Wydawca: Ha!art
Liczba stron: 192
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Premiera: kwiecień 2024 rok
Jest w tej książce opowiadanie o tytule "O Dominice, co ma zaszyty rozum". Nie zachwyciło mnie ono jakoś szczególnie, choć doceniam lekkość mówienia nie wprost o problemach z zaburzeniami psychicznymi oraz manipulacjach emocjonalnych. Przywołuję je na wstępie mojego omówienia z innego powodu. W pewnym momencie czytamy „Nie umiała liczyć choćby do dziesięciu, podpisać się, a nawet pokazać Polski na mapie Polski”. I choć brzmi to całkiem zabawnie, trochę odebrało mi mowę. Dlaczego? Ponieważ sam miałem w podstawówce kolegę, który nie umiał pokazać Polski na mapie Polski. Gdy nasz nauczyciel od geografii, którego nazywaliśmy Gibonem, zadawał Sławkowi pytania o górotwory czy parki narodowe, ten rozkładał ręce. Sfrustrowany nauczyciel poprosił go zatem o wskazanie Polski na mapie Polski. Biedny Sławek patrzył na nas, uczniów, kolegów, świadków jego porażki, z prośbą o pomoc. I pomógł mu Marcin krzycząc ‘pokaż to niebieskie’. Sławek pokazał więc Morze Bałtyckie, czym rozbawił całą salę i stał się naszą legendą. Posmak tego zdarzenia wzmocnił zresztą Gibon, który najpierw śmiał się razem z nami, później wstawił uczniowi bata, a na przerwie zapytał go jeszcze przy świadkach ‘hej Sławek, nie wiesz ile orientacyjnie kosztuje przyczepa gnoju’?
Przez lata przypominałem sobie o Sławku od czasu do czasu, a to podczas spotkań z dawnymi kolegami, a to bez konkretnej okazji. Lektura "O Dominice, co ma zaszyty rozum" ponownie kazała wziąć na tapetę to całe zdarzenie i spojrzeć na nie z innej strony. O wyciągniętych wnioskach już nie będę Wam pisał. Tą moją osobistą historią chciałem podkreślić dwie rzeczy, moim zdaniem istotne w kontekście lektury „Chipsów dla gości”. Po pierwsze Natalka Suszczyńska w tej swojej absurdalnej, zabawnej, wykrzywionej prozie, jest tak naprawdę bardzo poważna. Po drugie autorka jest świetną obserwatorką otoczenia i umie wyłapywać małe, niepozorne rzeczy, które później wrzucone w wir zdarzeń odróżniają jej teksty od setek innych pojawiających się na rynku wydawniczym.
Chcecie inny przykład? W kilku tekstach tego zbioru pojawia się wzmianka o pracy z tekstem. Nie jest to jednak narzekanie typowe dla polskiego twórcy (odrzucili mój tekst, nie zrecenzowali w ogólnopolskiej gazecie, nie sprzedało się, była garstka osób na spotkaniu). U Suszczyńskiej można wyłapać nuty charakterystyczne dla copywriterów, SEOwców, contentowców. Jest to znowu wielokrotnie nakreślone bardzo delikatnie, a może dać do myślenia w kontekście tego, jak łatwo nabieramy się na pewny chwyty i hasła. Także jeśli chodzi o trudny pracy zdalnej.
Rzecz jasna po „Chipsy dla gości” sięgnąłem ja, a pewnie także inni, głównie z uwagi na humor. Chciałem się pośmiać, poznać nowe i świeże pomysły na fabuły, docenić gry konwencjami, podziwiać zabawy słowne i inne triki stylistyczne. W tym kontekście nowy zbiór opowiadań autorki spełnia moje oczekiwania. Weźmy chociażby „Faktury”. To niewielkich rozmiarów opowieść o dziewczynie, która prowadząc własną firmę, zakochała się w wystawianiu faktur. Bierze je więc na wszystko – chleb, masło czy fryzjerkę. Próby podejmowane przez księgowych w celu wyjaśnienia błędnego rozumienia rozliczania kosztów działalności gospodarczej spełzają na niczym. Bohaterka żyje fakturami. Stały się one dla niej równie ważne, a może nawet ważniejsze niż członkowie rodziny. Surrealistyczne? Na pewno. Uwypuklające absurdy kapitalizmu? Jeszcze jak! Obnażające wady ludzi? Jak najbardziej! Oto cała Natalka Suszczyńska.
Autorka nie byłaby pewnie sobą, gdy w swoje teksty nie wplatała też wątków z różnych dziedzin. I tak w „Agacie i zmarłych” odwołuje się do ikon kultury. Protagonistka poruszona śmiercią Marka Kotańskiego, Joe Strummera czy Niny Simone maluje ich portrety na ścianie w domu koleżanki. W tym samym tekście pojawia się także konto na Instagramie psa Rambo. Są także boczniaki, diamentowe prosięcie, Diglett kopiący w ziemi czy tytułowe chipsy dla gości. Jakie znaczenie mają w naszym życiu przedmioty i zwierzęta? Co kieruje naszymi wyborami i osądami? Co jest prawdą, a co tylko fantazją? Mnóstwo pytań. Cała ta proza, podporządkowana osobowości literackiej autorki, nie chce adaptować się do narracyjnych schematów, wciąż meandruje, komplikuje się i gmatwa. Dla mnie to już coś więcej niż tylko fajne opowiadania. To całkiem mądre teksty, które najsilniej uderzają wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz