Wydawca: Afera
Liczba stron: 192
Oprawa: twarda
Premiera: 20 grudnia 2017 r.
Często tak się zdarza, że po przeczytaniu
pierwszego akapitu wiemy, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym. „Macochę”
otwiera okrzyk bohaterki pytającej o to, kto marzy o życiu gorszym niż ma. Tym
prostym sformułowaniem, autorka kupuje czytelnika bez reszty, a przynajmniej kupiła
mnie.
Książka sprawia wrażenie gorzkiej,
sfabularyzowanej spowiedzi, zamknięcia pewnego okresu lub zamknięcia całego
dotychczasowego życia w stu osiemdziesięciu stronach. Z kart powieści wyłania
się obraz miejsc niechcianych, przepełnionych niewygodnymi świadkami sytuacji
codziennych i intymnych. Taką przestrzeń, świat przedstawiony, zapowiada już
okładka – balkon, na którym dzieje się wiele scen tego minimalistycznego
dramatu.
Jaskinie Macochy
Narratorem opowieści jest autorka
poczytnych książek dla kobiet, pijaczka, matka i anielsko demoniczna egoistka,
nie szczędząca cierpkich słów sobie i całemu światu. Roztopiona w
pustce Julia wspomina, patrzy, myśli, analizuje. Nie opuszcza jej napięcie,
monologom towarzyszy wysoka temperatura emocjonalna. Już od początku utworu
mamy wrażenie, że bohaterka wydaje się być na skraju załamania nerwowego,
kieruje ją chęć zrozumienia wszystkiego, próbuje zakomunikować ciągłe zatrucie
myśleniem i czuciem, obecnością innych, osadzeniem w czasie. Z czasem zaczynamy
rozumieć, że Julia ma żywot porwany, niedoskonały, niedokończony, w kawałkach,
będący na ostrzu noża. Bo „Macocha” to mroczny zapis traum kobiety wadliwej,
zdającej sobie sprawę ze swoich słabości i nie mogącej się z tym pogodzić.
Hulova drąży temat alkoholizmu i skutków jakie
wywiera na otoczenie, przy okazji nie szczędząc krytyki całemu społeczeństwu za
aborcje, in vitro, potrzebę kariery, toksyczne relacje z mężczyznami, czy
starzenie się. Opowiada o klaustrofobii ludzkiej jaźni, o kobiecie, z jednej
strony uwielbianej za pracę którą wykonuje, z drugiej napiętnowanej przez
rodzinę i lokalną społeczność za to, że nie wpasowała się w jej funkcjonujący
obraz. Najnowsza książka czeskiej autorki ma w sobie całe pokłady dwuznaczności
i tęsknoty za czymś, co nieosiągalne. Usypia ona czujność czytelnika, by w
którymś momencie kreować iluzję nierozłączną z tym, co dzieje się faktycznie.
Atmosfera niewiedzy, co jest prawdą, a co urojeniem stworzonym przez umysł
bohaterki, tylko zagęszcza się w miarę wchodzenia z własnymi butami w tę
spowiedź. Mroczny proces zatracenia trwa, robi się coraz dusznej, czujemy się
coraz bardziej wyobcowani i nadzy. Ten świat bez miłości, pełen szaleństwa i
niepokoju, bólu i złudnej rozkoszy, wiedzie do nieubłagalnego końca, który może
być początkiem innego życia.
W tej krótkiej opowieści oniryczne
wizje i sentymentalne retrospekcje codzienności splatają się z nietrwałością i
surowością – właściwie stają się swoistym katharsis dla dzisiaj i owe dzisiaj
tłumaczą dość dosadnie. W harmonii z tekstem utworu pozostaje też język:
bogaty, obrazowy, pełen metafor i świeżych porównań, refleksji i odczuć. „Macocha”
stanowi nową lingwistyczną jakość, łącząca prozę z poezją, neologizmy z rygoryzmem,
wymaga od czytelnika otwartości na uważność i odwagi w dążeniu do poznania
tego, co często nosi łatkę tabu. Jest to o tyle ważne, że rola neologizmów i nagości podszytej brudnym
erotyzmem jest w tej powieści niezwykle istotna. Opowiadając o deficytach oraz uszczerbkach,
Petra Hulova wzbogaca narrację tym, co właściwie uznawane jest za przejaw zubożenia
mowy potrzebnego do wyrażenia owych utrat. Zabawy słowne budują specyficzne
napięcie, portretują nieprzystawalność narzędzia do opisu rzeczywistości z jej wielowymiarowym
charakterem.
"Macocha" to poruszający traktat o poczuciu wyobcowania,
o niespełnionych snach i bólu kobiety, która nie potrafi poradzić sobie z
wymaganiami współczesności. To swoiste studium plądrowania duszy –
metafora pomiędzy niebem i piekłem. Czytanie jej jest jak taplanie się w
błocie, jak zagłębianie się w Jaskinie Macochy. To trudna książka, męcząca o
tyle, że w sposób wiarygodny porusza te elementy naszego życia, które często
wolimy zamieść pod dywan. Nie mam jednak wątpliwości, że to prawdopodobnie
najbardziej szczera i jedna z najbardziej wartościowych pozycji, które ukazały
się w Polsce w 2017 roku. Otwórzcie umysł i do dzieła, zapewniam was, że warto.
Ocena:
intrygująco piszesz o tej książce.
OdpowiedzUsuńBo też i sama książka jest bardzo intrygująca.
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej książce, ale rzeczywiście brzmi szalenie ciekawie. :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńBardzo intrygująca recenzja.... na pewno zapamiętam sobie ten tytuł!
OdpowiedzUsuń