiem zamożnym. Miał żonę i dziecko, dom, prawdopodobnie także sprawdzone towarzystwo. Miał wszystko, co powinno zapewnić mu uznanie, prestiż i miłość. Czasami jednak nawet tak silne bodźce nie wystarczają. Świat Marka powoli i systematycznie się rozsypuje, czy to przez jego błędy, czy przez brak cierpliwości bliskich. Efekt? Przeraźliwa samotność, do której idealnie pasuje mroźny klimat północy.

„Ni szagu nazad” należy czytać jako powieść rozliczeniową. Kalejdoskop wspomnień jest tu kluczowy dla zrozumienia wszystkiego tego, co dzieje się z bohaterem. Nie przez przypadek niemal wszystkie aspekty książki Pula są przygnębiające. Każdy ma swoje wady, świat bywa brudny, okrutny i nieprzyjazny. A jednak jest w tym obrazie jakieś surowe piękno, coś, co nakazuje tęsknić za ucieczką na łono natury. Ważną zaletą dzieła jest też odejście od efekciarstwa czy modnych obecnie tematów. Nawet rodzinny dramat w żaden sposób nie nuży czy nie sprawia wrażenia wtórności. Wszystko to dzięki przemyślanej strukturze i szczerości. Grzegorz Pul napisał książkę skromną i udaną. Jedną z tych niewielu powieści, o których nie trzeba pisać wielkich słów. Czasami lepiej po prostu razem pomilczeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz