Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura włoska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura włoska. Pokaż wszystkie posty

Recenzja "Ziemia, niebo, kruki" Teresa Radice, Stefano Turcioni

"Ziemia, niebo, kruki" Teresa Radice, Stefano Turcioni - włoski komiks antywojenny
Wydawca: Mandioca

Liczba stron: 208


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Tłumaczenie: Paulina Kwaśniewska-Urban

Premiera: 27 października 2022 rok

Duet Teresa Radice i Stefano Turconi pobudza moją wyobraźnię od czasów „Zakazanego Portu”. Akcja wydanego w 2021 roku przez Mandiocę komiksu dzieje się w XIX wieku, w czasach żaglowców, honorowych kapitanów i poszukiwaczy przygód. Od zawsze lubiłem te klimaty i mocno ubolewam, że nie są one modne, a co za tym idzie, że po prostu ich się nie wydaje. Albo prawie nie wydaje, bo jak pokazuje przykład rzeczonego komiksu – da się. „Zakazany Port” wyprzedał się do ostatniej sztuki i taki sam kurs prawdopodobnie obierze „Ziemia, niebo, kruki”.

Komiks "Ziemia, niebo, kruki" autorstwa Teresy Radice i Stefano Turcioniego zaciera granicę między tym co pozorne i rzeczywiste

W oryginale dzieło Teresy Radice i Stefano Turconiego nazwano „La Terra, Il Cielo, I Corvi”. Brzmi jak czwarta część trylogii dolarowej Sergio Leone. Pierwsze skojarzenie wcale nie jest takie chybione. Owszem, akcja nie została osadzona w latach 60. czy 70. we Włoszech, a zimą 1943 roku ma Froncie Wschodnim. Nie ma tu także wioski pełnej prostych ludzi oraz najeźdźców. Pojawiają się jednak inne tematy silnie eksploatowane w spaghetti westernach. Mam tu na myśli fabułę odzwierciedlającą represyjne aparaty państwa czy postać bohatera – cynicznego, bezwzględnego, obdarzonego sarkastycznym humorem, a przy tym niejednoznacznego moralnie. Wraz z rozwojem akcji, to co początkowo wydaje się pewne, staje się coraz bardziej wątpliwe. Trudne relacje ustępują miejsca, może nie przyjaźni, ale chociaż zrozumieniu i akceptacji. Z czasem przestajemy wiedzieć, kto jest tak naprawdę zły, kto dobry, a kto jedynie brzydki.

Komiks "Ziemia, niebo, kruki" przedstawia losy dwóch więźniów i żołnierza, którzy zdecydowali się uciec z obozu jenieckiego

Fabuła jest tak naprawdę banalna, jak to zazwyczaj bywa, gdy przychodzi nam zmierzyć się z antywojenną opowieścią drogi. Dwójka więźniów, Włoch Atillio Limonta i Niemiec Werner Fuchs, uciekają z obozu jenieckiego. Po drodze zabierają ze sobą jeszcze radzieckiego żołnierza Iwana Mostowskiego, który będzie ich zakładnikiem. I tak idą w tym niesamowitym mrozie, znajdują prowizoryczne schronienia, doświadczają chwilowej gościnności, czują się obserwowani. Próbują przetrwać, odnaleźć drogę do ocalenia, zmierzyć się ze swoją przeszłością. W tym sensie „Ziemia, niebo, kruki” może zostać odebrana jako opowieść wręcz przygodowa. Bliższe przyjrzenie się kadrom, wczytanie w pojawiające się dialogi, pozwala odkryć jednak coś więcej. Teresie Radice udała się rzadka sztuka – wplotła w tę historyczną narrację odyseję filozoficzną. Powolne tempo, umiejętne zestawianie szerokich kadrów z bliskimi planami, skupienie się na garstce ludzi i ich dylematach - to wszystko sprawia, że czytanie komiksu ma w sobie coś z transu, z metafizyki. Odczytuję podróż Włocha, Niemca i Rosjanina jako swego rodzaju pragnienie do odnalezienia sacrum. Utwierdzają mnie w tym przekonaniu także cytaty z Tołstoja pojawiające się przed każdym z rozdziałów.

"Ziemia, niebo, kruki" jest komiksem dogłębnie przemyślanym, tak w zakresie treści, jak i ilustracji

Bardzo podobał mi się zabieg braku tłumaczenia pojawiających się dialogów. Uciekinierzy ledwie się rozumieją, a dzięki pozostawieniu ich oryginalnych słów, my także czujemy się zagubieni, zdezorientowani. Przynajmniej początkowo, bo później coraz lepiej dostrzegamy intencje – wszak wojna posługuje się swoim własnym słownikiem. W tym małym-wielkim dramacie ważną rolę odgrywają też ilustracje. Realistyczne, szczegółowe, stonowane kolorystycznie. W wielu miejscach na pierwszy plan wychodzą niesamowite krajobrazy syberyjskiej tajgi, wraz z ich małymi mieszkańcami, drapieżnymi ptakami, wróblami, niedźwiedziami czy białymi gronostajami. To właśnie one jeszcze silniej podkreślają osamotnienie bohaterów. „Ziemia, niebo, kruki” to piękny komiks. Wojna nie jest w nim grą polityczną, a czymś zdecydowanie większym – ponurą ideologią, która stawia człowieka w obliczu spotkania z samym sobą. Czy bohaterom uda się wyjść z tego starcia obronną ręką? Tego Wam nie zdradzę, bo wierzę, że patrząc na dostępne grafiki, sami zdecydujecie wybrać się w tę niebezpieczną i nostalgiczną podróż.

Recenzja "Przepowiednia pancernika" Zerocalcare

Przepowiednia pancernika Zerocalcare to komiks, który sprzedał się w ponad 2 milionów egzemplarzy
Wydawca: Mandioca

Liczba stron: 152


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Tłumaczenie: Paulina Kwaśniewska-Urban

Premiera: 14 lutego 2023 rok

Pierwsza scena i już strzał z armaty: oto pewnego lata w Rebibbi o 5.30 rano młodemu Calcare objawia się starszy on. Jest zwiastunem nadchodzących zmian. Koniec ze wstawaniem o świecie, dość z korepetycjami i tłumaczeniami. Czas postawić na swojej pasji. Bo jak ma się do czegoś talent i zapał, to nawet dwa miliony sprzedanych egzemplarzy komiksu nie wydają się nierealne. Spróbuję zwizualizować tę liczbę, bo sucha statystyka nie oddaje w pełni fenomenu wykreowanego przez Zerocalcare. Przeciętny nakład beletrystyki w Polsce w 2013 roku wynosił 3783 egzemplarzy, a po kilku kolejnych latach spadł do około 2500 sztuk[1]. I wcale nie jest tak, że gwarantuje on pełną sprzedaż i dodruk. Z innej beczki. Rzeczpospolita podała, że do momentu przyznania literackiego Nobla Oldze Tokarczuk, autorka z Sulechowa sprzedała milion egzemplarzy swoich książek (wszystkich). Po wyróżnieniu w ciągu kolejnego roku ta liczba podwoiła się[2]. Również dwa miliony osiągnęła Blanka Lipińska z jej arcydziełami literatury[3]. „Przepowiednia pancernika” jest więc bestselletem i to takim na naprawdę dużą skalę.

Na podstawie "Przepowiedni pancernika" powstał serial dostępny na Netflixie

Pomocą w promocji komiksu jest niewątpliwie ekranizacja dostępna na Netflixie („Oderwij wzdłuż linii”). Sześcioodcinkowa produkcja zamieszczona w serwisie w połowie listopada 2021 roku zgodnie z filmwebowym rankingiem zajmuje 8 miejsce, biorąc pod uwagę popularność oraz otrzymywane oceny (wyżej niż „Stranger Things” czy „Czarne lustro”). Ponad 5000 widzów nie przełoży się pewnie na równie okazałą sprzedaż komiksowego pierwowzoru w Polsce, ale przy odrobinie szczęścia spotkacie młodzież z dziełem Zerocalcare w pociągu, autobusie albo na ławce w parku.

Określiłem grupę docelową „Przepowiedni pancernika” jako młodzież, ale rzecz jasna takie zawężenie jest niepotrzebnie ograniczające. Jako 35-letni ojciec dwójki dzieci spędziłem z komiksem włoskiego autora bardzo przyjemny wieczór. Zmagania się z utratą, z trudami dojrzewania, wreszcie z nieracjonalnym myśleniem i brakiem umiejętności rozwiązywania problemów, jest tematem sztuki właściwie od początku jej istnienia. Skreślać komiks Zerocalcare z uwagi na poruszane treści to trochę jak wyrzucenie do kosza egzemplarzy „Buszującego w zbożu”. Każdy z nas przecież dojrzewał i popełniał własne błędy. 

"Przepowiednia pancernika" Zerocalcare to zbiór humorystycznych scen rodzajowych

„Przepowiedni pancernika” nie jest opowieścią linearną. To zbiór scen rodzajowych, w których bohater i jego wyimaginowany przyjaciel chowają się przed codziennymi wyzwaniami za zasłoną sarkazmu. Relacje o dinozaurach, korporacyjny slang, proporcjonalne rozdzielanie kulek mozzarelli i kawałków rigatoni, nauka języka japońskiego, wspomnienia spotkań z Camille – w tym komiksie dzieje się bardzo wiele. To trochę opowieść drogi, trochę melodramat, trochę też wariacje o niedostosowaniu. Wszyscy znamy ludzi, którzy podczas imprezy wolą podpierać ściany i z wyższością komentować zachowanie bawiących się. Problem Calcere (głównego bohatera) polega na tym, że jest nieśmiały i wycofany całe życie. Jedyną ochroną pozostaje dla niego wyobrażanie sobie bakłażanów mutantów, sąsiadów przedstawionych jako hieny czy Jar Jar Binksa. To oni tłumaczą mu, o co tak naprawdę chodzi w tym całym życiu. 

„Przepowiednia pancernika” to komiks pełen fantazji, a jednocześnie refleksja o utracie bliskiej osoby

„Przepowiednia pancernika”, jest niczym dzieło Paula Beatty’ego, tyle że napisane i zobrazowane z młodzieżowej perspektywy, odważniejsze w przełamywaniu tematów tabu i przede wszystkim skupione na losach marginalizowanych nastolatków. Ta przezabawna, nieprzewidywalna, pełna fantazji i uroku opowieść rozpoczyna się jak fantastyka, by nieoczekiwanie zamienić się w opowieść o stracie bliskiej osoby. To przesycony zjadliwością, sensualny i odważny komiks, który zasłużenie zyskał uznanie czytelników. Przede wszystkim pozostaje jednak niezwykle aktualnym, trafnym atakiem przypuszczonym na mit artysty poważnego. Zerocalcare udowadnia, że o trudnych rzeczach można pisać marudząc i ironizując. A że przy okazji obrazuje to sugestywnie i odwołuje się do znanych scen i dzieł filmowych, to tym lepiej się to czyta i bardziej zapada w pamięć.



[2] https://businessinsider.com.pl/finanse/handel/sprzedaz-ksiazek-olgi-tokarczuk/0fqebkn

[3]https://web.archive.org/web/20220426195230/https://www.simonandschuster.com/authors/Blanka-Lipinska/180155014

Recenzja "Opowieść siewcy zarazy" Gesualdo Bufalino

"Opowieść siewcy zarazy" Gesualdo Bufalino to włoska powieść egzystencjalna z 1981 roku
Wydawca: Austeria

Liczba stron: 216


Oprawa: miękka

Tłumaczenie: Elżbieta Jogałła

Premiera: marzec 2023 rok

„Opowieść siewcy zarazy” jest debiutem zmarłego w 1996 roku sycylijskiego pisarza, poety i nauczyciela Gesualdo Bufalino. Autor rozpoczął pracę nad książką na początku lat 50., ale wydał dopiero trzydzieści lat później. Miał wtedy na karku sześćdziesiąt jeden lat[1]. Późny debiut jest często równoznaczny z dojrzałością formy i treści, co potwierdza lektura omawianej książki.

W 2023 roku wydano w Polsce dwie książki Gesualdo Bufalino, a jego nowele umieszczone zostały w tomie „Opowieści niesamowite z języka włoskiego”

Bufalino uznawany jest aktualnie za jednego z najlepszych twórców swojego regionu, klasyka, którego odkrywają nowe pokolenia. Tym dziwniejsze, że w czasach gdy w Polsce wydaje się prawie sto książek dziennie[2], żadna oficyna nie zdecydowała się wcześniej na publikację jego dzieł. A możliwości z pewnością były, bo już w 2005 roku fragmenty „Opowieści roznosiciela zarazy” (tłumaczenie Haliny Kralowej) i „Kłamstw nocy” znalazły się w 404 tomie Literatury na świecie[3]. Obie powieści musiałby przeczekać kolejne 18 lat, by najpierw Austeria, a później Officyna zdecydowały się przekazać je czytelnikom. Jakby tego było mało, w sierpniu 2023 roku Państwowy Instytut Wydawniczy opublikuje siódmy tom Opowieści niesamowitych, tym razem z języka włoskiego. Obok dzieł Giuseppe Tomasi di Lampedusy, Alberto Moravii, Luigiego Pirandello czy Dino Buzzatiego trafią się również nowele Gesualdo Bufalino.

Akcja „Opowieści siewcy zarazy” dzieje się w 1946 roku w podpalermitańskim sanatorium o wieloznacznej nazwie „Skała”. Jej narratorem jest weteran wojenny, który po początkowej izolacji i poczuciu obezwładniającej samotności, stopniowo otwiera się na otoczenie. Uwagę bohatera przykuwa pewna tancerka, z którą wchodzi w tragiczny romans. W „Skale” wszyscy są chorzy na gruźlicę, stąd wesołe podrygi protagonisty z uroczą Martą, są tak naprawdę pożegnaniem z tym światem (przynajmniej jednego z nich). „Opowieść siewcy zarazy” skupia się na relacji obojga pacjentów, ale nie zapomina o drugim planie. Warto zwrócić uwagę na postać głównego lekarza, niejakiego Wielkiego Chudzielca (który przepowie los bohaterowi), oraz pełnego religijnych lęków ojca Vittorio. Ich postępowania i wyznawane wartości są symboliczne dla kontekstu całego dzieła.

W „Opowieści siewcy zarazy” dzieje się pozornie niewiele

„Opowieść siewcy zarazy” autorstwa Gesualdo Bufalino jest książką skupioną na chwili. Powolną, w tym sensie, że nie doświadczymy tu wielkich wydarzeń i przełomowych decyzji. Aktorzy dramatu spędzają wspólne chwile, czasami wychodzą do portu w poszukiwaniu kobiety, albo wracają do domu rodzinnego na przepustkę. Zazwyczaj jednak siedzą i rozmawiają, przenoszą się myślami do przeszłości albo poddają dokładnej analizie otaczające ich przestrzenie. Lubią też odwoływać się do znanych im dzieł kultury oraz autorów, ot chociażby: Paula Valéry’ego, Dante, Prousta, Murnaua czy Carne.

Gesualdo Bufalino powiedział kiedyś „Wyspy na wyspie: to jest symbol naszej samotności, chciałbym ją określić nieistniejącym słowem „Isolitudine”[4]. Neologizm jest w tym wypadku złożony z dwóch słów: isola (wyspa) i solitudine (samotność). Podkreśla on specyficzny stosunek do życia, który charakteryzuje mentalną i emocjonalną ambiwalencję mieszkańców Sycylii. Z jednej strony są oni dumni ze swojej odmienności, z drugiej czują się odizolowani od świata zewnętrznego. W „Opowieści siewcy zarazy” słowo „Isolitudine” można odnieść do postaci głównego bohatera. Jest on mieszkańcem wyspy, a jednocześnie chorym na gruźlicę. Człowiekiem zamkniętym w sanatorium. Pacjenci Skały chowają się za bramami placówki, przez co stają się przedmiotem drwiny ze strony mieszkańców wyspy. Ci ostatni odrzucają z odrazą wszelkie kontakty z chorymi, którzy muszą pozostawać z boku okropnych, wojennych wspomnień. Bohaterowie nie mają punktu odniesienia (wiara, wartości). Ich życie i myśli podkopane są dojmującym poczuciem samotności i opuszczenia. Są jak stworzenia znajdując się na arce Noego, jak latarnie morskie zapomniane przez ludzi. Ich postawa wobec bycia tu i teraz, wobec czucia się Sycylijczykami, jest głęboko niejednoznaczna.

„Opowieść siewcy zarazy” Bufalino wzbogacono o szereg interesujących dodatków

Kwestia tożsamości mieszkańców wyspy nie jest jednym tematem dzieła. Dobitnie przekonują o tym niecodzienne dodatki do książki. Mowa tu między innymi o:

  • wprowadzeniu i wywiadzie z autorem,
  • wierszach, epigrafach i epitafiach nagrobnych, które autor ostatecznie zdecydował się usunąć (aby nie sprawiały wrażenia erudycyjnej kokieterii),
  • instrukcji obsługi, czyli wytycznych dotyczące tego, co autor chciał nam przekazać.

Lektura ostatniego z wymienionych dodatków pozwala skonfrontować własny odbiór z zamiarami pisarza. I jest to bardzo interesujące doświadczenie. Gesualdo Bufalino nie traktował wątku płci jako priorytetowego. Jego intencją było za to opowiadanie o śmierci, myślach samobójczych, holokauście, chorobie, ukryciu czy pamięci.

„Opowieść siewcy zarazy” Bufalino to Literatura pisana przez wielkie „L”

Cechą wyróżniającą „Opowieść siewcy zarazy” jest nie tylko jej wieloznaczność, ale może przede wszystkim język i sposób kreacji. Z jednej strony mamy tu długie, pięknie skrojone, barokowe zdania. Z drugiej ocean poezji i metaforyki. Już otwierająca książkę scena, jest niczym innym jak senną wizją: „droga szara jak popiół, płaska, wijąca się wzdłuż rzeki między murami nieco wyższymi od człowieka; urywa się nagle, otwiera na pustkę”[5]. W dalszej części odnajdujemy też wyraziste symbole (matczyną śluzówkę, Eurydykę). W ten sposób sen staje się preludium do śmierci. A to tylko przykład tego, jak myśli autor i czego wymaga od swoich czytelników. Gesualdo Bufalino nie celuje w proste rozwiązania, nie idzie na skróty, pisze dla uważnych odbiorów. Poprawiana po wielokroć książka jest w ostateczności utworem niedzisiejszym, naładowanym przypisami, z ukrytymi znaczeniami. To wyzwanie, które zalecam podjąć wszystkim tym, którzy szukają Literatury pisanej przez wielkie „L”.



[1] J. Janusz, La condizione di isolitudine in “Diceria dell’untore” di Gesualdo Bufalino, Università della Slesia

[2] Zgodnie z danymi raportu „Ruch wydawniczy w liczbach” w 2022 roku wydawcy przesłali do Biblioteki Narodowej 32 408 książek!

[3] https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4575817/literatura-na-swiecie-nr-3-4-2005-404-405-wlochy

[4] [4] J. Janusz, La condizione di isolitudine in “Diceria dell’untore” di Gesualdo Bufalino, Università della Slesia

[5] G. Bufalino, „Opowieść siewcy zarazy”, Austeria 2023, str. 8.