Recenzja "Dzisiaj śpię od ściany” Giedra Radvilavičiūtė

Wydawca: KEW

Liczba stron: 232 

Tłumaczenie: Małgorzata Gierałtowska

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Premiera: czerwiec 2020 r.

Literatura litewska jest coraz chętniej tłumaczona i wydawana w Polsce. Ostatnie przekłady dzieł Ričardasa Gavelisa, Birutė Jonuškaitė i Sigitasa Parulskisa pokazują, że po latach praktycznie całkowitego wyparcia historycznych korzeni, coś w temacie się zmienia. Nadal jednak, mimo wspólnej przeszłości, kraj zza wschodniej granicy jest dla Polaków miejscem kulturowo obcym i nieznanym, co będzie jedną z przeszkód w dobrym zrozumieniu najnowszego zbioru opowiadań wydanego przez KEW.

Za „Dzisiaj śpię od ściany” Giedra Radvilavičiūtė otrzymała w 2012 roku Europejską Nagrodę Literacką – nagrodę tyleż prestiżową, co dość popularną i zbyt często nie stanowiącą wyznacznika wysokiej jakości. Dość powiedzieć, że każdego roku to wyróżnienie  dostaje dwanaście lub jedenaście książek, w zależności od grupy krajów, która akurat jest rozpatrywana. Z rocznika 2012 w Polsce, oprócz omawianej książki, znamy tylko nasz rodzimy „Pensjonat” Piotra Pazińskiego oraz  „Tureckie lustro” Viktora Horvatha, które kiedyś wydało Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Książki Anny Kim, Lady Zigo, Laurence’a Plazeneta, Emanuele’a Trevi, Gunsteina Bakke, Afonso Cruza, Jany Beňovej i Sary Mannheimer, czyli innych laureatów z tego okresu, nadal pozostają nieprzetłumaczone. Giedra Radvilavičiūtė w 2015 roku otrzymała też Litewską Nagrodę Państwową w Dziedzinie Literatury i Sztuki, mimo że jej dorobek artystyczny nie jest specjalnie bogaty. Do tej pory, poza „Dzisiaj śpię od ściany”, napisała kilkanaście esejów, zebranych w dwóch tomach. To tylko pokazuje, jak ważną postacią dla współczesnej literatury litewskiej jest wspomniana autorka i to nie tylko w kontekście książek dla kobiet.

Teksty Radvilavičiūtė tworzone są w mało znanej w Polsce formie prozy, wpisującej się w nurt fikcyjnego eseju. W opozycji do tego, czego możemy doświadczać obcując z najpopularniejszymi dziełami gatunkowymi, eseje litewskiej pisarki nie są oparte na refleksji lub dyskusji na temat jakiegoś problemu. Zdecydowanie bliżej im do opowiadań, lub niewielkich nowel, w których wątki autobiograficzne, mieszają się z mnogością kontekstów kulturowych, grami słownymi, wspomnieniami i fantazjami. Kompilacja tych tekstów tworzy swoisty autoportret duszy literackiej, eksploruje tożsamość artystki, której życie jest nierozerwalnie związane z pisaniem. Radvilavičiūtė nie tylko czyta, nie tylko kreuje. Zawłaszcza sobie terytorium sztuki i zamieszkuje w różnych przestrzeniach. Koronnym przykładem tej strategii jest opis picia wina w kuchni z Nabokovem i nawiązanie z nim romansu. Jeden z badaczy literatury litewskiej, Aistė Kučinskienė, określa ten zabieg jako pewną formę realizmu magicznego. Realizm w tym wypadku bierze się w głównej mierze od postaci narratora, czyli samej autorki, na co wskazują liczne poszlaki (chociażby powracający w kilku opowiadaniach rok urodzenia).

Promując swój najnowszy produkt wydawniczy KEW pisze następująco „Giedra Radvilavičiūtė jest silnym i niezależnym kobiecym głosem w litewskiej literaturze”. Silny i niezależny kobiecy głos wywołuje pejoratywne skojarzenia – feministyczna, roszczeniowa, dyskusyjna. Jest więc to nie tylko zachęta, ale też potencjalna pułapka i przestroga dla czytelników, którzy słusznie zauważyli wysyp niezależnych kobiecych głosów w ostatnich latach. Litewska autorka pisze głównie o codziennych, pozornie nieistotnych wydarzeniach, które stanowią dla niej odskocznie do innego świata. To tam ujawnia ona swoje spostrzeżenia i dowodzi wielkiej wrażliwości na głębokie odczuwanie zwykłych chwil. Każdy, nawet najmniejszy epizod może sprowokować ją do tworzenia: kot, wizyta przyjaciela, sprzedaż mieszkania sąsiada, słowa wypowiedziane przez córkę, nieoczekiwane połączenie czy reklamy nieruchomości. Jej opowiadania są pozbawione pompatyczności i radości, często zabarwione ironią. Dotykają ważnych w życiu człowieka tematów jak choroba, kruchość fizyczna, samotność, niezdolność do utrzymywania stabilnych relacji, ciężar obowiązków domowych. Rzadko wychodzą jednak poza to, co jest nam już dobrze znane z innych dzieł literackich, które możemy przypisać do tej samej kategorii.

Największy problem z opowiadaniami litewskiej autorki wiąże się jednak z ich intertekstualnością. Mimo świetnego tłumaczenia i szczegółowego wyjaśnienia w przypisach licznych niejasności, nadal można mieć przeczucie, że gra do której zaprasza nas pisarka jest nierówna. O ile nazwiska Nabokova, Faulknera czy Hemingwaya każdy z nas zna i wie z czym mają się kojarzyć, o tyle nietłumaczeni na polski, litewscy pisarze z ich zupełnie nierozpoznawalnymi u nas dziełami, stanowią już spore wyzwanie. Spójrzmy na to zdanie: „Na pierwszym piętrze przez lniane zasłony, sączyło się światło , w czasie przeszłym wielokrotnym”. Konia z rzędem temu, kto najpierw wyłapie w tym sformułowaniu odniesienie do książki „Būtasis dažninis kartas” litewskiego pisarza i dramaturga Herkusa Kunčiusa, a później jeszcze odkryje jego kontekstualne znaczenie. Niestety nagromadzenie aluzji, odniesień i korespondencji jest tu tak duże, że bez gruntownej znajomości tematu, wiele sensów umyka, a tekst z prawdopodobnie wieloznacznego, staje się momentami jałowy, niezrozumiały. Czytelnik może i chciałby się pośmiać, może i wie, że to zdanie ma gdzieś ukryte znaczenie, ale zwyczajnie brakuje mu znajomości kontekstu, aby je w pełni docenić. Wszystko to sprawia, że moich oczach „Dzisiaj śpię od ściany” to przede wszystkim książka o lokalnym kolorycie, przeznaczona głównie dla badaczy literatury z tego regionu i elit literackich, dla których nazwiska Vincasa Mykolaitisa-Putinasa, Renaty Šerelytė oraz Eugenijusa Ališanki coś mówią.

„Dzisiaj śpię od ściany” jest książką bardzo trudną. Nie tylko dlatego, że bazuje na licznych cytatach i odwołaniach, ale też dlatego, że fabuły opowiadań często rozmywają się w surrealistycznych fantazjach autorki. Najlepsze są te momenty, gdy narratorka wraca wspomnieniami do rodzinnej przeszłości. Gdy opisuje jakieś dawno zakurzone przedmioty, albo czynności, na które w obecnym świecie nie ma już miejsca. Piękne są na przykład retrospekcje wyjścia na diabelski młyn. Po nich następują jednak fragmenty, które są dla mnie w jakimś sensie wtórne i mniej istotne „Codziennie obserwowałam to w lustrze podczas porannej toalety. Nie mijały nawet dwa tygodnie od pofarbowania włosów, a już wracały nieobecne przez chwilę siwe skronie”. Zbyt często Giedra Radvilavičiūtė mówi dokładnie to, co tyle kobiet wcześniej już powiedziało, przez co jej opowieści nie wnoszą zbyt wiele do życia. Nie spełniają też kluczowego kryterium uznania tekstu za dobry, który autorka punktuje w jednej z historii – nie chce się do nich wracać i dość szybko ulatują z głowy. Ostatecznie „Dzisiaj śpię od ściany” to nowość od silnego i niezależnego kobiecego głosu, dla niezależnych kobiecych umysłów. Niestety niewiele poza tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz